poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Rozdział XXI


Rakata Prime
34 ABY

Następne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że Loke, nadal skołowana niedawnym przebudzeniem, nie do końca była w stanie zarejestrować, co dzieje się wokół niej. Hux, który opuścił ją na chwilę, żeby poinformować Kylo o jej przebudzeniu, wrócił do sali i zapowiedział, że jeśli tylko jest w stanie, ma natychmiast udać się do Świątyni.
Po zapewnieniu Generała, że jest w stanie ustać i chodzić o własnych siłach, została przeprowadzona do niewielkiego pojazdu grawitacyjnego, który czekał już przed głównym budynkiem bazy. W towarzystwie Huxa zajęła miejsce na tylnej kanapie pojazdu i bez słowa pozwoliła dostarczyć się do Świątyni.
Przez krótki czas trwania podróży próbowała poskładać do kupy wszystkie szczątki informacji, które otrzymała zaraz po przebudzeniu. Miała wrażenie, że jej mózg nadal nie osiągnął pełnej sprawności, zmuszony do przestawienia się na inną rzeczywistość, niż ta, której doświadczała w dziwnym miejscu otoczonym bielą.
Gdy zatrzymali się pod wrotami świątyni, Hux pomógł jej wysiąść z pojazdu i poprowadził ją w głąb wielkiej budowli.
- Powinniśmy się spotkać tak szybko, jak to będzie możliwe – odezwał się nagle Generał.
- Wiem. Odezwę się do ciebie, jak tylko będę miała możliwość. Opowiesz mi wtedy dokładnie o tym wszystkim, co się wydarzyło w ciągu tych dwóch tygodni.
- Nie będzie tego wiele – zaznaczył od razu. – Pozostaje jednak sprawa naszych działa w zaprzyjaźnionych sektorach i spotkania na Coruscant.
- Kylo się tym nie zajął przez ostatnie dwa tygodnie? – Nie próbowała nawet ukryć swojego zdziwienia.
- Miłościwie nam panujący Najwyższy Przywódca nie ma ostatnio najlepszego humoru. Przez kilka pierwszych dni było całkiem znośnie. Później jednak… sama zobaczysz.
- Nie próbuj mnie straszyć.
- Nie straszę. Informuję. Od razu informuję również o tym, że potrzebuję twojej pomocy, żeby wszystko wróciło na prostą.
- Zobaczę, co da się zrobić – zapewniła.
W ciągu całego swojego życia nigdy nie bała się Kylo. Miała pewność, że jest jedyną osobą, której ten człowiek nie skrzywdziłby umyślnie. Informacja, którą dostała od Huxa, sprawiła jednak, że obiecała sobie, iż będzie postępować ostrożnie w trakcie tego spotkania z przyjacielem. Domyślała się, że Kylo nie znajdował się w najlepszym stanie. W końcu dlaczego nie przybył do niej? Kazał jej stawić się w Świątyni chwilę po tym, jak odzyskała przytomność. Przecież musiał wiedzieć, że nie znajdowała się jeszcze w najlepszym stanie.
Chociaż może nie wiedział?
Cóż… Niezależnie od powodów Loke nie potrafiła zrozumieć postępowania swojego przyjaciela. Nie była zadowolona z tego, że nie było go przy niej. Nie podobało jej się to, że najwyraźniej Kylo zaniedbywał swoje obowiązki jako Najwyższy Przywódca. Dodatkowo, chociaż było to niezwykle małostkowe, była pewna, że po informacji Huxa Kylo, tak szybko jak to tylko będzie możliwe, pojawi się obok jej szpitalnego łóżka. Jego wezwanie, zamiast osobistego stawiennictwa, zabolało ją mocniej, niż przypuszczała.
Poczuła, że Hux się zatrzymał, zmuszając ją do tego samego. Zorientowała się, że dotarli na najwyższy poziom Świątyni, gdzie znajdowały się kwatery przeznaczone na wyłączny użytek Najwyższego Przywódcy.
- Zostawię cię tutaj. – Uwolnił jej dłoń spod swojego ramienia. – Powodzenia.
To powiedziawszy, Hux wycofał się spod drzwi, zostawiając ją samą sobie.
Weszła do niewielkiego salonu, który był przedsionkiem wielkich kwater. Kylo siedział w fotelu zwrócony w jej stronę. Spodziewała się, że ucieszy się na jej widok. Sroga mina, która malowała się na jego twarzy, przeczyła jednak jej założeniom.
- Jesteś z siebie zadowolona? – zapytał, kiedy zamknęła za sobą drzwi i zbliżyła się w jego stronę.
- Wyspałam się, dzięki, że pytasz.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
- Od początku mówiłem ci, że ta misja wiąże się z ryzykiem. Ostrzegałem, mówiłem, że mam złe przeczucia. Uparłaś się jednak, żeby polecieć. Zamiast zajmować się naszymi sprawami, bawiłaś się w najlepsze w towarzystwie Inżynier Tobe, nie dbając przy tym zupełnie o własne bezpieczeństwo. Później zignorowałaś własne przeczucie. Wiedząc, że wydarzy się coś złego, pozwoliłaś, żeby nasze jednostki wylądowały na Asmeru. Dodatkowo na koniec tego wszystkiego zabawiłaś się Mocą, gdyż koniecznie chciałaś pokazać, że potrafisz znaleźć Generał Organę i odpłacić jej za zestrzelenie naszego transportowca!
Loke czuła, jak jej oczy robią się coraz większe ze zdziwienia. Spodziewała się usłyszeć przytyki na temat własnego zachowania. Nie przypuszczała jednak, że Kylo będzie miał pretensje o wszystko, co robiła w trakcie swojej podróży z załogą Pride.
Poczuła, że coś w jej wnętrzu zaciska się ze straszliwą siłą, niemalże odbierając jej oddech.  
- Sam twierdziłeś, że tylko ja nadaję się do tego, żeby polecieć na tę misję – przypomniała mu, odzyskawszy zdolność mówienia. – Twierdziłeś, że nikt inny sobie z tym nie poradzi. Teraz zarzucasz mi, że źle zrobiłam, lecąc razem z nimi.
- Mówiłem, że tylko ty poradzisz sobie ze sprawdzaniem, które z dzieci jest wrażliwe na Moc. Nigdzie jednak nie twierdziłem, że w trakcie swojej wycieczki masz bratać się z naszymi ludźmi w tak tradycyjny sposób jak uchlanie się do nieprzytomności.
- Co cię obchodzi to, co i z kim robiłam? Moje picie nie naraziło w żaden sposób misji. Byliśmy bezpieczni na Tatooine. Niebezpieczeństwo pojawiło się dopiero na Asmeru!
Zerwał się z fotela, w którym siedział, i zbliżył się do niej o kilka kroków.
- Dlaczego nie kazałaś przerwać działań, skoro wiedziałaś, że coś złego może się stać?
- A ty byś przerwał? Kazałbyś naszym wojskom się wycofać? Świetny plan… Tylko o czym by to świadczyło? Że obawiamy się garstki Ruchu Oporu tak bardzo, iż z powodu przeczucia, nie mając żadnych innych podstaw niż podszepty Mocy, rezygnujemy z prowadzenia własnych działań? Może powinniśmy wszyscy podkulić ogon i nie wyściubiać nosa poza granice Rakaty?
- Mogłaś mi dać znać, że coś przeczuwasz. Przysłałbym dodatkowe siły. To, co zrobiłaś, było lekkomyślne.
- To, co zrobiłam, było słuszne. Wzywanie dodatkowych sił nic by nie zmieniło. Zresztą… przestań mnie sztorcować. Oboje doskonale wiemy, że w takiej sytuacji postąpiłbyś dokładnie tak samo. Ba! Postąpiłeś tak samo!
- O czym ty mówisz?
- O twojej wycieczce na Bespin. Wiem, że rebelianci złapali cię w pułapkę. Sam miałeś więcej szczęścia niż rozumu. Zamiast wysadzić tę pieprzoną wieżę, zanim oni to zrobili, poszedłeś tam, żeby zobaczyć tę dziewuchę. – Czuła jak złość narasta w niej coraz bardziej. Widząc zaskoczenie na twarzy Kylo, poczuła ponurą satysfakcję. – Tak, Hux mi o wszystkim już powiedział. Gdyby Ruch Oporu dołożył nieco więcej ładunków, już byś nie żył! Gdzie było twoje wsparcie, jak schodziłeś na tę przeklętą platformę?
Podszedł kilka kolejnych kroków, niemalże całkowicie niwelując dystans pomiędzy nimi.
- Nie wypominaj mi moich błędów! – Zagroził jej placem, jakby była niesfornym dzieckiem. – Nie o nie się tutaj rozchodzi! Mogłaś tam zginąć. I po cholerę kontaktowałaś się z Rey i Generał Organą!?
- Nie chciałam się z nikim skontaktować! Chciałam je znaleźć. Chciałam znaleźć Ruch Oporu. To nie moja wina, że nie przewidziałam, iż nasycona Mocą błyszczę w eterze niczym pieprzona Super Nova! Gdyby ta mała gnida mnie nie wyczuła, nie musiałabym się nigdzie pojawiać. Chciałam ich zatrzymać, żebyś miał szansę ich dopaść! Gdybym została tak chwilę dłużej, pewnie by się nam udało!
- I to by było warte? Oboje wiemy, że gdybyś została tam chwilę dłużej, prawdopodobnie byś nie przeżyła! Czy twoja śmierć byłaby warta tego wszystkiego?
Potrzebowała chwili, żeby odpowiedzieć na to pytanie.
- Jestem żołnierzem, Kylo. Może mam Moc, miecz świetlny i jestem warta więcej niż cały pluton Szturmowców Huxa, nie zmienia to jednak faktu, że pozostaję żołnierzem. Niestety wojna ma to do siebie, że żołnierze czasem giną. Ot tak, po prostu. Przez własne błędy, przez cudze błędy, przez cokolwiek… I wiesz co ci powiem? Jeśli dzięki mojej śmierci byłbyś w stanie zakończyć ten cały konflikt, to w sumie nie miałabym nic przeciwko. To ty tutaj jesteś najważniejszy. Jesteś Najwyższym Przywódcą. To twoje życie się liczy, nie moje i mnie podobnych.
Wiedziała, że jest w złym stanie. O tym, jak bardzo nie panuje nad własnym ciałem i swoimi umiejętnościami, przekonała się dopiero w momencie, gdy dłoń Kylo spotkała się z jej policzkiem. Nie wyczuła zbliżającego się ciosu. Nawet nie próbowała się przed nim uchylić. Uderzenie było tak mocne, że poczuła zbierającą się w ustach krew.
- Teraz ci lepiej? – zapytała, sięgając dłonią do policzka, żeby rozmasować bolące ją miejsce. Zaczęła się zastanawiać, co stało się z jej postanowieniem zachowania ostrożności w trakcie tego spotkania.
- Nigdy więcej nie mów, że twoje życie jest warte tyle, co innych żołnierzy. Doskonale wiesz, że tak nie jest! – Chwycił ją za ramiona. Kiedy pochylił się nad nią, żeby ich twarze mogły znaleźć się na tym samym poziomie, Loke poczuła się przytłoczona. – Dla mnie jesteś najważniejsza.
- I może właśnie naszedł czas, żebyś przedefiniował swoje priorytety?
Sama nie wierzyła w to, co powiedziała. Wiedziała jednak, że ma rację. Ona żyła po to, żeby go wspierać. On po to, żeby rządzić. I cokolwiek by się z nią nie działo, jej stan nie powinien wpływać na jego zdolność sprawowania władzy. Niezależnie od tego jak bliscy sobie byli, Kylo powinien pamiętać o tym, że przede wszystkim ma obowiązki względem Najwyższego Porządku i Galaktyki. Te ostatnie będą szczególnie ważne, gdy uda im się pokonać Ruch Oporu.
Zdawała sobie sprawę z tego, że to nie będzie łatwe, jednak musiała nauczyć go dbać o odpowiednie rzeczy. Inaczej, bez jej pomocy, zgubi się w tym wszystkim i zamiast pomagać, będzie tylko szkodził, a tego dla niego nie chciała.
Poczuła, że jedna z jego dłoni puszcza jej ramię. Miała nadzieję, że się od niej odsunie, ochłonie odrobinę po tej konfrontacji, gdyż jej słowa dały jej do myślenia.
Myliła się. Poczuła, jak jego palce wplątują się w jej włosy. Mocnym szarpnięciem odchylił jej głowę w tył.
- Kylo… - zwróciła się do niego, nie bardzo wiedząc, do czego zmierza ta sytuacja.
Nachylił się nad nią i zamknął jej usta pocałunkiem. Pocałunek ten nie miał jednak nic wspólnego z delikatną pieszczotą, której doświadczyła od niego wcześniej. To był gest zachłannej agresji. Zupełnie jakby mężczyzna chciał zaznaczyć, że ona cała należała do niego.
Próbowała go od siebie odepchnąć. Niestety wszystkie jej próby spełzały na niczym. Zawsze był od niej silniejszy, jednak teraz, w swoim obecnym stanie, nie mogła nawet marzyć o zbliżeniu się do jego siły.
Sięgnęła po Moc i odepchnęła go od siebie gwałtownie. Zachwiał się i postąpił kilka kroków do tyłu. Patrzył na nią ze złością. Nie wiedziała, czy był niezadowolony z powodu jej słów, czy też jej zachowania.
Oddychała głośno, pospiesznie. Coraz bardziej złościło ją to spotkanie i zachowanie jej towarzysza. Kiedy wyczuła wściekłość, która biła od niego coraz silniejszymi falami, poczuła, że coś się przelewa przez jej własną tamę, za którą starała się trzymać swoje emocje.
Doskoczyła do niego i zdzieliła go w twarz, odpłacając pięknym za nadobne. Miała nadzieję, że to sprawi, iż poczuje się lepiej. Niestety agresja wzbudziła jedynie więcej agresji. Zaczęła go okładać rękoma, co i raz próbując również kopnąć.
Kylo nie pozostawał jej dłużny. Nie minęła chwila, a przeszli do regularnej szarpaniny. Wymieniali kilka pospiesznych ciosów tylko po to, żeby na moment odskoczyć od siebie, a później ponownie rzucić się w wir idiotycznej potyczki. Chociaż Loke była wcześniej zmęczona, czuła, że jej złość i frustracja, którą zaczęła odczuwać, dodają jej sił.
Kiedy już stolik, fotel i kanapa zostały przewrócone, ich walka zeszła do parteru. Tarzali się po miękkim dywanie, nieustannie wymieniając ciosy i drąc fragmenty ubrania. Loke wyraźnie odczuwała ból całego ciała i wiedziała, że za kilka godzin jej jasna skóra zostanie pokryta całą serią sińców. Zupełnie jej to nie przeszkadzało.
Wykorzystując fakt, że znalazła się na górze, chwyciła przód jego koszuli i spróbowała szarpnąć. Wyobrażała sobie, że pod jej palcami w tym momencie znajduje się nie materiał ubrania, a miękka ludzka skóra. Ku jej własnemu zaskoczeniu, tkanina rozerwała się na kawałki, zmieniając się w dziwacznie zwisający z ciała strzęp.
Zdziwienie wytrąciło ją z równowagi. Kylo wykorzystał sytuację i jednym ruchem sprawił, że znalazła się pod nim, przygnieciona do podłogi całym jego ciałem.
Widząc jego twarz tuż nad sobą, podjęła desperacką próbę ukąszenia go w nos. To było jedyne, co mogła zrobić w tym momencie.
Zaśmiał się tylko złowieszczo, widząc jej marne starania stawienia jakiegokolwiek oporu. Oboje wiedzieli, że wygrał. Był większy, cięższy, silniejszy i co najważniejsze, znacznie od niej potężniejszy. Kolejne próby ratowania się z tej sytuacji mogły się skończyć tylko w jeden sposób – ktoś zostanie skrzywdzony. I chodziło o znacznie poważniejszą krzywdę niż kilka siniaków, stłuczeń i powierzchownych rozcięć.
Loke poczuła, że palce Kylo ponownie wplatają się w jej włosy. Jej głowa, po raz drugi tego wieczora, została brutalnie odchylona do tyłu.
- Przestaniesz się w końcu rzucać? – warknął jej do ucha. Poczuła jak ciepły oddech omiata jej skórę. Zadrżała.
- Sam zacząłeś – przypomniała. Szarpnęła się po raz kolejny. Robiła to jednak bardziej dla zasady niż dlatego, że miała nadzieję cokolwiek zmienić w swojej sytuacji.
- Ja zacząłem? – Był autentycznie zdziwiony. – Jak byś nie gadała takich głupot, to wszystko byłoby w porządku!
- Gadałam głupoty? Naprawdę? Och, to przypomnisz mi może, kto na wejściu zaczął się mnie o wszystko czepiać? Chwilę po tym, jak udało mi się wybudzić ze śpiączki?
- Że ja? Ja się wcale nie czepiałem. Ośmieliłem się jedynie zauważyć, jak niebezpieczne i bezsensowne było twoje zachowanie podczas tej całej wyprawy.
- Jestem ciekawa, czy faktycznie było takie bezsensowne, czy po prostu zazdrościsz, że ciebie tam nie było?
Odsunął się od niej odrobinę, dając jej tym samym więcej miejsca. Nadal jednak nie mogła się ruszyć. Jej nadgarstki znajdowały się w jego dłoni. Druga unieruchamiała jej głowę, a biodra wciskające ją w miękki dywan sprawiały, że nie mogła skorzystać z własnych nóg. Zaczęła się zastanawiać nad tym, co teraz zrobi Kylo.
Patrzyli sobie w oczy. Poczuła bardziej, niż zobaczyła, że komentarzem o zazdrości trafiła w samo sedno. Nie podobało mu się, że wyjechała. Jeszcze bardziej drażnił go fakt, że przez sporą część swojego wyjazdu, bawiła się dobrze. I to bez niego.
- Pocałuj mnie – nakazała.
Nie sprzeciwiał się. Posłusznie spełnił jej polecenie, jakby tylko na to czekał. Zaskoczyła ją jego żarliwość. Tym razem nie próbowała jednak się wyszarpnąć. Odpowiedziała na tę pieszczotę. Po chwili poczuła, że puścił jej nadgarstki. Objęła go instynktownie i przyciągnęła do siebie.
Jego ręka zjechała w dół. Poczuła, że podciąga w górę koszulkę, którą miała na sobie. Kiedy dotknął jej brzucha, podjęła desperacką próbę przylgnięcia do jego dłoni. Nie miała pojęcia, co się z nią działo. Chciała tylko, żeby ją dotykał i był jak najbliżej.
Dotknęła jego ramion. Jednym, pewnym ruchem zerwała resztki jego koszuli. Jej dłonie zaczęły powolną wędrówkę po jego obnażonym torsie. Po raz pierwszy odkrywała jego ciało na zupełnie nowy, nieznany sobie do tej pory sposób. I bardzo jej się to podobało.
Warknął gardłowo, kiedy przerwała pocałunek. Potrzebowała chwili na złapanie oddechu. Kylo najwyraźniej świetnie sobie radził bez oddychania. Jego wargi zjechały na jej szyję, a dłonie dalej badały to, co skrywało się pod koszulką.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz już nie uciekniesz – powiedział do niej w pewnym momencie.
- Nie mam zamiaru uciekać.
Była to szczera prawda. Doskonale wiedziała, dokąd zmierzają i była gotowa na wszystko.

***

Obudziła się cała obolała. Już w nocy wiedziała, że wszystkie wydarzenia pozostawią na jej ciele swój ślad. Nie sądziła jednak, że będzie aż tak źle. Każdy ruch, który przyszło jej wykonać, podszyty był bólem.
Obróciła się w ramionach nadal śpiącego Kylo. Spojrzała na jego twarz. Z niejaką satysfakcją stwierdziła, że nadchodzący dzień dla niego również nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Na prawym policzku mężczyzny widniała długa szrama, którą pozostawiły po sobie jej paznokcie. Pod lewym okiem zaś wyrósł ogromny siniec, który był pamiątką po spotkaniu z podłokietnikiem fotela, na który go pchnęła w pewnym momencie szarpaniny.
Wyplątała się z pościeli i ruszyła w stronę łazienki. Chciała zobaczyć, jak sama wygląda.
Kiedy stanęła przed lustrem, ostatkiem sił powstrzymała się, żeby nie krzyknąć. Jej policzek był niezdrowo zaczerwieniony, rozcięta warga spuchnięta, a pod lewym okiem, podobnie jak u Kylo, wyrósł jej wielki siniec.
Reszta ciała prezentowała się podobnie. Fioletowe plamy znaczyły jej ramiona, brzuch i nogi, do spółki z kilkoma rozcięciami. Musiała przyznać, że nie pamiętała momentu, w których powstała większość tych obrażeń. Nie była pewna, czy do tego wszystkiego doszło jeszcze w trakcie obustronnego napadu złości czy wtedy, kiedy złoszczenie się na siebie było ostatnią rzeczą, jaką mieli w głowie.
Nawet nie próbując dociec prawdy, weszła pod prysznic. Większość obrażeń i tak mogła na spokojnie ukryć pod ubraniem. Jeśli chodziło o twarz… na najbliższe kilka dni powróci do noszenia szat z kapturem. Wolała, żeby nikt nie oglądał jej w takim stanie, jeśli nie będzie to konieczne. W końcu co by sobie wszyscy pomyśleli?
Rozkoszowała się zimnym strumieniem wody spływającym po jej ciele. Tak… tego właśnie potrzebowała.
Nie była pewna, ile czasu minęło, gdy nagle drzwiczki kabiny uchyliły się i Kylo podjął skuteczną próbę wtargnięcia do środka.
- Gdzie się pcha? – rzuciła w jego stronę, bardziej rozbawiona jego widokiem, niż zezłoszczona tymi poczynaniami.
Spojrzała na jego ciało. Sińce i zadrapania w znacznym stopniu poprawiły jej humor. Zresztą nie tylko one.
- Cholera… czemu taka zimna?
Sięgnął ponad jej ramieniem do termostatu i zmienił ustawienia. Strumień wody błyskawicznie zmienił swoją temperaturę. Trzasnęła go dłonią w rękę.
- Nie dość, że się człowiekowi do kąpieli wpycha, to jeszcze będzie się rządził. – Spróbowała ustawić temperaturę wody tak, żeby osiągnąć akceptowalny przez oboje kompromis.
- Już nie mów, że tak ci moja obecność przeszkadza, bo nie uwierzę.
Czuła, jak jego dłoń przesunęła się w dół po brzuchu. Kiedy zatrzymała się między jej nogami, Loke musiała przyznać, że właśnie straciła wszystkie argumenty. Na karku czuła jego pocałunki. Pod wpływem intensywnej pieszczoty ugięły się pod nią kolana, chcąc chronić się przed upadkiem, oparła się o ścianę.
Kylo naparł na nią swoim ciałem, zmuszając ją do wygięcia pleców w łuk. Warknęła niezadowolona, kiedy jego dłoń oderwała się na chwilę od jej ciała. Słysząc jej protest, rozpoczął powolną wędrówkę w górę, ku piersiom. Drażniąc sutek palcami, wszedł w nią gwałtownie.
Intensywny ból przeszył jej ciało.
Agresywnie szarpnęła za łączącą ją z Kylo więź. Mężczyzna, wyczuwając jej intencję, otworzył swój umysł. Ból zlał się w jedność z narastającym spełnieniem, które wyczuła od niego. Pozwoliła ponieść się szalejącym w niej uczuciom, przekuwając negatywne doznanie we własną rozkosz. W tym właśnie momencie zjednoczyli się ze sobą we wszystkich możliwych aspektach jednoczenia, jakie istnieją.
Czuła w sobie każdy jego ruch. Co i raz gwałtowne dreszcze wstrząsały jej ciałem. Intensywność doznań sprawiła, że z jej gardła wydobył się krzyk rozkoszy. Wyczuła również, że mięśnie Kylo napięły się, kiedy jego ciało przeszył orgazm.
Jedynym dźwiękiem dobiegającym do jej uszu był odgłos wody uderzającej o ścianki i podłogę prysznica. Trwała w bezruchu, niepewna, czy jest w stanie się poruszyć po tym, czego właśnie doświadczyła.
Kylo tulił się do jej pleców.
- Nadal chcesz, żebym sobie poszedł?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz