Rakata Prime
34 ABY
Następne wydarzenia potoczyły się tak
szybko, że Loke, nadal skołowana niedawnym przebudzeniem, nie do końca była w
stanie zarejestrować, co dzieje się wokół niej. Hux, który opuścił ją na
chwilę, żeby poinformować Kylo o jej przebudzeniu, wrócił do sali i
zapowiedział, że jeśli tylko jest w stanie, ma natychmiast udać się do
Świątyni.
Po zapewnieniu Generała, że jest w
stanie ustać i chodzić o własnych siłach, została przeprowadzona do
niewielkiego pojazdu grawitacyjnego, który czekał już przed głównym budynkiem
bazy. W towarzystwie Huxa zajęła miejsce na tylnej kanapie pojazdu i bez słowa
pozwoliła dostarczyć się do Świątyni.
Przez krótki czas trwania podróży
próbowała poskładać do kupy wszystkie szczątki informacji, które otrzymała
zaraz po przebudzeniu. Miała wrażenie, że jej mózg nadal nie osiągnął pełnej
sprawności, zmuszony do przestawienia się na inną rzeczywistość, niż ta, której
doświadczała w dziwnym miejscu otoczonym bielą.
Gdy zatrzymali się pod wrotami
świątyni, Hux pomógł jej wysiąść z pojazdu i poprowadził ją w głąb wielkiej
budowli.
- Powinniśmy się spotkać tak szybko,
jak to będzie możliwe – odezwał się nagle Generał.
- Wiem. Odezwę się do ciebie, jak tylko
będę miała możliwość. Opowiesz mi wtedy dokładnie o tym wszystkim, co się
wydarzyło w ciągu tych dwóch tygodni.
- Nie będzie tego wiele – zaznaczył od
razu. – Pozostaje jednak sprawa naszych działa w zaprzyjaźnionych sektorach i
spotkania na Coruscant.
- Kylo się tym nie zajął przez ostatnie
dwa tygodnie? – Nie próbowała nawet ukryć swojego zdziwienia.
- Miłościwie nam panujący Najwyższy
Przywódca nie ma ostatnio najlepszego humoru. Przez kilka pierwszych dni było
całkiem znośnie. Później jednak… sama zobaczysz.
- Nie próbuj mnie straszyć.
- Nie straszę. Informuję. Od razu
informuję również o tym, że potrzebuję twojej pomocy, żeby wszystko wróciło na
prostą.
- Zobaczę, co da się zrobić –
zapewniła.
W ciągu całego swojego życia nigdy nie
bała się Kylo. Miała pewność, że jest jedyną osobą, której ten człowiek nie skrzywdziłby
umyślnie. Informacja, którą dostała od Huxa, sprawiła jednak, że obiecała
sobie, iż będzie postępować ostrożnie w trakcie tego spotkania z przyjacielem.
Domyślała się, że Kylo nie znajdował się w najlepszym stanie. W końcu dlaczego
nie przybył do niej? Kazał jej stawić się w Świątyni chwilę po tym, jak
odzyskała przytomność. Przecież musiał wiedzieć, że nie znajdowała się jeszcze
w najlepszym stanie.
Chociaż może nie wiedział?
Cóż… Niezależnie od powodów Loke nie
potrafiła zrozumieć postępowania swojego przyjaciela. Nie była zadowolona z
tego, że nie było go przy niej. Nie podobało jej się to, że najwyraźniej Kylo
zaniedbywał swoje obowiązki jako Najwyższy Przywódca. Dodatkowo, chociaż było
to niezwykle małostkowe, była pewna, że po informacji Huxa Kylo, tak szybko jak
to tylko będzie możliwe, pojawi się obok jej szpitalnego łóżka. Jego wezwanie,
zamiast osobistego stawiennictwa, zabolało ją mocniej, niż przypuszczała.
Poczuła, że Hux się zatrzymał,
zmuszając ją do tego samego. Zorientowała się, że dotarli na najwyższy poziom
Świątyni, gdzie znajdowały się kwatery przeznaczone na wyłączny użytek
Najwyższego Przywódcy.
- Zostawię cię tutaj. – Uwolnił jej
dłoń spod swojego ramienia. – Powodzenia.
To powiedziawszy, Hux wycofał się spod
drzwi, zostawiając ją samą sobie.
Weszła do niewielkiego salonu, który
był przedsionkiem wielkich kwater. Kylo siedział w fotelu zwrócony w jej
stronę. Spodziewała się, że ucieszy się na jej widok. Sroga mina, która
malowała się na jego twarzy, przeczyła jednak jej założeniom.
- Jesteś z siebie zadowolona? –
zapytał, kiedy zamknęła za sobą drzwi i zbliżyła się w jego stronę.
- Wyspałam się, dzięki, że pytasz.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
- Od początku mówiłem ci, że ta misja
wiąże się z ryzykiem. Ostrzegałem, mówiłem, że mam złe przeczucia. Uparłaś się
jednak, żeby polecieć. Zamiast zajmować się naszymi sprawami, bawiłaś się w
najlepsze w towarzystwie Inżynier Tobe, nie dbając przy tym zupełnie o własne
bezpieczeństwo. Później zignorowałaś własne przeczucie. Wiedząc, że wydarzy się
coś złego, pozwoliłaś, żeby nasze jednostki wylądowały na Asmeru. Dodatkowo na
koniec tego wszystkiego zabawiłaś się Mocą, gdyż koniecznie chciałaś pokazać,
że potrafisz znaleźć Generał Organę i odpłacić jej za zestrzelenie naszego
transportowca!
Loke czuła, jak jej oczy robią się
coraz większe ze zdziwienia. Spodziewała się usłyszeć przytyki na temat własnego
zachowania. Nie przypuszczała jednak, że Kylo będzie miał pretensje o wszystko,
co robiła w trakcie swojej podróży z załogą Pride.
Poczuła, że coś w jej wnętrzu zaciska
się ze straszliwą siłą, niemalże odbierając jej oddech.
- Sam twierdziłeś, że tylko ja nadaję
się do tego, żeby polecieć na tę misję – przypomniała mu, odzyskawszy zdolność
mówienia. – Twierdziłeś, że nikt inny sobie z tym nie poradzi. Teraz zarzucasz
mi, że źle zrobiłam, lecąc razem z nimi.
- Mówiłem, że tylko ty poradzisz sobie
ze sprawdzaniem, które z dzieci jest wrażliwe na Moc. Nigdzie jednak nie
twierdziłem, że w trakcie swojej wycieczki masz bratać się z naszymi ludźmi w
tak tradycyjny sposób jak uchlanie się do nieprzytomności.
- Co cię obchodzi to, co i z kim
robiłam? Moje picie nie naraziło w żaden sposób misji. Byliśmy bezpieczni na
Tatooine. Niebezpieczeństwo pojawiło się dopiero na Asmeru!
Zerwał się z fotela, w którym siedział,
i zbliżył się do niej o kilka kroków.
- Dlaczego nie kazałaś przerwać
działań, skoro wiedziałaś, że coś złego może się stać?
- A ty byś przerwał? Kazałbyś naszym
wojskom się wycofać? Świetny plan… Tylko o czym by to świadczyło? Że obawiamy
się garstki Ruchu Oporu tak bardzo, iż z powodu przeczucia, nie mając żadnych
innych podstaw niż podszepty Mocy, rezygnujemy z prowadzenia własnych działań?
Może powinniśmy wszyscy podkulić ogon i nie wyściubiać nosa poza granice
Rakaty?
- Mogłaś mi dać znać, że coś
przeczuwasz. Przysłałbym dodatkowe siły. To, co zrobiłaś, było lekkomyślne.
- To, co zrobiłam, było słuszne.
Wzywanie dodatkowych sił nic by nie zmieniło. Zresztą… przestań mnie
sztorcować. Oboje doskonale wiemy, że w takiej sytuacji postąpiłbyś dokładnie
tak samo. Ba! Postąpiłeś tak samo!
- O czym ty mówisz?
- O twojej wycieczce na Bespin. Wiem,
że rebelianci złapali cię w pułapkę. Sam miałeś więcej szczęścia niż rozumu.
Zamiast wysadzić tę pieprzoną wieżę, zanim oni to zrobili, poszedłeś tam, żeby
zobaczyć tę dziewuchę. – Czuła jak złość narasta w niej coraz bardziej. Widząc
zaskoczenie na twarzy Kylo, poczuła ponurą satysfakcję. – Tak, Hux mi o
wszystkim już powiedział. Gdyby Ruch Oporu dołożył nieco więcej ładunków, już
byś nie żył! Gdzie było twoje wsparcie, jak schodziłeś na tę przeklętą
platformę?
Podszedł kilka kolejnych kroków,
niemalże całkowicie niwelując dystans pomiędzy nimi.
- Nie wypominaj mi moich błędów! –
Zagroził jej placem, jakby była niesfornym dzieckiem. – Nie o nie się tutaj
rozchodzi! Mogłaś tam zginąć. I po cholerę kontaktowałaś się z Rey i Generał
Organą!?
- Nie chciałam się z nikim
skontaktować! Chciałam je znaleźć. Chciałam znaleźć Ruch Oporu. To nie moja
wina, że nie przewidziałam, iż nasycona Mocą błyszczę w eterze niczym pieprzona
Super Nova! Gdyby ta mała gnida mnie nie wyczuła, nie musiałabym się nigdzie
pojawiać. Chciałam ich zatrzymać, żebyś miał szansę ich dopaść! Gdybym została
tak chwilę dłużej, pewnie by się nam udało!
- I to by było warte? Oboje wiemy, że
gdybyś została tam chwilę dłużej, prawdopodobnie byś nie przeżyła! Czy twoja
śmierć byłaby warta tego wszystkiego?
Potrzebowała chwili, żeby odpowiedzieć
na to pytanie.
- Jestem żołnierzem, Kylo. Może mam
Moc, miecz świetlny i jestem warta więcej niż cały pluton Szturmowców Huxa, nie
zmienia to jednak faktu, że pozostaję żołnierzem. Niestety wojna ma to do
siebie, że żołnierze czasem giną. Ot tak, po prostu. Przez własne błędy, przez
cudze błędy, przez cokolwiek… I wiesz co ci powiem? Jeśli dzięki mojej śmierci
byłbyś w stanie zakończyć ten cały konflikt, to w sumie nie miałabym nic
przeciwko. To ty tutaj jesteś najważniejszy. Jesteś Najwyższym Przywódcą. To
twoje życie się liczy, nie moje i mnie podobnych.
Wiedziała, że jest w złym stanie. O
tym, jak bardzo nie panuje nad własnym ciałem i swoimi umiejętnościami,
przekonała się dopiero w momencie, gdy dłoń Kylo spotkała się z jej policzkiem.
Nie wyczuła zbliżającego się ciosu. Nawet nie próbowała się przed nim uchylić.
Uderzenie było tak mocne, że poczuła zbierającą się w ustach krew.
- Teraz ci lepiej? – zapytała, sięgając
dłonią do policzka, żeby rozmasować bolące ją miejsce. Zaczęła się zastanawiać,
co stało się z jej postanowieniem zachowania ostrożności w trakcie tego
spotkania.
- Nigdy więcej nie mów, że twoje życie
jest warte tyle, co innych żołnierzy. Doskonale wiesz, że tak nie jest! –
Chwycił ją za ramiona. Kiedy pochylił się nad nią, żeby ich twarze mogły
znaleźć się na tym samym poziomie, Loke poczuła się przytłoczona. – Dla mnie
jesteś najważniejsza.
- I może właśnie naszedł czas, żebyś
przedefiniował swoje priorytety?
Sama nie wierzyła w to, co powiedziała.
Wiedziała jednak, że ma rację. Ona żyła po to, żeby go wspierać. On po to, żeby
rządzić. I cokolwiek by się z nią nie działo, jej stan nie powinien wpływać na
jego zdolność sprawowania władzy. Niezależnie od tego jak bliscy sobie byli,
Kylo powinien pamiętać o tym, że przede wszystkim ma obowiązki względem Najwyższego
Porządku i Galaktyki. Te ostatnie będą szczególnie ważne, gdy uda im się
pokonać Ruch Oporu.
Zdawała sobie sprawę z tego, że to nie
będzie łatwe, jednak musiała nauczyć go dbać o odpowiednie rzeczy. Inaczej, bez
jej pomocy, zgubi się w tym wszystkim i zamiast pomagać, będzie tylko szkodził,
a tego dla niego nie chciała.
Poczuła, że jedna z jego dłoni puszcza
jej ramię. Miała nadzieję, że się od niej odsunie, ochłonie odrobinę po tej
konfrontacji, gdyż jej słowa dały jej do myślenia.
Myliła się. Poczuła, jak jego palce
wplątują się w jej włosy. Mocnym szarpnięciem odchylił jej głowę w tył.
- Kylo… - zwróciła się do niego, nie
bardzo wiedząc, do czego zmierza ta sytuacja.
Nachylił się nad nią i zamknął jej usta
pocałunkiem. Pocałunek ten nie miał jednak nic wspólnego z delikatną
pieszczotą, której doświadczyła od niego wcześniej. To był gest zachłannej
agresji. Zupełnie jakby mężczyzna chciał zaznaczyć, że ona cała należała do
niego.
Próbowała go od siebie odepchnąć.
Niestety wszystkie jej próby spełzały na niczym. Zawsze był od niej silniejszy,
jednak teraz, w swoim obecnym stanie, nie mogła nawet marzyć o zbliżeniu się do
jego siły.
Sięgnęła po Moc i odepchnęła go od
siebie gwałtownie. Zachwiał się i postąpił kilka kroków do tyłu. Patrzył na nią
ze złością. Nie wiedziała, czy był niezadowolony z powodu jej słów, czy też jej
zachowania.
Oddychała głośno, pospiesznie. Coraz
bardziej złościło ją to spotkanie i zachowanie jej towarzysza. Kiedy wyczuła
wściekłość, która biła od niego coraz silniejszymi falami, poczuła, że coś się
przelewa przez jej własną tamę, za którą starała się trzymać swoje emocje.
Doskoczyła do niego i zdzieliła go w
twarz, odpłacając pięknym za nadobne. Miała nadzieję, że to sprawi, iż poczuje
się lepiej. Niestety agresja wzbudziła jedynie więcej agresji. Zaczęła go
okładać rękoma, co i raz próbując również kopnąć.
Kylo nie pozostawał jej dłużny. Nie
minęła chwila, a przeszli do regularnej szarpaniny. Wymieniali kilka
pospiesznych ciosów tylko po to, żeby na moment odskoczyć od siebie, a później
ponownie rzucić się w wir idiotycznej potyczki. Chociaż Loke była wcześniej
zmęczona, czuła, że jej złość i frustracja, którą zaczęła odczuwać, dodają jej
sił.
Kiedy już stolik, fotel i kanapa
zostały przewrócone, ich walka zeszła do parteru. Tarzali się po miękkim
dywanie, nieustannie wymieniając ciosy i drąc fragmenty ubrania. Loke wyraźnie
odczuwała ból całego ciała i wiedziała, że za kilka godzin jej jasna skóra
zostanie pokryta całą serią sińców. Zupełnie jej to nie przeszkadzało.
Wykorzystując fakt, że znalazła się na
górze, chwyciła przód jego koszuli i spróbowała szarpnąć. Wyobrażała sobie, że
pod jej palcami w tym momencie znajduje się nie materiał ubrania, a miękka
ludzka skóra. Ku jej własnemu zaskoczeniu, tkanina rozerwała się na kawałki,
zmieniając się w dziwacznie zwisający z ciała strzęp.
Zdziwienie wytrąciło ją z równowagi.
Kylo wykorzystał sytuację i jednym ruchem sprawił, że znalazła się pod nim,
przygnieciona do podłogi całym jego ciałem.
Widząc jego twarz tuż nad sobą, podjęła
desperacką próbę ukąszenia go w nos. To było jedyne, co mogła zrobić w tym
momencie.
Zaśmiał się tylko złowieszczo, widząc
jej marne starania stawienia jakiegokolwiek oporu. Oboje wiedzieli, że wygrał.
Był większy, cięższy, silniejszy i co najważniejsze, znacznie od niej
potężniejszy. Kolejne próby ratowania się z tej sytuacji mogły się skończyć
tylko w jeden sposób – ktoś zostanie skrzywdzony. I chodziło o znacznie
poważniejszą krzywdę niż kilka siniaków, stłuczeń i powierzchownych rozcięć.
Loke poczuła, że palce Kylo ponownie
wplatają się w jej włosy. Jej głowa, po raz drugi tego wieczora, została
brutalnie odchylona do tyłu.
- Przestaniesz się w końcu rzucać? –
warknął jej do ucha. Poczuła jak ciepły oddech omiata jej skórę. Zadrżała.
- Sam zacząłeś – przypomniała.
Szarpnęła się po raz kolejny. Robiła to jednak bardziej dla zasady niż dlatego,
że miała nadzieję cokolwiek zmienić w swojej sytuacji.
- Ja zacząłem? – Był autentycznie
zdziwiony. – Jak byś nie gadała takich głupot, to wszystko byłoby w porządku!
- Gadałam głupoty? Naprawdę? Och, to
przypomnisz mi może, kto na wejściu zaczął się mnie o wszystko czepiać? Chwilę
po tym, jak udało mi się wybudzić ze śpiączki?
- Że ja? Ja się wcale nie czepiałem.
Ośmieliłem się jedynie zauważyć, jak niebezpieczne i bezsensowne było twoje
zachowanie podczas tej całej wyprawy.
- Jestem ciekawa, czy faktycznie było
takie bezsensowne, czy po prostu zazdrościsz, że ciebie tam nie było?
Odsunął się od niej odrobinę, dając jej
tym samym więcej miejsca. Nadal jednak nie mogła się ruszyć. Jej nadgarstki
znajdowały się w jego dłoni. Druga unieruchamiała jej głowę, a biodra
wciskające ją w miękki dywan sprawiały, że nie mogła skorzystać z własnych nóg.
Zaczęła się zastanawiać nad tym, co teraz zrobi Kylo.
Patrzyli sobie w oczy. Poczuła
bardziej, niż zobaczyła, że komentarzem o zazdrości trafiła w samo sedno. Nie
podobało mu się, że wyjechała. Jeszcze bardziej drażnił go fakt, że przez sporą
część swojego wyjazdu, bawiła się dobrze. I to bez niego.
- Pocałuj mnie – nakazała.
Nie sprzeciwiał się. Posłusznie spełnił
jej polecenie, jakby tylko na to czekał. Zaskoczyła ją jego żarliwość. Tym
razem nie próbowała jednak się wyszarpnąć. Odpowiedziała na tę pieszczotę. Po
chwili poczuła, że puścił jej nadgarstki. Objęła go instynktownie i przyciągnęła
do siebie.
Jego ręka zjechała w dół. Poczuła, że
podciąga w górę koszulkę, którą miała na sobie. Kiedy dotknął jej brzucha,
podjęła desperacką próbę przylgnięcia do jego dłoni. Nie miała pojęcia, co się
z nią działo. Chciała tylko, żeby ją dotykał i był jak najbliżej.
Dotknęła jego ramion. Jednym, pewnym
ruchem zerwała resztki jego koszuli. Jej dłonie zaczęły powolną wędrówkę po
jego obnażonym torsie. Po raz pierwszy odkrywała jego ciało na zupełnie nowy,
nieznany sobie do tej pory sposób. I bardzo jej się to podobało.
Warknął gardłowo, kiedy przerwała
pocałunek. Potrzebowała chwili na złapanie oddechu. Kylo najwyraźniej świetnie
sobie radził bez oddychania. Jego wargi zjechały na jej szyję, a dłonie dalej
badały to, co skrywało się pod koszulką.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę
z tego, że teraz już nie uciekniesz – powiedział do niej w pewnym momencie.
- Nie mam zamiaru uciekać.
Była to szczera prawda. Doskonale
wiedziała, dokąd zmierzają i była gotowa na wszystko.
***
Obudziła się cała obolała. Już w nocy
wiedziała, że wszystkie wydarzenia pozostawią na jej ciele swój ślad. Nie
sądziła jednak, że będzie aż tak źle. Każdy ruch, który przyszło jej wykonać,
podszyty był bólem.
Obróciła się w ramionach nadal śpiącego
Kylo. Spojrzała na jego twarz. Z niejaką satysfakcją stwierdziła, że
nadchodzący dzień dla niego również nie będzie należał do najprzyjemniejszych.
Na prawym policzku mężczyzny widniała długa szrama, którą pozostawiły po sobie
jej paznokcie. Pod lewym okiem zaś wyrósł ogromny siniec, który był pamiątką po
spotkaniu z podłokietnikiem fotela, na który go pchnęła w pewnym momencie
szarpaniny.
Wyplątała się z pościeli i ruszyła w
stronę łazienki. Chciała zobaczyć, jak sama wygląda.
Kiedy stanęła przed lustrem, ostatkiem
sił powstrzymała się, żeby nie krzyknąć. Jej policzek był niezdrowo
zaczerwieniony, rozcięta warga spuchnięta, a pod lewym okiem, podobnie jak u
Kylo, wyrósł jej wielki siniec.
Reszta ciała prezentowała się podobnie.
Fioletowe plamy znaczyły jej ramiona, brzuch i nogi, do spółki z kilkoma
rozcięciami. Musiała przyznać, że nie pamiętała momentu, w których powstała
większość tych obrażeń. Nie była pewna, czy do tego wszystkiego doszło jeszcze
w trakcie obustronnego napadu złości czy wtedy, kiedy złoszczenie się na siebie
było ostatnią rzeczą, jaką mieli w głowie.
Nawet nie próbując dociec prawdy,
weszła pod prysznic. Większość obrażeń i tak mogła na spokojnie ukryć pod
ubraniem. Jeśli chodziło o twarz… na najbliższe kilka dni powróci do noszenia
szat z kapturem. Wolała, żeby nikt nie oglądał jej w takim stanie, jeśli nie
będzie to konieczne. W końcu co by sobie wszyscy pomyśleli?
Rozkoszowała się zimnym strumieniem
wody spływającym po jej ciele. Tak… tego właśnie potrzebowała.
Nie była pewna, ile czasu minęło, gdy
nagle drzwiczki kabiny uchyliły się i Kylo podjął skuteczną próbę wtargnięcia
do środka.
- Gdzie się pcha? – rzuciła w jego
stronę, bardziej rozbawiona jego widokiem, niż zezłoszczona tymi poczynaniami.
Spojrzała na jego ciało. Sińce i
zadrapania w znacznym stopniu poprawiły jej humor. Zresztą nie tylko one.
- Cholera… czemu taka zimna?
Sięgnął ponad jej ramieniem do
termostatu i zmienił ustawienia. Strumień wody błyskawicznie zmienił swoją
temperaturę. Trzasnęła go dłonią w rękę.
- Nie dość, że się człowiekowi do
kąpieli wpycha, to jeszcze będzie się rządził. – Spróbowała ustawić temperaturę
wody tak, żeby osiągnąć akceptowalny przez oboje kompromis.
- Już nie mów, że tak ci moja obecność
przeszkadza, bo nie uwierzę.
Czuła, jak jego dłoń przesunęła się w
dół po brzuchu. Kiedy zatrzymała się między jej nogami, Loke musiała przyznać,
że właśnie straciła wszystkie argumenty. Na karku czuła jego pocałunki. Pod
wpływem intensywnej pieszczoty ugięły się pod nią kolana, chcąc chronić się
przed upadkiem, oparła się o ścianę.
Kylo naparł na nią swoim ciałem,
zmuszając ją do wygięcia pleców w łuk. Warknęła niezadowolona, kiedy jego dłoń
oderwała się na chwilę od jej ciała. Słysząc jej protest, rozpoczął powolną
wędrówkę w górę, ku piersiom. Drażniąc sutek palcami, wszedł w nią gwałtownie.
Intensywny ból przeszył jej ciało.
Agresywnie szarpnęła za łączącą ją z
Kylo więź. Mężczyzna, wyczuwając jej intencję, otworzył swój umysł. Ból zlał
się w jedność z narastającym spełnieniem, które wyczuła od niego. Pozwoliła ponieść
się szalejącym w niej uczuciom, przekuwając negatywne doznanie we własną
rozkosz. W tym właśnie momencie zjednoczyli się ze sobą we wszystkich możliwych
aspektach jednoczenia, jakie istnieją.
Czuła w sobie każdy jego ruch. Co i raz
gwałtowne dreszcze wstrząsały jej ciałem. Intensywność doznań sprawiła, że z
jej gardła wydobył się krzyk rozkoszy. Wyczuła również, że mięśnie Kylo napięły
się, kiedy jego ciało przeszył orgazm.
Jedynym dźwiękiem dobiegającym do jej
uszu był odgłos wody uderzającej o ścianki i podłogę prysznica. Trwała w
bezruchu, niepewna, czy jest w stanie się poruszyć po tym, czego właśnie
doświadczyła.
Kylo tulił się do jej pleców.
- Nadal chcesz, żebym sobie poszedł?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz