czwartek, 22 lutego 2018

Rozdział VIII

Rakata Prime
34 ABY

Ludzie w białych uniformach przepychali się nieustannie, zmierzając w tylko sobie znanych kierunkach. Huki i trzaski były tak głośne, że uniemożliwiały jakąkolwiek rozmowę. Obłoki gorącej pary strzelały w powietrze, sprawiając, że nawet najbardziej zaprawieni w bojach, co i raz przecierali czoła, chcąc pozbyć się kropli potu.
- Ten Rator’hai jest tak surowy, że zaraz zacznie spierdalać mi z talerza!
Pani Qui wzięła szeroki zamach, i chociaż zdawało się to niemożliwe przez różnicę wzrostu, zdzieliła jednego z kucharzy wilgotną ścierą w sam czubek głowy. Napastowany nieszczęśnik, najwyraźniej pogodzony z własnym losem, nawet nie próbował w jakikolwiek sposób uniknąć cielesnej kary wymierzonej przez szefową.
Sara Qui, znana wszystkim lepiej jako Pani Qui, była kobietą około trzydziestki. Jedyną cechą, jaka zdawała się łączyć ją ze starszym bratem, był niewielki wzrost. Kobieta należała do gatunku nad wyraz potężnych. Wiceadmirał Yotori, przyglądający się kuchennej bitwie z kąta pomieszczenia, był gotów przysiąc, że Panią Qui było łatwiej przeskoczyć, niż obejść. Nosiła krótkie kasztanowe włosy, schowane pod czepkiem. Jej twarz była nadzwyczaj toporna i w żaden sposób nie można jej było nazwać ładną, ani nawet przystojną.
Pomimo swej nieprzyjemnej dla oka powierzchowności i jeszcze mniej przyjemnego charakteru, Pani Qui była osobą niezwykle szanowaną przez wyższych stopniem oficerów. Była bowiem niekwestionowaną mistrzynią swojego fachu. Wiceadmirał wątpił, czy w Galaktyce znajdował się inny kucharz, który potrafiłby spod swojej ręki wypuścić takie cuda, jak te, które serwowała wojskowym Pani Qui.
- Pani Qui! – Yotori w końcu zebrał się na odwagę i podszedł do kobiety. – Generał Hux chce wiedzieć, czy wszystko będzie gotowe na jutrzejszy wieczór? Zgodnie z planem?
Kobieta posłała mu takie spojrzenie, że zaczynał się cieszyć, iż nie była spokrewniona z tymi istotami zamieniającymi ludzi w kamień, o których kiedyś słyszał.
- Czy ja kiedykolwiek czegoś nie zrobiłam? – Pani Qui wzięła zamach. Chociaż Yotori próbował się zasłonić rękoma i uniesioną nogą, mokra szmata dosięgła celu, zostawiając po sobie bolesną pręgę na jego grzbiecie. – Czy ja kiedykolwiek kogoś zawiodłam? – Kolejny zamach i kolejna nieudana próba osłonięcia się przed jakże wymyślnym narzędziem tortur. Yotori zaczynał rozumieć biednego kucharza, który nawet nie starał się uniknąć kary. Najwyraźniej bicie ludzi było kolejnym z rozlicznych talentów Pani Qui. – Czy ja kiedykolwiek…
Nie skończyła. Yotori, mając w głębokim poważaniu swoją wiceadmiralską dumę, zwyczajnie zaczął uciekać. Pomimo hałasów dobiegających z kuchni, jeszcze na korytarzu słyszał niosące się za nim wrzaski.
Miała parę w płucach, trzeba to było kobiecie przyznać!
Skierował się do windy. Opuścił piwnice i udał się na przedostatnie piętro wielkiej wieży, mając zamiar zdać sprawozdanie Generałowi, który w pełni świadom charakteru Pani Qui, wysłał Yotoriego na spotkanie z Bestią.
Kiedy Wiceadmirał wszedł do generalskiego gabinetu, w środku, poza Huxem, zastał Admirała Hakari oraz Lady Ren.
Jak już o dziwnych kobietach mowa…
Lady Ren, bardzo z czegoś niezadowolona, okładała właśnie Huxa teczką z raportami. Generał, najwyraźniej nie widząc innej możliwości, znosił wszystko z cierpiętniczą miną.  
Co one wszystkie mają z tym biciem?, przeszło przez głowę Wiceadmirała.
Hux, dla którego kolejny świadek jego upokorzenia był jednym za wiele, poderwał się nagle z fotela.
- No i co ja mam z tym niby zrobić? – Teczka po raz kolejny uderzyła w rudą głowę. – I przestań mnie tym okładać! Za kogo ty się masz, sikso jedna!
- Za siksę, której za dużo wolno! – Odpowiedział mu wrzask Loke. – Jak nie będziesz słuchał, co do ciebie mówię, to będziesz tak dostawał!
Wzięła kolejny zamach. Hux chwycił ją za przegub. Przez moment był tak zadowolony z siebie, że nie zauważył lewej ręki zaciśniętej w pięść, nadlatującej z drugiej strony.
Yotori zbliżył się do swojego bezpośredniego przełożonego.
- A tej dwójce to o co chodzi?
- Generalnie? Oni tak od trzech dni. Hux uparł się, że nauczy Loke ekonomii. Lady Ren nie jest chyba specjalnie szczęśliwa, bo od wczoraj albo się biją albo na siebie wrzeszczą.
- Dlaczego Generał uczy Lady Ren ekonomii?
- Mnie nie pytaj, ja tutaj jestem tylko prostym żołnierzem. – Hakari uniósł dłonie w obronnym geście. Jego mina jasno wskazywała, że Admirał nie rozumie sytuacji i zrozumieć nie chce.
- Aha. – To był jedyny komentarz na jaki było stać Yotoriego.
Nagle Wiceadmirał poczuł się dziwnie. Kiedy spojrzał ponownie w stronę kłócących się rudzielców, zobaczył dwie pary oczu wpatrujące się w niego z niepokojącą intensywnością.
- Pani Qui mówi, że wszystko będzie gotowe na czas – wykrzyknął i po raz drugi tego dnia salwował się ucieczką.

***

Hakari popatrzył za znikającym podwładnym. Zazdrościł młodemu mężczyźnie tej lekkości ducha, która pozwalała mu na wykonanie tak śmiałego manewru, jak ucieczka z generalskiego gabinetu. Admirał od ponad pół godziny zastanawiał się, jak to się stało, że dał się zamknąć w tej niewielkiej klitce z dwójką wariatów.
I to nie tak, że nie szanował Huxa. Był pełen podziwu dla osiągnięć młodego Generała. Nadmiar stresu zdawał się jednak odciskać swoje piętno na mężczyźnie, który powoli przestawał nad sobą panować. Zachowanie spokoju przychodziło mu szczególnie trudno w obecności młodej Lady Ren, która nie szczędziła mężczyźnie obleg, złośliwych komentarzy i fizycznych reprymend.
Saul nie raz słyszał o tym, że Loke była wyjątkowo… nietypową osóbką. Domyślał się, że to właśnie przez to dziewczyna była przez tak długi czas nieobecna w życiu Najwyższego Porządku. I w sumie nie było co się dziwić. Jej zdolność wyciągania z ludzi wszystkiego co najgorsze zdawała się nie mieć granic.
Od czego ich kłótnia zaczęła się tym razem?
Ah, tak…
Hakari przyszedł poinformować Huxa o tym, że załogi krążowników Domination i Fury przybyły już na Rakata Prime, a Admirałowie i Wiceadmirałowie sprawujący dowodzenie nad tymi jednostkami są właśnie w trakcie wspólnego posiłku w oczekiwaniu na przydział kwater. W tym momencie Loke wystrzeliła, drąc się na Huxa, że Najwyższy Przywódca wyraźnie nakazał, żeby Admirałowie nie mieli ze sobą kontaktu do momentu rozpoczęcia oficjalnego obiadu przed spotkaniem całego Dowództwa. Hux zaczął odwrzaskiwać coś o tym, że nic takiego mu nie mówiła i jeśli sądzi, że mówiła, to najpewniej nawdychała się czegoś szkodliwego w Świątyni. Na dalszy rozwój wydarzeń nie trzeba było długo czekać. W ruch poszły przybory biurowe, teczki z raportami, jakiś archaiczny podręcznik do ekonomii, a w ostatecznym rozliczeniu same pięści.
Kiedy na chwilę zapanował spokój, Hakari popatrzył na dwójkę zmagającą się w dziwnym pojedynku o dominację. Jak już skutecznie wypłoszyli Yotoriego Yotoriego z gabinetu, wrócili do wzajemnego mierzenia się groźnymi spojrzeniami.
- Admirale Hakari! – Hux podniósł głos bardziej, niż to było konieczne. – Proszę w tej chwili rozdzielić załogi Domination i Fury! Zgodnie z zaleceniami Najwyższego Przywódcy załogi statków mają nie mieć ze sobą żadnego kontaktu do jutrzejszego popołudnia!
- Jak niby mam to zrobić, Generale?
- Weź ich w areszt, jeśli to konieczne! Masz coś wymyślić! WYKONAĆ!
Hakari zasalutował i opuścił pokój.
W głębi ducha nie mógł się doczekać, aż wszyscy nieproszeni goście wyjadą i zostawią jego ukochaną Rakata Prime w spokoju.

***

Loke przekręciła się na łóżku i popatrzyła na ozdobny strój zawieszony na drzwiach szafy.
Już od jakiegoś czasu czuła narastający stres, któremu poddawali się powoli wszyscy, znajdujący się w bazie na Rakata Prime. Ona i Hux kłócili się niemalże przy okazji każdego spotkania. I to nie były tylko sprzeczki słowne. Oboje odczuwali tak wielką potrzebę wyzbycia się negatywnych emocji, że przechodzili do rękoczynów, mając nadzieję, że w ten sposób zyskają chociaż tymczasową ulgę.
Kylo od wcześniejszego wieczora chodził jak struty. Trzykrotnie przedyskutowali wszystkie pomysły i plany, jakie miał zaprezentować Dowództwu. Na początku oboje byli z nich zadowoleni. Niestety im bliżej było spotkania, tym bardziej narastały wszelkie wątpliwości.
- Nie chcę tam iść – wyjęczała Loke, naciągając na głowę kołdrę. Wiedziała, że jej zachowanie jest cholernie dziecinne. Po cichu liczyła jednak na to, że nawet jeśli jej problemy nie zostaną magicznie rozwiązane, to przynajmniej poczuje się lepiej z myślą o nich.
Kiedy przez dłuższą chwilę nie doczekała się żadnego komentarza ani odpowiedzi, wystawiła głowę spod kołdry. Kylo leżał na brzuchu, podobnie jak ona, próbując za wszelką cenę ukryć się przed światem.
- Kylo?
Poruszył się. Jego dłoń bezbłędnie odnalazła jej własną i zacisnęła się na niej mocno.
- Wiesz, na co mam w tej chwili ochotę? – Pytanie zadał wprost w swoją poduszkę.
- Na co takiego?
- Na to, żeby ukraść jakiś statek i spierdzielić stąd tak szybko, jak to tylko możliwe.
Zaśmiała się. Z jakiegoś powodu ta idiotyczna sugestia złożenia broni i ucieczki przed problemami przyniosła jej nieoczekiwaną ulgę.
- Nie… Coś takiego powinniśmy sobie zostawić jako plan awaryjny. Dopiero jak już wszyscy uznają, że jesteśmy idiotami, których szczerze nienawidzą, to weźmiemy tyłek w troki i uciekniemy.
Teraz on się zaśmiał.
- Chodź do mnie.
Posłuszna jego słowom, zbliżyła się i pozwoliła, żeby ją objął.
Poczuła się jeszcze lepiej. Jak tak dalej pójdzie, to może do końca tygodnia będzie w stanie podnieść się z łóżka i zrobić to, co konieczne.
- Nie wiem, jak dałbym sobie z tym wszystkim radę bez ciebie. – Ciepły oddech połaskotał ją po karku.
- Nie przesadzasz odrobinę?
- Nie.
Słysząc tę pewność w jego głosie, docisnęła do siebie mocniej ramię, którym ją obejmował.
- Damy sobie radę z tym wszystkim – powiedziała nagle z mocą.
- Kto, jak nie my, prawda?

***

Anuka Tobe, kiedy powiedziano jej, że ma pięć dni na opracowanie swoich wynalazków i przygotowanie ich do prezentacji, miała wrażenie, że to aż za wiele czasu. Teraz, kiedy siedziała przy długim, obficie zastawionym stole w wielkiej Sali Spotkań, zaczynała wątpić w swoje przygotowanie.
W pomieszczeniu znajdowali się już prawie wszyscy członkowie Dowództwa. U szczytu stołu pozostały trzy wolne miejsca przeznaczone dla Kylo Rena, Loke Ren i Generała Huxa. Za wolnymi miejscami, zgodnie z zasadą starszeństwa, usadzono siedmiu Admirałów. Kolejne miejsca przypadły jej i jej towarzyszowi, Inżynierowi Qui. Na samym końcu zasiadała piątka Wiceadmirałów.
Inżynier Tobe popatrzyła na swój zegarek. Dziesięć minut spóźnienia. Wiedziała, że nie było to przypadkowe. Wprawienie wszystkich w odpowiedni nastrój miało swój cel i najwyraźniej ten jakże prosty plan działał, gdyż dowódcy krążowników zaczynali powoli okazywać zniecierpliwienie i zaniepokojenie.
Minął kolejny kwadrans, nim drzwi windy otworzyły się i wkroczyła przez nie Wielka Trójca, jak to w ciągu ostatnich dni zwykła określać ich Tobe. Wszyscy ludzie siedzący przy stole, jak na komendę, zerwali się ze swoich miejsc.
Generał Hux wyglądał tak jak zawsze, ubrany w nienaganny mundur z wyraźnymi oznakami zmęczenia rysującymi się pod oczami.
Pozostał dwójka… Cóż, na ten wieczór Rycerze Ren postanowili najwyraźniej zrezygnować ze swoich tradycyjnych strojów.
Najwyższy Przywódca miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę. Na to założył sięgający ziemi, czarny płaszcz. Mężczyzna szedł przed siebie z dumnie podniesioną głową, pewny swojej pozycji lidera.
Loke założyła na tę okazję prostą suknię na ramiączka, wykonaną ze srebrnego brokatu. Tren sukni ciągnął się za kobietą niczym fantastyczny ogon. Jej długie włosy zostały upięte w prosty, elegancki kok, pozostawiając kilka swobodnie opadających pasemek przy samej twarzy.
Co zaskoczyło panią inżynier, dwója Rycerzy była uzbrojona.
Miecz Kylo znajdował się w kaburze specjalnego pasa, który mężczyzna miał zawieszony na biodrach. Rękojeść broni Loke wystawała zza zielonej szarfy, którą była przepasana.
Tobe miała ochotę się uśmiechnąć, widząc, że kobieta zdążyła skonstruować swój miecz z dostarczonych jej przez Anukę materiałów.
- Szanowni państwo – odezwał się Kylo, stając u szczytu stołu. – Witam was na Rakata Prime i zapraszam do wspólnego posiłku.
Wszyscy ponownie zajęli swoje miejsca.
Uczta została rozpoczęta.

***

Posiłek minął w nienaturalnej wręcz ciszy. Zupełnie, jakby każdy bał się odezwać. Anuka czuła się źle, przymuszona przez dziwną atmosferę do nieustannego milczenia. Najwyraźniej równie niezręcznie czuła się większość osób znajdujących się przy stole. Jedynymi, którzy zachowywali spokój byli Kylo, Loke, Armitage i Pan Qui. Tego ostatniego nie należało jednak traktować poważnie. On był mocno aspołeczny.
Kiedy kolacja dobiegła końca, Generał Hux powstał ze swojego miejsca.
Już po pierwszych zdaniach wypowiedzianych przez mężczyznę, Inżynier Tobe zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie czeka ją wysłuchanie całej, starannie przygotowanej przemowy, która miała na celu przedstawienie wszystkim zebranym obecnej sytuacji Najwyższego Porządku. Sytuacji, która kobiecie była już doskonale znana.
Zamiast skupiać się na słowach Generała, Anuka obserwowała pozostałych zebranych przy stole. Była w stanie dostrzec całą gamę uczuć malujących się na ich twarzach. Od szoku i złości, poprzez zwątpienie i niepewność, aż do ponurej satysfakcji.
Kiedy Hux zakończył swoją przemowę, zajął swoje miejsce. Kylo Ren podniósł się ze swojego tronu.
- Po zapoznaniu się z obecną sytuacją Najwyższego Porządku podjąłem decyzje dotyczące szeregu zintegrowanych działań, mających się odbyć w najbliższym czasie. Przede wszystkim przeprowadzimy misje rekrutacyjne, skupiając się na światach Zewnętrznych i Środkowych Rubieży. Działaniami tymi zajmie się, dowodzący krążownikiem Pride, Admirał Tavasz Szliard. Do Admirała i jego załogi dołączy ktoś z członków Zakonu, żeby móc ocenić, czy któryś z rekrutów nie wykazuje wrażliwości na Moc.
Najmłodszy z Admirałów, bo liczący sobie zaledwie dwadzieścia osiem lat mężczyzna, podniósł się z zajmowanego miejsca i skłonił się nisko przed Renem, przyjmując na siebie powierzone mu zadanie.
- Drugim ważnym punktem będzie zbrojny atak na wszystkich tych, którzy nastręczają się naszym rozlicznym sojusznikom w całej Galaktyce. Musimy jasno pokazać, że jesteśmy silni i nie pozwolimy nikomu na jakąkolwiek samowolę szkodzącą naszym interesom. Ponieważ lista układów, które poprosiły o naszą interwencję w ciągu ostatnich tygodni, jest zaskakująco długa, do działań zostaną skierowane załogi Integrity oraz Might. Podobnie jak w przypadku Pride, do każdej z załóg zostanie przydzielony jeden z moich Rycerzy.
Enok Acke podniósł się ze swojego miejsca. Skłonił się lekko.
Malma Ariz poszedł w ślady Enoka. Nie usiadł jednak od razu po oddaniu pokłonu.
- Wodzu… - zaczął niepewnie.
- Tak, Admirale?
- W trakcie ostatnich działań nasza załoga straciła Wiceadmirała. Chciałbym złożyć oficjalną prośbę o wyznaczenie jego zastępstwa.
Kylo skinął lekko głową.
- Generał Hux przyjrzy się kandydatom z Akademii i wskaże osobę odpowiednią do tego awansu.
- Dziękuję.
Kiedy czarnoskóry mężczyzna ponownie zajął swoje miejsce, Kylo potoczył wzrokiem po zebranych, na dłuższą chwilę zatrzymując się na Loke.
- Lady Ren.
Kobieta wstała.
- Wieść o nowym Najwyższym Przywódcy rozniosła się już po Galaktyce – powiedziała rudowłosa. – Wielu przywódców podlegających nam systemów poprosiło o oficjalne spotkanie celem renegocjacji zawartych sojuszy. Najwyższy Przywódca zdecydował, że spotka się ze wszystkimi zainteresowanymi. Postanowił również, że zamiast odbywać długą podróż po Światach Jądra, zorganizujemy jedno duże spotkanie. Na miejsce zebrania wyznaczony został Pałac Imperialny znajdujący się na Courscant. – Zrobiła dłuższą przerwę, pozwalając na to, żeby szmer rozmów rozwiał się po sali. – Od wielu lat budynek jest opuszczony. Chcemy jednak przywrócić mu dawną świetność i uczynić z niego centrum dowodzenia Najwyższego Porządku.
- Przecież to szaleństwo! To niebezpieczne! – Jonathan Durin nie wytrzymał i postanowił jawnie zgłosić swój sprzeciw.
- I o to właśnie chodzi!
- Nie rozumiem…
- Organizacja spotkania z naszymi sojusznikami w miejscu tak ikonicznym jak Pałac Imperialny będzie swoistym zaproszeniem dla Ruchu Oporu. Biorąc pod uwagę, jak bardzo osłabiona została ostatnimi czasy Rebelia, jesteśmy gotowi podjąć ewentualne ryzyko. Jeśli zdecydują się na przeprowadzenie ataku na Courscant, sami wpadną nam w ręce. W ten sposób oszczędzimy sobie wielomiesięcznego trudu ścigania ich po całej Galaktyce.
- Dodatkowo jeśli spotkanie okaże się sukcesem, a my udowodnimy, że jesteśmy w stanie odeprzeć ewentualne ataki na tę planetę, będziemy mogli zorganizować w końcu Centrum Dowodzenia na miarę prawdziwej potęgi, jaką jest Najwyższy Porządek. – Dołączył do wywodu Hux. – Nikt nie planuje pojawić się tam z małymi siłami. Ustalone zostało, że w trakcie działań na Courscant swoje wsparcie zapewnią załogi Domination i Fury. Stardust zajmie się przetransportowaniem dodatkowych oddziałów wojskowych z bazy na Rakata Prime.
- Taka akcja będzie generować ogromne koszty. Czy możemy sobie na to w tej chwili pozwolić? – Siobhan Osa, jedyna kobieta wśród wysokich rangą wojskowych, odezwała się ze swojego miejsca wśród Wiceadmirałów.
- Możemy – zapewniła ją Loke z lekkim uśmiechem majaczącym na ustach. – Uważamy zresztą, że ewentualne koszty związane z taką operacją są niczym w porównaniu z wiadomością, jaką przekażemy światu, odnosząc sukces. Jeśli utrzymamy Courscant i stworzymy tam ośrodek władzy i dowodzenia pokażemy, że jesteśmy silni i nie boimy się zaznaczyć swojej obecności w Galaktyce.
- Najwyższy Przywódca Snoke… - Durin najwyraźniej nie był w stanie zaakceptować pomysłu.
- Snoke jest martwy, Admirale – przypomniał mu Hux. - Popełnił błąd. Nie docenił przeciwnika. Mamy zamiar wyciągnąć nauczkę z tego, co się stało. Zapewniam pana, że ukrywanie się w Nieznanych Regionach w niczym nam nie pomoże. Jeśli nie zaznaczymy swojej obecności, nie pokażemy wszystkim, że jesteśmy silni i ostatnia tragedia nie złamała naszych morale, będziemy wzmacniać pozycję Ruchu Oporu. Nasze wycofanie ułatwia działanie naszemu przeciwnikowi. Trzeba z tym skończyć!
Po sali poniósł się lekki szmer aprobaty dla tych słów.
- Decyzja w tej sprawie została już podjęta – stwierdził twardo Kylo. – W ciągu najbliższych dni zostanie każdemu z państwa przedstawiony dokładny plan działań. Na zakończenie dzisiejszego spotkania oddaję głos Inżynier Tobe.
Anuka poczuła się bardzo dziwnie, kiedy oczy wszystkich zebranych zwróciły się w jej stronę.

***

Po zakończonej prezentacji Anuki rozgorzała zajadła dyskusja, której nikt się nie spodziewał. Część Admirałów poparła pomysły młodej inżynier. Inni wskazywali na bezzasadność wprowadzania wymyślnych innowacji oraz wysokie koszty wiążące się z nimi.
Loke sięgnęła dłonią do skroni. Czuła pulsujący ból, który powoli zaczynał rozsadzać jej czaszkę. Pomimo swoich wcześniejszych obaw, musiała uznać pierwszą część spotkania za całkiem uznaną. Teraz jednak, otwarty sprzeciw części Dowództwa sprawił, że niepokój zaczął ją zalewać nowymi falami. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na zwątpienie. Nie teraz, kiedy od jej pewności i zdecydowania zależało to, czy Kylo poradzi sobie w tej pierwszej konfrontacji z ludźmi, którzy nagle zmienili się ze zwierzchników w podwładnych.
- Najwyższy Przywódca Snoke już dawno odrzucił część z tych projektów – grzmiał Durin.
- Po raz kolejny przypominam, że nie znajdujemy się już pod dowództwem Snoke’a – upomniał go ponownie Hux. – To najlepszy moment na zastanowienie się nad zasadnością wcześniej podjętych decyzji. Osobiście uważam, że część z zaprezentowanych przez Inżynier Tobe rozwiązań zasługuje na uwagę. Nie zapominajmy, że system naprowadzania w nadświetlnej, będący jednym z takich wynalazków, sprawdził się doskonale!
- Powinniśmy skupić się na odbudowaniu zniszczonych krążowników, a nie bawić się w centrum badań! Nie mamy pewności, że te wynalazki, które będą kosztować miliony kredytów, znajdą faktyczne zastosowanie na froncie!
- Nie przekonamy się, jeśli nie spróbujemy. Przecież nie musimy od razu wprowadzać ich na wszystkich jednostkach. Możemy to robić stopniowo – zauważył Szilard.
- Dokładnie! Stopniowe zaopatrywanie jednostek w nowe usprawnienia pozwoli ograniczyć koszty oraz określić ich faktyczną przydatność – poparł młodszego kolegę, dodzący Domination, Fahey O’tita.
Loke uderzyła w stół, zwracając na siebie uwagę zebranych.
- Panowie! Mamy jeszcze czas na podjęcie tych decyzji. Jutro będziemy kontynuować to spotkanie i każdy z panów, na spokojnie, będzie miał szansę na przedstawienie własnych argumentów, które Najwyższy Przywódca z pewnością weźmie pod uwagę.
- Pani to się lepiej zamknie! To są sprawy, na których z całą pewnością nie znają się osoby pani pokroju.
Loke nie zdążyła zareagować. Fala złości zalała pomieszczenie, dając się odczuć nawet tym, którzy byli zupełnie głusi na nawoływania Mocy.
Kylo gotował się w sobie od dłuższej chwili i najwyraźniej słowa Durina przerwały tamę, która ostatkiem sił powstrzymywała gorący wybuch.
Głowa Admirała uderzyła w blat stołu. Kiedy mężczyzna się wyprostował z widocznym trudem, Loke dostrzegła stróżkę krwi spływającą z jego nosa.
W pomieszczeniu zaległa cisza.
- Mam dość pana niesubordynacji, Admirale – wycedził Kylo, najwyraźniej starając się nie podnosić głosu. – Pozwala sobie pan na zbyt wiele w tej dyskusji. Jeszcze jedno słowo w tym tonie, a zostanie pan pociągnięty do odpowiedzialności!
Kiedy nikt, łącznie z Admirałem, nie odważył się zabrać głosu, Kylo odezwał się ponownie.

- Na dzisiaj kończymy. Jutro o tej samej porze wrócimy do tej rozmowy. Mam nadzieje, że spotkam się z bardziej rozsądnymi argumentami niż ten, który głosi, że mój poprzednik postąpiłby inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz