piątek, 30 marca 2018

Rozdział XVII


Rakata Prime
34 ABY

Chłodny wiatr rozwiewał białe włosy i bezlitośnie targał czarnymi szatami. Zara Ren, zupełnie niewzruszona warunkami atmosferycznymi panującymi na powierzchni planety, patrzyła w skupieniu na zbliżający się do lądowiska transportowiec.
Anuka Tobe, która skontaktowała się ze Świątynią z pokładu krążownika Pride pospiesznie wyjaśniła sytuację, w jakiej znalazła się Loke. Zara na początku nie dawała wiary w tę opowieść. Kiedy jednak sięgnęła Mocą w kierunku dawnej uczennicy, przekonała się, że wstępna diagnoza dotycząca stanu młodej kobiety postawiona przez Najwyższego Dowódcę jest bardzo prawdopodobna.
Zara, jako osoba świadoma istnienia Mocy, wyczuła dziwne zaburzenia, które pojawiły się wcześniej. Nie miała pojęcia, skąd się one wzięły. Zaskoczyły ją i przeraziły jednocześnie. Wiedziała, że nikt o zdrowych zmysłach nie powinien igrać z potęgą tak wielką i pradawną, jak potęga wewnętrznej samej planety.
Wszystko wskazywało na to, że Loke postanowiła po raz kolejny w swoim życiu zignorować wszelkie zakazy. Chcąc dokonać zemsty, sięgnęła po to, co powinno zostać pozostawione w spokoju. Najwyraźniej doszło do tego, że młoda kobieta będzie musiała zapłacić bardzo wysoką cenę za swoje postępowanie i własną chciwość.
Transportowiec osiadł lekko na lądowisku. Kiedy śluza wejścia uchyliła się, po pochyłej rampie na powierzchnię Rakata Prime zeszli bracia Szilard i Anuka Tobe. Zaraz za nimi, w asyście dwóch Szturmowców, podążała kapsuła medyczna, w której musiała być umieszczona Loke.
- Lady Ren. – Czarnoskóra kobieta zbliżyła się do Zary i skłoniła się lekko. – Dziękuję, że się pani pojawiła.
- Nie dziękuj mi, moje dziecko – odpowiedziała spokojnie. – Jeszcze nic nie zrobiłam. Opowiedz mi dokładnie, co się stało.
Ruszyli w drogę budynków bazy. Anuka po raz kolejny opowiedziała Mistrzyni o tym, czego była świadkiem. Opowieść była dokładną relacją, w której Inżynier nie pomijała żadnych szczegółów, najwyraźniej nie wiedząc, jaka część z tego, czego była świadkiem, stanowiła najistotniejszy fragment.
- Niestety na jej obecny stan nie pomagają żadne leki – podsumowała niechętnie Anuka, kiedy Loke została ulokowana w jednym z gabinetów zabiegowych. – Nie pomagają nawet środki na zbicie gorączki. Cały czas jest rozpalona. Roboty medyczne nie są w stanie ustalić, co jej dolega.
- I nie ustalą – stwierdziła spokojnie Zara. – Jej stan nie wynika z choroby typowej dla ludzi.
- Zatem co się z nią dzieje?
Zara westchnęła i popatrzyła swoimi białymi oczami na młodszą kobietę.
- Nie wiem, ile pani wie na temat Mocy, pani Inżynier – zaczęła. – Prawda jest jednak taka, że ta wielka siła otacza nas ze wszystkich stron. Przejawia się w każdej formie życia. Nie tylko ludziach i zwierzętach. Występuje także w roślinach czy samych planetach. Użytkownicy Mocy mogą nią sterować wedle własnych upodobań. Od wieków zgłębiamy jej tajemnice i tworzymy nowe techniki, które umożliwiają nam wykorzystanie jej w walce. Loke, chociaż jest niezwykle silna i doskonale wyszkolona, nigdy nie zbliżyła się w swojej potędze do tych największych z nas. Dzisiaj na Asmeru, żeby znaleźć naszych wrogów i ukarać ich za to, co zrobili, sięgnęła do pokładów Mocy samej planety. Korzystanie użytej przez nią techniki, uchodziło za prawdziwy temat tabu. Aby wzmocnić się w ten sposób, konieczne jest zabranie życiodajnej energii innym. Z tego, co pani mówi, wynika, że niejako posiliła się Mocą, którą odebrała pilotom, zabijając ich przy tym, oraz zabrała coś samej planecie. Niestety Moc ma to do siebie, że jeśli jej użytkownik przyjmie jej do siebie zbyt wiele ponad swoje naturalne ograniczenia, jego ciało i umysł nie są w stanie wytrzymać takiego obciążenia. To, co teraz obserwujemy, to właśnie przeciążenie. Dlatego też dzieci, wokół których nagromadzone są duże ilości Mocy, nie mogły się do niej zbliżyć nie wywołując pogorszenia jej stanu.
- No dobrze… - Anuka pokręciła energicznie głową, jakby ten gest miał sprawić, że otrzymane właśnie informacje same wskoczą na swoje miejsce, układając się w jasną całość. – Przyjęła na siebie za dużo energii. To trochę jak z maszynami. Odpowiednia ilość energii zasili, zbyt duża spowoduje przepalenie obwodów. Co jednak możemy zrobić, żeby jej pomóc?
Zara westchnęła zrezygnowana.
- Nic nie możemy zrobić – przyznała niechętnie. – Wykorzystując porównanie do maszyn… Większość obwodów Loke została przepalona przez Moc. Jej ciało jest osłabione. Widać, że walczy o przetrwanie. Niestety to jest walka, którą musi stoczyć samotnie. Albo zregeneruje to, co zepsuła, albo zginie. Pozostaje nam mieć jedynie nadzieję, że się jej uda.
- Najwyższy Przywódca był przekonany, że może jej pani pomóc, Lady.
- Bardzo schlebia mi ta wiara w moje umiejętności – przyznała Zara. – Prawda jest jednak taka, że tutaj wszystko zależy od samej Loke.
Anuka przygryzła wargę, jakby o czymś intensywnie myślała.
- Zostań przy niej – zasugerowała Zara. – Ja powinnam się trzymać z daleka. Jeśli jej stan ulegnie zmianie, informuj mnie. Jeśli zginie…
Kobieta przerwała. Jej wargi zacisnęły się tak mocno, że stały się jedynie ledwo widoczną linią na tle białej skóry.
- Co jeśli zginie?
- Jeśli zginie, nie będziesz chciała być w pobliżu, gdy dowie się o tym Najwyższy Przywódca.
- Już raz mu powiedziano, że odeszła, prawda?
- Tak… Uwierz mi, kiedy mówię, że nikt nie chce go ponownie widzieć w takim stanie.



Bespin, układ Anoat
34 ABY

Hux wsłuchiwał się w komunikat i nie mógł uwierzyć w jego treść.
Wielka platforma lądowiska, na której jeszcze chwilę temu znajdował się Najwyższy Przywódca, została wysadzona. Członkowie Ruchu Oporu przed opuszczeniem planety musieli rozlokować ładunki wybuchowe o ogromnej sile. Kiedy Rey uciekła, bomby zostały zdetonowane, rozrywając na kawałki znaczną część wielkiej budowli wystającej ponad chmury.
Myśliwiec typu X-wing, manewrując pomiędzy jednostkami Najwyższego Porządku, wydostał się z atmosfery planety i wykonał skok w nadświetlną, znikając ze wszelkich radarów.
- Jakie rozkazy, Generale?
Armitage spojrzał na Admirała Ariza. Niestety nie wiedział, jak odpowiedzieć na zadane mu pytanie.
Wszystko zaczęło się od jednego zestrzelonego transportowca. Później problemy zaczęły się zbierać lawinowo, jak to zazwyczaj bywa. Loke była nieprzytomna i nieznany był jej stan, a Najwyższy Przywódca… w sumie nie wiadomo, co się z nim działo. Czy przeżył?
Hux, wszystko zależy od ciebie, weź się w garść!, upomniał się w myślach.
- Taze – zwrócił się do stojącego obok ucznia Kylo. – Czy on żyje?
Młody uczeń patrzył na Generała tak, jakby ten zadał mu jakieś wyjątkowo dziwaczne pytanie. W końcu jednak otrząsnął się i przymknął lekko oczy, chcąc się lepiej skupić.
- Nie wiem – odpowiedział po dłuższej chwili. – Coś się tli, jednak nie jestem w stanie stwierdzić, czy on jeszcze żyje.
Hux zaklął w myślach. Oczywiście! Jak zwykle! Czy wszyscy użytkownicy Mocy są tak bezużyteczni, kiedy ich umiejętności są naprawdę potrzebne?
Żałował, że nie ma z nimi Loke. Ona z pewnością by wiedziała, co stało się z Kylo.
- Admirale, proszę wysłać oddział ratunkowy. Mają przeszukać okolicę wieży. Szukajcie tak długo, aż znajdziecie Najwyższego Przywódcę. Albo jego ciało.
Cokolwiek się nie stało na Bespin, chciał mieć stuprocentową pewność. Musiał mieć stuprocentową pewność.
- Generale. – Młoda, świeżo mianowana pani Wiceadmirał wystąpiła przed swojego dowódcę.  – Proszę o pozwolenie na poprowadzenie działań.
- Przyznane – rzucił krótko.

***

Siła wybuchu była ogromna. Pierwszą rzeczą, jaką zarejestrował, było paskudne uczucie swobodnego spadania w dół, które pojawiając się w snach, zawsze kończyło błogą chwilę odpoczynku. Później nastąpiła krótka utrata przytomności. Przez zaledwie kilka sekund jego mózg, nie mogąc oswoić się z sytuacją, próbował się zresetować. Dopiero po chwili nadszedł moment otrzeźwienia, a wraz z nim myśl, że ktoś postanowił specjalnie zdetonować platformę, na której się znajdował.
Przeszło mu przez myśl, że zaraz zginie.
Cóż… to byłby wyjątkowo idiotyczny sposób na śmierć. Po tym wszystkim, co do tej pory przeszedł…
Nie, nie mógł zginąć. Nie tak, nie teraz!
Spadał pośród chmur, a wokół niego znajdowała się cała masa elementów zniszczonego budynku. Co i raz świst powietrza przerywany był przez odgłos kolejnych wybuchów i zapadających się kondygnacji wielkiej wieży.
Niespodziewanie zobaczył wyłaniającą się spomiędzy chmur, pomniejszą platformę.
Sięgnął po Moc i rozpostarł wokół siebie jej wachlarz. Zaczął zwalniać. Podobnie jak wszystkie elementy budowli, znajdujące się wokół niego. Ogromny pęd, jaki towarzyszył swobodnemu spadaniu, został wytracony do bezpieczniejszej prędkości. Nim dotarł do platformy, był prawie pewien, że nic poważnego mu się nie stanie.
Nie zdążył się zatrzymać całkowicie. Jego ciało uderzyło o betonową powierzchnię. Siła spotkania z pomniejszym lądowiskiem była tak duża, że z jego płuc wyrwały się ostatnie resztki powietrza. Walcząc o nabranie oddechu, spróbował się osłonić kokonem Mocy, który miał go uchronić od spadających elementów.
Kolejne kilogramy gruzu zasypywały jego ciało.
Walczył.
O każdy kolejny oddech. O utrzymanie swojej osłony na tak długo, jak było to konieczne.
Kiedy deszcz odłamków ustał, próbował dźwignąć się na nogi. Metodycznie przebijał się przez więżące go warstwy.
Musiał przyznać, że nie spodziewał się po Ruchu Oporu tak śmiałego czynu, jak wysadzenie jednej z najważniejszych budowli w Mieście Chmur tylko po to, żeby mieć szansę na pozbycie się Najwyższego Przywódcy. Dobrze to sobie zaplanowali. Jeszcze przed przybyciem wrogich oddziałów ewakuowali miasto. Słusznie uznali, że wszyscy, którzy wiedzieli o obecności Ruchu Oporu na Bespin, są w równie wielkim niebezpieczeństwie, co sami członkowie rebelii. Została tylko ona, Rey. Jej zadaniem było zmusić go do lądowania. Miała zająć go walką i uciec w odpowiednim momencie, żeby móc zdetonować przygotowane zawczasu ładunki.
Dał się złapać jak ostatni idiota. Miał wrażenie, że dziewczyna jest gotowa na ich ostateczny pojedynek, że chciała z nim walczyć, żeby się go samodzielnie pozbyć. Mylił się, i to bardzo.
Ruch Oporu popełnił jednak błąd. Nie docenili go i jego umiejętności. Chociaż plan mógłby się powieść w przypadku kogoś słabszego, jego nie tak łatwo było powstrzymać.
Kiedy w końcu się uwolnił, czuł, że jest zlany potem. Był cały poobijany. Jego czarne szaty pokrywał szary pył. Dodatkowo w kilku miejscach na jego skórze pojawiły się krwawiące rozcięcia.
Zignorował jednak ból. W pierwszej kolejności sprawdził, czy pomniejsza platforma wytrzyma odpowiednio długo. Zadowolony z przeprowadzonych oględzin usiadł i czekał.
Nie mógł skontaktować się bezpośrednio z Huxem. Jedyną rzeczą, jaką miał przy sobie, był miecz świetlny. Wszystkie urządzenia komunikacyjne i namierzające znajdowały się w myśliwcu, który znajdował się gdzieś w głębi gazowego giganta. Mógł jedynie czekać, aż jego ludzie go znajdą.
Spróbował sięgnąć poprzez Moc do swojego ucznia. Niestety od młodego mężczyzny pozostawionego na Might wyczuł jedynie strach i dezorientację. Nic więcej. Nie mógł się przebić do chłopaka, żeby przekazać mu informację. Ten za bardzo chronił swój umysł przed zewnętrzną interwencją.
- Nieprzydatny idiota – warknął do siebie Kylo i ciężko opadł na pobliską kupę gruzu.
Nie pozostało mu nic innego, jak czekać na rozwój sytuacji.
Mimowolnie wrócił myślami do stanu Loke. Wcześniej nie chciał o niej myśleć, gdyż wtedy jego strach i złość urastały do niewyobrażalnych rozmiarów. Wolał odepchnąć od siebie tę część własnej osoby, która kazała mu rzucić wszystko i wrócić natychmiast na Rakata Prime, żeby móc być przy niej.
Chciał ją zobaczyć, tak bardzo chciał ją zobaczyć. Nie chorą i osłabioną. Chciał widzieć jej uśmiech, wesołe ogniki w jej oczach. Chciał móc ją przytulić do siebie. Poczuć jej ciepło.
Nie mógł się doczekać  momentu, w którym ponownie będzie musiał znosić jej tyrady na temat zagadnień, których sam nigdy nie uznałby za ważne dla Najwyższego Porządku.
Przez cały tydzień jej nieobecności czuł się, jakby siedział na uzbrojonym pocisku dalekiego zasięgu. Niby udawał, że wszystko jest z nim dobrze. Tak naprawdę jednak był daleki od tego stanu stabilizacji, który zapewniała mu sama jej obecność. Z każdym kolejnym dniem zbliżał się coraz bardziej do granicy wielkiego wybuchu. Kiedy już miał nadzieję, że lada moment się zobaczą, dotarła do niego informacja o ataku.  
Nawet jeśli czasami złościł się na nią za jej zachowania, potrzebował jej do życia równie mocno co wody. Już miał okazję się przekonać, jak źle z nim było, gdy myślał, że ją stracił.
Nie chciał za nic, żeby sytuacja się powtórzyła.
Nie, sytuacja nie mogła się powtórzyć. Teraz zbyt wiele zależało od ich dwójki, a on sam sobie najzwyklej w świecie nie da rady.
Musiał wierzyć, że cokolwiek działo się z Loke, będzie dobrze.

***

Odgłos silników myśliwca wyrwał go z zamyślenia. Szybko odpalił swój miecz świetlny, mając nadzieje, że czerwona poświata zwróci uwagę pilota.
Nie musiał czekać długo. Zobaczył podłużną maszynę, która powoli kierowała się w dół, aż zawisła na wysokości zajmowanej przez niego platformy.
Właz kokpitu odsunął się i zobaczył kobietę o jasnych włosach. Wiceadmirał Sara Takume podniosła się na zajmowanym siedzeniu pilota. Zasalutowała mu regulaminowo.
- Wodzu, dobrze pana widzieć! – Próbowała przekrzyczeć wizg silników. – Nie mogę wylądować na tej kupie gruzu. Da pan radę się do mnie dostać?
Podniósł się z zajmowanego miejsca i podszedł do brzegu platformy. Kobieta ponownie zajęła swoje miejsce i chwyciła za ster. Delikatnie manewrując drążkiem sterowniczym, próbowała jak zbliżyć się jeszcze w jego stronę.
Powstrzymał ją ruchem ręki.
- Wystarczy!
Widział, jak popatruje na niego niepewnie. Od otwartego kokpitu dzieliła go odległość około trzech metrów. Dla normalnego człowieka to była zbyt duża odległość, żeby pokonać ją jednym skokiem.
Wetknął swój wyłączony już miecz za pas i odepchnął się od platformy.
Wspomagając się Mocą, wykonał skok. Jego dłonie zacisnęły się pewnie na jednym z elementów statku. Kiedy uderzył w maszynę, ta poruszyła się lekko pod jego ciężarem. Wiceadmirał nie pozwoliła jednak jednostce na znaczącą zmianę pozycji, sprawnie kontrując zderzenie.
Wspiął się do kokpitu i zajął miejsce przeznaczone dla snajpera.
- Generał Hux się ucieszy, kiedy dowie się, że jest pan cały, Wodzu – rzuciła, gdy kabina zamknęła się nad nimi, częściowo ograniczając hałasy z zewnątrz.
Kylo w tym momencie cieszył się, że nie mogła dostrzec jego twarzy. Jego brwi podjechały bowiem wysoko w wyrazie zdziwienia. Wcześniej od razu założył, że jego ludzie będą go szukać. Nie myślał o Generale. Teraz jednak, kiedy kobieta o nim wspomniała, Kylo nie mógł powstrzymać się od myśli, że jedyną informacją, jaka prawdziwie by ucieszyła Huxa, byłaby ta dotycząca jego śmierci. Wtedy Generał miałby wszystko dla siebie. Najwyższy Porządek i…
- Czy udało się zestrzelić wrogi myśliwiec? – zapytał, próbując przerwać ciąg myśli, które kierowały się w niewłaściwym kierunku.
- Niestety uciekł.
Zaklął cicho pod nosem.
- Przyszły nowe informacje od załogi Pride?
- Wiemy jedynie, że udało im się powrócić na Rakata Prime. Nie mamy jednak żadnych informacji na temat stanu Lady Ren.
Rey uciekła, Ruch Oporu prawie go zabił, Loke nadal była nieprzytomna…
Położył głowę na oparciu fotela. Miał szczerą nadzieję, że tego dnia nie otrzyma już żadnych złych wiadomości.



Rakata Prime
34 ABY

Zara stała za grubą szybą oddzielającą główną część skrzydła medycznego od pomniejszego gabinetu, w którym została ulokowana Loke wraz z czuwającą nad nią Anuką. Zarze towarzyszyła dwójka dzieci, które przybyły na Rakata Prime wspólnie z załogą Pride.
Mistrzyni Zakonu przyglądała się swoim małym podopiecznym, wiedząc, że to właśnie w jej towarzystwie spędzą większość czasu w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. To ona będzie ich uczyć władać Mocą oraz odkrywać przed nimi tajniki walki na miecze świetlne.
Większość młodych rekrutów byłaby zafascynowana opowieściami o tym, co na nich czeka w Świątyni. Suzę i Mittę całkowicie pochłonęły wydarzenia, których świadkami byli na Asmeru. Ich dziecięce główki zaprzątał również niepokój o stan Loke.
Zara zastanawiała się, jak to się stało, że młoda Mistrzyni tak szybko zaskarbiła sobie dziecięcą sympatię.
- Ktoś idzie – odezwał się nagle Suza, patrząc na Zarę.
Kobieta, wyrwana z zamyślenia, szybko sobie uzmysłowiła, że chłopiec ma rację. Spięła się w sobie, kiedy rozpoznała mroczną aurę potężnej Mocy, rozpościerającą się wokół zbliżającego się do nich mężczyzny.
Drzwi do gabinetu medycznego otworzyły się i do środka pomieszczenia wszedł Kylo. Najwyższy Przywódca wyglądał tak, jakby miał za sobą ciężki bój. Jego czarne szaty już dawno przestały być czarne. W kilku miejscach materiał był naderwany, a twarz mężczyzny znaczyły nowe rany, które wymagały opatrzenia.
W oczach Najwyższego Przywódcy malował się obłęd. Dzieci najwyraźniej doskonale wyczuwały nastrój nieznanego sobie człowieka, ponieważ instynktownie schowały się za znaną im już Zarą, pokładając ufność, że kobieta nie pozwoli na wyrządzenie im jakiejkolwiek krzywdy.
Zaraz za Kylo do skrzydła medycznego wkroczył Generał Hux. Ten dla odmiany wyglądał jak zwykle nienagannie. Jedynie bliżej nieokreślony grymas twarzy obrazował złość i strach, które Zara mogła wyczuć od mężczyzny poprzez Moc. Musiała przyznać, że Hux świetnie się maskował ze swoimi wewnętrznymi rozterkami.
- Mistrzu! – Skłoniła się przed Renem, ściągając na siebie jego uwagę. – Dobrze cię widzieć.
- Gdzie ona jest?
Wskazała na pomieszczenie znajdujące się za jej plecami. Kylo zbliżył się do szyby i utkwił swój wzrok w delikatnej sylwetce leżącej na łóżku Loke.
- Co z nią? Udało się coś ustalić? – Hux, jak zwykle rzeczowy, zatrzymał się w bezpiecznej odległości od pozostałej czwórki.
- I tak, i nie – zaczęła spokojnie Zara. Bała się złości, którą wyczuwała od Kylo. Chciała jednak za wszelką cenę zachować pozory spokoju, świadoma tego, że jej strach nie wpłynie na nikogo pozytywnie. – Doznała przeciążenia od ilości Mocy, którą w siebie wchłonęła. W tej chwili żadne leki jej nie pomogą. Musi sama poradzić sobie ze szkodami, jakich narobiła w swoim organizmie.
- Stworzyła swoją projekcję – odezwał się Kylo, nie odrywając wzroku od ściany. – Kiedy odnalazła Ruch Oporu na Bespin, ich Jedi ją wyczuła. Loke stworzyła projekcję i spotkała się z nimi.
Zaraz gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Co ona miała w głowie! – wykrzyknęła. – Przecież to mogło ją zabić!
- Najwyraźniej uznała, że ta Moc, którą zgromadziła, jej wystarczy.
Głupia, głupia dziewucha.
Zara pokręciła głową do swoich myśli.
- Starczy tego gadania – stwierdził nagle Kylo.
Zara zobaczyła, jak mężczyzna wyciąga dłoń w stronę panelu sterowniczego, jakby chciał otworzyć drzwi i dostać się do środka gabinetu.
- Nie! Nie wolno!
Nim miała szansę zareagować, Suza rzucił się do przodu i chwycił za poły płaszcza Kylo, próbując odciągnąć mężczyznę od drzwi.
Złość Najwyższego Przywódcy zrobiła się jeszcze bardziej wyczuwalna. Odwrócił się błyskawicznie i chwyciwszy za przód koszuli Suzy, podniósł chłopca tak wysoko, żeby móc spojrzeć mu w twarz.
- Co ty wyrabiasz, gówniarzu?
Zara czuła, jak strach ogarnia chłopca. Niespodziewanie jednak zła emocja zniknęła i dziecko stało się idealnie opanowane. Młody użytkownik Mocy bardzo mocno skojarzył się jej w tym momencie z samą Loke.
Kylo sam musiał zauważyć to podobieństwo, gdyż w jednej chwili jego złość opadła. Przyglądał się tylko chłopcu z niemałym zaciekawieniem.
- Mistrzyni powiedziała, że nie wolno – wyjaśnił chłopiec, patrząc pewnie w twarz Kylo. – Obecność takich jak my szkodzi Loke. Nie możesz się do niej zbliżyć. Nie pozwolę!
Na potwierdzenie swoich słów, wziął zamach i spróbował kopnąć Kylo. Najwyższy Przywódca bez problemu zamknął dziecięcą nogę w żelaznym uścisku wolnej dłoni.
- Jak chcesz mnie powstrzymać, musisz postarać się bardziej – warknął na chłopca.
- Wodzu… - odezwał się nieśmiało Hux spod swojej ściany.
Kylo obdarzył go jednym spojrzeniem i to wystarczyło, żeby uciszyć Generała.
- No, to jak chcesz mnie zatrzymać? – zwrócił się ponownie do chłopca.
Zarze nie bardzo podobała się ta sytuacja. Nie czuła się jednak na siłach, żeby interweniować. Jedyna osoba, która mogłaby to powstrzymać, leżała właśnie nieprzytomna za ścianą.
Wzbierająca w Suzie Moc dała o sobie znać. Chłopiec całkowicie instynktownie wyprowadził potężny cios w stronę Kylo. Chociaż siła dziecka była imponująca, nie mógł się on równać z Najwyższym Przywódcą. Uderzenie spłynęło po Renie jak woda.
Odstawił chłopca na ziemię.
- Jak Loke się już łaskawie obudzi – zwrócił się do Zary – ma zająć się szkoleniem chłopca. Osobiście. I nie interesuje mnie, co będzie miała do powiedzenia w tym temacie.
Zaczął się kierować do wyjścia.
- Skoro ja nie mogę tutaj zostać, was też nie powinno tutaj być. – Spojrzał na Generała. – Idziemy, Hux.
Zara patrzyła na odchodzących mężczyzn.
- Tak swoją drogą, to widziałeś gdzieś mojego zidiociałego ucznia?
- Nie, nie widziałem. I lepiej, żebym go nie widział.
- Fakt. Na jego miejscu…
Nie usłyszała reszty rozmowy, gdyż drzwi zamknęły się za wychodzącymi mężczyznami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz