Rakata
Prime
34 ABY
Chłodny
wiatr rozwiewał białe włosy i bezlitośnie targał czarnymi szatami. Zara Ren,
zupełnie niewzruszona warunkami atmosferycznymi panującymi na powierzchni
planety, patrzyła w skupieniu na zbliżający się do lądowiska transportowiec.
Anuka
Tobe, która skontaktowała się ze Świątynią z pokładu krążownika Pride
pospiesznie wyjaśniła sytuację, w jakiej znalazła się Loke. Zara na początku
nie dawała wiary w tę opowieść. Kiedy jednak sięgnęła Mocą w kierunku dawnej
uczennicy, przekonała się, że wstępna diagnoza dotycząca stanu młodej kobiety
postawiona przez Najwyższego Dowódcę jest bardzo prawdopodobna.
Zara,
jako osoba świadoma istnienia Mocy, wyczuła dziwne zaburzenia, które pojawiły
się wcześniej. Nie miała pojęcia, skąd się one wzięły. Zaskoczyły ją i
przeraziły jednocześnie. Wiedziała, że nikt o zdrowych zmysłach nie powinien
igrać z potęgą tak wielką i pradawną, jak potęga wewnętrznej samej planety.
Wszystko
wskazywało na to, że Loke postanowiła po raz kolejny w swoim życiu zignorować
wszelkie zakazy. Chcąc dokonać zemsty, sięgnęła po to, co powinno zostać
pozostawione w spokoju. Najwyraźniej doszło do tego, że młoda kobieta będzie
musiała zapłacić bardzo wysoką cenę za swoje postępowanie i własną chciwość.
Transportowiec
osiadł lekko na lądowisku. Kiedy śluza wejścia uchyliła się, po pochyłej rampie
na powierzchnię Rakata Prime zeszli bracia Szilard i Anuka Tobe. Zaraz za nimi,
w asyście dwóch Szturmowców, podążała kapsuła medyczna, w której musiała być
umieszczona Loke.
- Lady
Ren. – Czarnoskóra kobieta zbliżyła się do Zary i skłoniła się lekko. –
Dziękuję, że się pani pojawiła.
- Nie
dziękuj mi, moje dziecko – odpowiedziała spokojnie. – Jeszcze nic nie zrobiłam.
Opowiedz mi dokładnie, co się stało.
Ruszyli w
drogę budynków bazy. Anuka po raz kolejny opowiedziała Mistrzyni o tym, czego
była świadkiem. Opowieść była dokładną relacją, w której Inżynier nie pomijała
żadnych szczegółów, najwyraźniej nie wiedząc, jaka część z tego, czego była
świadkiem, stanowiła najistotniejszy fragment.
-
Niestety na jej obecny stan nie pomagają żadne leki – podsumowała niechętnie
Anuka, kiedy Loke została ulokowana w jednym z gabinetów zabiegowych. – Nie
pomagają nawet środki na zbicie gorączki. Cały czas jest rozpalona. Roboty
medyczne nie są w stanie ustalić, co jej dolega.
- I nie
ustalą – stwierdziła spokojnie Zara. – Jej stan nie wynika z choroby typowej
dla ludzi.
- Zatem
co się z nią dzieje?
Zara
westchnęła i popatrzyła swoimi białymi oczami na młodszą kobietę.
- Nie
wiem, ile pani wie na temat Mocy, pani Inżynier – zaczęła. – Prawda jest jednak
taka, że ta wielka siła otacza nas ze wszystkich stron. Przejawia się w każdej
formie życia. Nie tylko ludziach i zwierzętach. Występuje także w roślinach czy
samych planetach. Użytkownicy Mocy mogą nią sterować wedle własnych upodobań.
Od wieków zgłębiamy jej tajemnice i tworzymy nowe techniki, które umożliwiają
nam wykorzystanie jej w walce. Loke, chociaż jest niezwykle silna i doskonale
wyszkolona, nigdy nie zbliżyła się w swojej potędze do tych największych z nas.
Dzisiaj na Asmeru, żeby znaleźć naszych wrogów i ukarać ich za to, co zrobili,
sięgnęła do pokładów Mocy samej planety. Korzystanie użytej przez nią techniki,
uchodziło za prawdziwy temat tabu. Aby wzmocnić się w ten sposób, konieczne
jest zabranie życiodajnej energii innym. Z tego, co pani mówi, wynika, że
niejako posiliła się Mocą, którą odebrała pilotom, zabijając ich przy tym, oraz
zabrała coś samej planecie. Niestety Moc ma to do siebie, że jeśli jej
użytkownik przyjmie jej do siebie zbyt wiele ponad swoje naturalne
ograniczenia, jego ciało i umysł nie są w stanie wytrzymać takiego obciążenia.
To, co teraz obserwujemy, to właśnie przeciążenie. Dlatego też dzieci, wokół
których nagromadzone są duże ilości Mocy, nie mogły się do niej zbliżyć nie
wywołując pogorszenia jej stanu.
- No
dobrze… - Anuka pokręciła energicznie głową, jakby ten gest miał sprawić, że
otrzymane właśnie informacje same wskoczą na swoje miejsce, układając się w
jasną całość. – Przyjęła na siebie za dużo energii. To trochę jak z maszynami.
Odpowiednia ilość energii zasili, zbyt duża spowoduje przepalenie obwodów. Co
jednak możemy zrobić, żeby jej pomóc?
Zara
westchnęła zrezygnowana.
- Nic nie
możemy zrobić – przyznała niechętnie. – Wykorzystując porównanie do maszyn…
Większość obwodów Loke została przepalona przez Moc. Jej ciało jest osłabione.
Widać, że walczy o przetrwanie. Niestety to jest walka, którą musi stoczyć
samotnie. Albo zregeneruje to, co zepsuła, albo zginie. Pozostaje nam mieć
jedynie nadzieję, że się jej uda.
-
Najwyższy Przywódca był przekonany, że może jej pani pomóc, Lady.
- Bardzo
schlebia mi ta wiara w moje umiejętności – przyznała Zara. – Prawda jest jednak
taka, że tutaj wszystko zależy od samej Loke.
Anuka
przygryzła wargę, jakby o czymś intensywnie myślała.
- Zostań
przy niej – zasugerowała Zara. – Ja powinnam się trzymać z daleka. Jeśli jej
stan ulegnie zmianie, informuj mnie. Jeśli zginie…
Kobieta
przerwała. Jej wargi zacisnęły się tak mocno, że stały się jedynie ledwo
widoczną linią na tle białej skóry.
- Co
jeśli zginie?
- Jeśli
zginie, nie będziesz chciała być w pobliżu, gdy dowie się o tym Najwyższy Przywódca.
- Już raz
mu powiedziano, że odeszła, prawda?
- Tak…
Uwierz mi, kiedy mówię, że nikt nie chce go ponownie widzieć w takim stanie.
Bespin,
układ Anoat
34 ABY
Hux
wsłuchiwał się w komunikat i nie mógł uwierzyć w jego treść.
Wielka
platforma lądowiska, na której jeszcze chwilę temu znajdował się Najwyższy
Przywódca, została wysadzona. Członkowie Ruchu Oporu przed opuszczeniem planety
musieli rozlokować ładunki wybuchowe o ogromnej sile. Kiedy Rey uciekła, bomby
zostały zdetonowane, rozrywając na kawałki znaczną część wielkiej budowli
wystającej ponad chmury.
Myśliwiec
typu X-wing, manewrując pomiędzy jednostkami Najwyższego Porządku, wydostał się
z atmosfery planety i wykonał skok w nadświetlną, znikając ze wszelkich
radarów.
- Jakie
rozkazy, Generale?
Armitage
spojrzał na Admirała Ariza. Niestety nie wiedział, jak odpowiedzieć na zadane
mu pytanie.
Wszystko
zaczęło się od jednego zestrzelonego transportowca. Później problemy zaczęły
się zbierać lawinowo, jak to zazwyczaj bywa. Loke była nieprzytomna i nieznany
był jej stan, a Najwyższy Przywódca… w sumie nie wiadomo, co się z nim działo.
Czy przeżył?
Hux,
wszystko zależy od ciebie, weź się w garść!, upomniał się w myślach.
- Taze –
zwrócił się do stojącego obok ucznia Kylo. – Czy on żyje?
Młody
uczeń patrzył na Generała tak, jakby ten zadał mu jakieś wyjątkowo dziwaczne
pytanie. W końcu jednak otrząsnął się i przymknął lekko oczy, chcąc się lepiej
skupić.
- Nie
wiem – odpowiedział po dłuższej chwili. – Coś się tli, jednak nie jestem w
stanie stwierdzić, czy on jeszcze żyje.
Hux
zaklął w myślach. Oczywiście! Jak zwykle! Czy wszyscy użytkownicy Mocy są tak
bezużyteczni, kiedy ich umiejętności są naprawdę potrzebne?
Żałował,
że nie ma z nimi Loke. Ona z pewnością by wiedziała, co stało się z Kylo.
-
Admirale, proszę wysłać oddział ratunkowy. Mają przeszukać okolicę wieży.
Szukajcie tak długo, aż znajdziecie Najwyższego Przywódcę. Albo jego ciało.
Cokolwiek
się nie stało na Bespin, chciał mieć stuprocentową pewność. Musiał mieć
stuprocentową pewność.
-
Generale. – Młoda, świeżo mianowana pani Wiceadmirał wystąpiła przed swojego
dowódcę. – Proszę o pozwolenie na poprowadzenie działań.
-
Przyznane – rzucił krótko.
***
Siła
wybuchu była ogromna. Pierwszą rzeczą, jaką zarejestrował, było paskudne
uczucie swobodnego spadania w dół, które pojawiając się w snach, zawsze
kończyło błogą chwilę odpoczynku. Później nastąpiła krótka utrata przytomności.
Przez zaledwie kilka sekund jego mózg, nie mogąc oswoić się z sytuacją,
próbował się zresetować. Dopiero po chwili nadszedł moment otrzeźwienia, a wraz
z nim myśl, że ktoś postanowił specjalnie zdetonować platformę, na której się
znajdował.
Przeszło
mu przez myśl, że zaraz zginie.
Cóż… to
byłby wyjątkowo idiotyczny sposób na śmierć. Po tym wszystkim, co do tej pory
przeszedł…
Nie, nie
mógł zginąć. Nie tak, nie teraz!
Spadał
pośród chmur, a wokół niego znajdowała się cała masa elementów zniszczonego
budynku. Co i raz świst powietrza przerywany był przez odgłos kolejnych
wybuchów i zapadających się kondygnacji wielkiej wieży.
Niespodziewanie
zobaczył wyłaniającą się spomiędzy chmur, pomniejszą platformę.
Sięgnął
po Moc i rozpostarł wokół siebie jej wachlarz. Zaczął zwalniać. Podobnie jak
wszystkie elementy budowli, znajdujące się wokół niego. Ogromny pęd, jaki towarzyszył
swobodnemu spadaniu, został wytracony do bezpieczniejszej prędkości. Nim dotarł
do platformy, był prawie pewien, że nic poważnego mu się nie stanie.
Nie
zdążył się zatrzymać całkowicie. Jego ciało uderzyło o betonową powierzchnię.
Siła spotkania z pomniejszym lądowiskiem była tak duża, że z jego płuc wyrwały
się ostatnie resztki powietrza. Walcząc o nabranie oddechu, spróbował się
osłonić kokonem Mocy, który miał go uchronić od spadających elementów.
Kolejne
kilogramy gruzu zasypywały jego ciało.
Walczył.
O każdy
kolejny oddech. O utrzymanie swojej osłony na tak długo, jak było to konieczne.
Kiedy
deszcz odłamków ustał, próbował dźwignąć się na nogi. Metodycznie przebijał się
przez więżące go warstwy.
Musiał
przyznać, że nie spodziewał się po Ruchu Oporu tak śmiałego czynu, jak
wysadzenie jednej z najważniejszych budowli w Mieście Chmur tylko po to, żeby
mieć szansę na pozbycie się Najwyższego Przywódcy. Dobrze to sobie zaplanowali.
Jeszcze przed przybyciem wrogich oddziałów ewakuowali miasto. Słusznie uznali,
że wszyscy, którzy wiedzieli o obecności Ruchu Oporu na Bespin, są w równie
wielkim niebezpieczeństwie, co sami członkowie rebelii. Została tylko ona, Rey.
Jej zadaniem było zmusić go do lądowania. Miała zająć go walką i uciec w
odpowiednim momencie, żeby móc zdetonować przygotowane zawczasu ładunki.
Dał się
złapać jak ostatni idiota. Miał wrażenie, że dziewczyna jest gotowa na ich
ostateczny pojedynek, że chciała z nim walczyć, żeby się go samodzielnie
pozbyć. Mylił się, i to bardzo.
Ruch Oporu
popełnił jednak błąd. Nie docenili go i jego umiejętności. Chociaż plan mógłby
się powieść w przypadku kogoś słabszego, jego nie tak łatwo było powstrzymać.
Kiedy w
końcu się uwolnił, czuł, że jest zlany potem. Był cały poobijany. Jego czarne
szaty pokrywał szary pył. Dodatkowo w kilku miejscach na jego skórze pojawiły
się krwawiące rozcięcia.
Zignorował
jednak ból. W pierwszej kolejności sprawdził, czy pomniejsza platforma wytrzyma
odpowiednio długo. Zadowolony z przeprowadzonych oględzin usiadł i czekał.
Nie mógł
skontaktować się bezpośrednio z Huxem. Jedyną rzeczą, jaką miał przy sobie, był
miecz świetlny. Wszystkie urządzenia komunikacyjne i namierzające znajdowały
się w myśliwcu, który znajdował się gdzieś w głębi gazowego giganta. Mógł
jedynie czekać, aż jego ludzie go znajdą.
Spróbował
sięgnąć poprzez Moc do swojego ucznia. Niestety od młodego mężczyzny
pozostawionego na Might wyczuł jedynie strach i dezorientację. Nic
więcej. Nie mógł się przebić do chłopaka, żeby przekazać mu informację. Ten za
bardzo chronił swój umysł przed zewnętrzną interwencją.
-
Nieprzydatny idiota – warknął do siebie Kylo i ciężko opadł na pobliską kupę
gruzu.
Nie
pozostało mu nic innego, jak czekać na rozwój sytuacji.
Mimowolnie
wrócił myślami do stanu Loke. Wcześniej nie chciał o niej myśleć, gdyż wtedy
jego strach i złość urastały do niewyobrażalnych rozmiarów. Wolał odepchnąć od
siebie tę część własnej osoby, która kazała mu rzucić wszystko i wrócić
natychmiast na Rakata Prime, żeby móc być przy niej.
Chciał ją
zobaczyć, tak bardzo chciał ją zobaczyć. Nie chorą i osłabioną. Chciał widzieć
jej uśmiech, wesołe ogniki w jej oczach. Chciał móc ją przytulić do siebie.
Poczuć jej ciepło.
Nie mógł
się doczekać momentu, w którym ponownie będzie musiał znosić jej tyrady
na temat zagadnień, których sam nigdy nie uznałby za ważne dla Najwyższego
Porządku.
Przez
cały tydzień jej nieobecności czuł się, jakby siedział na uzbrojonym pocisku
dalekiego zasięgu. Niby udawał, że wszystko jest z nim dobrze. Tak naprawdę
jednak był daleki od tego stanu stabilizacji, który zapewniała mu sama jej
obecność. Z każdym kolejnym dniem zbliżał się coraz bardziej do granicy
wielkiego wybuchu. Kiedy już miał nadzieję, że lada moment się zobaczą, dotarła
do niego informacja o ataku.
Nawet
jeśli czasami złościł się na nią za jej zachowania, potrzebował jej do życia
równie mocno co wody. Już miał okazję się przekonać, jak źle z nim było, gdy
myślał, że ją stracił.
Nie
chciał za nic, żeby sytuacja się powtórzyła.
Nie,
sytuacja nie mogła się powtórzyć. Teraz zbyt wiele zależało od ich dwójki, a on
sam sobie najzwyklej w świecie nie da rady.
Musiał
wierzyć, że cokolwiek działo się z Loke, będzie dobrze.
***
Odgłos
silników myśliwca wyrwał go z zamyślenia. Szybko odpalił swój miecz świetlny,
mając nadzieje, że czerwona poświata zwróci uwagę pilota.
Nie
musiał czekać długo. Zobaczył podłużną maszynę, która powoli kierowała się w
dół, aż zawisła na wysokości zajmowanej przez niego platformy.
Właz
kokpitu odsunął się i zobaczył kobietę o jasnych włosach. Wiceadmirał Sara
Takume podniosła się na zajmowanym siedzeniu pilota. Zasalutowała mu
regulaminowo.
- Wodzu,
dobrze pana widzieć! – Próbowała przekrzyczeć wizg silników. – Nie mogę
wylądować na tej kupie gruzu. Da pan radę się do mnie dostać?
Podniósł
się z zajmowanego miejsca i podszedł do brzegu platformy. Kobieta ponownie
zajęła swoje miejsce i chwyciła za ster. Delikatnie manewrując drążkiem
sterowniczym, próbowała jak zbliżyć się jeszcze w jego stronę.
Powstrzymał
ją ruchem ręki.
-
Wystarczy!
Widział,
jak popatruje na niego niepewnie. Od otwartego kokpitu dzieliła go odległość
około trzech metrów. Dla normalnego człowieka to była zbyt duża odległość, żeby
pokonać ją jednym skokiem.
Wetknął
swój wyłączony już miecz za pas i odepchnął się od platformy.
Wspomagając
się Mocą, wykonał skok. Jego dłonie zacisnęły się pewnie na jednym z elementów
statku. Kiedy uderzył w maszynę, ta poruszyła się lekko pod jego ciężarem.
Wiceadmirał nie pozwoliła jednak jednostce na znaczącą zmianę pozycji, sprawnie
kontrując zderzenie.
Wspiął
się do kokpitu i zajął miejsce przeznaczone dla snajpera.
- Generał
Hux się ucieszy, kiedy dowie się, że jest pan cały, Wodzu – rzuciła, gdy kabina
zamknęła się nad nimi, częściowo ograniczając hałasy z zewnątrz.
Kylo w
tym momencie cieszył się, że nie mogła dostrzec jego twarzy. Jego brwi
podjechały bowiem wysoko w wyrazie zdziwienia. Wcześniej od razu założył, że
jego ludzie będą go szukać. Nie myślał o Generale. Teraz jednak, kiedy kobieta
o nim wspomniała, Kylo nie mógł powstrzymać się od myśli, że jedyną informacją,
jaka prawdziwie by ucieszyła Huxa, byłaby ta dotycząca jego śmierci. Wtedy
Generał miałby wszystko dla siebie. Najwyższy Porządek i…
- Czy
udało się zestrzelić wrogi myśliwiec? – zapytał, próbując przerwać ciąg myśli,
które kierowały się w niewłaściwym kierunku.
-
Niestety uciekł.
Zaklął
cicho pod nosem.
-
Przyszły nowe informacje od załogi Pride?
- Wiemy
jedynie, że udało im się powrócić na Rakata Prime. Nie mamy jednak żadnych
informacji na temat stanu Lady Ren.
Rey uciekła,
Ruch Oporu prawie go zabił, Loke nadal była nieprzytomna…
Położył
głowę na oparciu fotela. Miał szczerą nadzieję, że tego dnia nie otrzyma już
żadnych złych wiadomości.
Rakata
Prime
34 ABY
Zara
stała za grubą szybą oddzielającą główną część skrzydła medycznego od
pomniejszego gabinetu, w którym została ulokowana Loke wraz z czuwającą nad nią
Anuką. Zarze towarzyszyła dwójka dzieci, które przybyły na Rakata Prime
wspólnie z załogą Pride.
Mistrzyni
Zakonu przyglądała się swoim małym podopiecznym, wiedząc, że to właśnie w jej
towarzystwie spędzą większość czasu w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy.
To ona będzie ich uczyć władać Mocą oraz odkrywać przed nimi tajniki walki na
miecze świetlne.
Większość
młodych rekrutów byłaby zafascynowana opowieściami o tym, co na nich czeka w
Świątyni. Suzę i Mittę całkowicie pochłonęły wydarzenia, których świadkami byli
na Asmeru. Ich dziecięce główki zaprzątał również niepokój o stan Loke.
Zara
zastanawiała się, jak to się stało, że młoda Mistrzyni tak szybko zaskarbiła
sobie dziecięcą sympatię.
- Ktoś
idzie – odezwał się nagle Suza, patrząc na Zarę.
Kobieta,
wyrwana z zamyślenia, szybko sobie uzmysłowiła, że chłopiec ma rację. Spięła
się w sobie, kiedy rozpoznała mroczną aurę potężnej Mocy, rozpościerającą się
wokół zbliżającego się do nich mężczyzny.
Drzwi do
gabinetu medycznego otworzyły się i do środka pomieszczenia wszedł Kylo.
Najwyższy Przywódca wyglądał tak, jakby miał za sobą ciężki bój. Jego czarne
szaty już dawno przestały być czarne. W kilku miejscach materiał był naderwany,
a twarz mężczyzny znaczyły nowe rany, które wymagały opatrzenia.
W oczach
Najwyższego Przywódcy malował się obłęd. Dzieci najwyraźniej doskonale
wyczuwały nastrój nieznanego sobie człowieka, ponieważ instynktownie schowały
się za znaną im już Zarą, pokładając ufność, że kobieta nie pozwoli na
wyrządzenie im jakiejkolwiek krzywdy.
Zaraz za
Kylo do skrzydła medycznego wkroczył Generał Hux. Ten dla odmiany wyglądał jak
zwykle nienagannie. Jedynie bliżej nieokreślony grymas twarzy obrazował złość i
strach, które Zara mogła wyczuć od mężczyzny poprzez Moc. Musiała przyznać, że
Hux świetnie się maskował ze swoimi wewnętrznymi rozterkami.
-
Mistrzu! – Skłoniła się przed Renem, ściągając na siebie jego uwagę. – Dobrze
cię widzieć.
- Gdzie
ona jest?
Wskazała
na pomieszczenie znajdujące się za jej plecami. Kylo zbliżył się do szyby i
utkwił swój wzrok w delikatnej sylwetce leżącej na łóżku Loke.
- Co z
nią? Udało się coś ustalić? – Hux, jak zwykle rzeczowy, zatrzymał się w
bezpiecznej odległości od pozostałej czwórki.
- I tak,
i nie – zaczęła spokojnie Zara. Bała się złości, którą wyczuwała od Kylo.
Chciała jednak za wszelką cenę zachować pozory spokoju, świadoma tego, że jej
strach nie wpłynie na nikogo pozytywnie. – Doznała przeciążenia od ilości Mocy,
którą w siebie wchłonęła. W tej chwili żadne leki jej nie pomogą. Musi sama
poradzić sobie ze szkodami, jakich narobiła w swoim organizmie.
-
Stworzyła swoją projekcję – odezwał się Kylo, nie odrywając wzroku od ściany. –
Kiedy odnalazła Ruch Oporu na Bespin, ich Jedi ją wyczuła. Loke stworzyła
projekcję i spotkała się z nimi.
Zaraz
gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Co ona
miała w głowie! – wykrzyknęła. – Przecież to mogło ją zabić!
-
Najwyraźniej uznała, że ta Moc, którą zgromadziła, jej wystarczy.
Głupia,
głupia dziewucha.
Zara
pokręciła głową do swoich myśli.
- Starczy
tego gadania – stwierdził nagle Kylo.
Zara
zobaczyła, jak mężczyzna wyciąga dłoń w stronę panelu sterowniczego, jakby
chciał otworzyć drzwi i dostać się do środka gabinetu.
- Nie!
Nie wolno!
Nim miała
szansę zareagować, Suza rzucił się do przodu i chwycił za poły płaszcza Kylo,
próbując odciągnąć mężczyznę od drzwi.
Złość
Najwyższego Przywódcy zrobiła się jeszcze bardziej wyczuwalna. Odwrócił się
błyskawicznie i chwyciwszy za przód koszuli Suzy, podniósł chłopca tak wysoko,
żeby móc spojrzeć mu w twarz.
- Co ty
wyrabiasz, gówniarzu?
Zara
czuła, jak strach ogarnia chłopca. Niespodziewanie jednak zła emocja zniknęła i
dziecko stało się idealnie opanowane. Młody użytkownik Mocy bardzo mocno
skojarzył się jej w tym momencie z samą Loke.
Kylo sam
musiał zauważyć to podobieństwo, gdyż w jednej chwili jego złość opadła.
Przyglądał się tylko chłopcu z niemałym zaciekawieniem.
-
Mistrzyni powiedziała, że nie wolno – wyjaśnił chłopiec, patrząc pewnie w twarz
Kylo. – Obecność takich jak my szkodzi Loke. Nie możesz się do niej zbliżyć.
Nie pozwolę!
Na
potwierdzenie swoich słów, wziął zamach i spróbował kopnąć Kylo. Najwyższy
Przywódca bez problemu zamknął dziecięcą nogę w żelaznym uścisku wolnej dłoni.
- Jak
chcesz mnie powstrzymać, musisz postarać się bardziej – warknął na chłopca.
- Wodzu…
- odezwał się nieśmiało Hux spod swojej ściany.
Kylo
obdarzył go jednym spojrzeniem i to wystarczyło, żeby uciszyć Generała.
- No, to
jak chcesz mnie zatrzymać? – zwrócił się ponownie do chłopca.
Zarze nie
bardzo podobała się ta sytuacja. Nie czuła się jednak na siłach, żeby
interweniować. Jedyna osoba, która mogłaby to powstrzymać, leżała właśnie
nieprzytomna za ścianą.
Wzbierająca
w Suzie Moc dała o sobie znać. Chłopiec całkowicie instynktownie wyprowadził
potężny cios w stronę Kylo. Chociaż siła dziecka była imponująca, nie mógł się
on równać z Najwyższym Przywódcą. Uderzenie spłynęło po Renie jak woda.
Odstawił
chłopca na ziemię.
- Jak
Loke się już łaskawie obudzi – zwrócił się do Zary – ma zająć się szkoleniem
chłopca. Osobiście. I nie interesuje mnie, co będzie miała do powiedzenia w tym
temacie.
Zaczął
się kierować do wyjścia.
- Skoro
ja nie mogę tutaj zostać, was też nie powinno tutaj być. – Spojrzał na
Generała. – Idziemy, Hux.
Zara
patrzyła na odchodzących mężczyzn.
- Tak
swoją drogą, to widziałeś gdzieś mojego zidiociałego ucznia?
- Nie,
nie widziałem. I lepiej, żebym go nie widział.
- Fakt.
Na jego miejscu…
Nie
usłyszała reszty rozmowy, gdyż drzwi zamknęły się za wychodzącymi mężczyznami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz