Rakata Prime
34 ABY
Lewa, prawa.
Lewa, prawa.
Lewa, prawa.
Hux zrobił w tył zwrot i od nowa, po raz kolejny tego dnia, rozpoczął
wędrówkę po swoim gabinecie.
Na biurku, pozostawione same sobie, leżały trzy teczki z raportami. Każdy z
dokumentów traktował o innym aspekcie związanym z funkcjonowaniem Najwyższego
Porządku i żaden z nich nie niósł ze sobą dobrych wieści.
Generał był załamany ich treścią. Kiedy po raz pierwszy zakończył lekturę,
miał ochotę się popłakać. Jego skarb, dzieło jego życia, perfekcyjnie
działająca wojskowa maszyna, był teraz na skraju załamania. I nic nie
wskazywało na to, żeby w najbliższym czasie sytuacja miała ulec poprawie.
Pierwszym problemem były straty poniesione w ostatnich miesiącach.
Przygotowany przez Hakariego dokument jasno stwierdzał, że w trakcie ataków
Ruchu Oporu na bazy i jednostki Najwyższego Porządku, Najwyższy Porządek
stracił dwadzieścia dwa tysiące żołnierzy oraz sprzęt o wartości
przekraczającej pięć miliardów kredytów. Samo to nie byłoby w sobie złe, gdyż
żołnierzy zawsze można zastąpić, a sprzęt odbudować. Oczywiście mogło mieć to
miejsce wtedy i tylko wtedy, gdy Najwyższy Przywódca zgodzi się w swej
łaskawości przyklepać odpowiednie plany i rozporządzenia. Denerwował jednak
fakt, że straty po drugiej stronie barykady były znacznie mniejsze. Szczególnie
jeśli chodziło o ubytki w ludziach. Fakt, że teraz Ruch Oporu stanowiło
kilkunastu żołnierzy na krzyż, nie poprawiał Huxowi nastroju, gdyż Generał był
przekonany, że nawet tak niewielkie siły, jeśli dobrze się zorganizują, będą w
stanie zaszkodzić poważnie Najwyższemu Porządkowi.
Drugim problemem była utrata wpływów Najwyższego Porządku. Informacja o
śmierci Snoke’a - jakimś cudem - dotarła już w najdalsze zakątki Galaktyki.
Wielu przywódców w systemach, które przyjęły zwierzchnictwo Najwyższego
Porządku, zażądała spotkania z nowym Najwyższym Przywódcą celem odnowienia
sojuszy i utrzymania dotychczasowych postanowień o wzajemnej pomocy. Tutaj
problemem stanowił sam Kylo. Hux nie widział zupełnie, jak mężczyzna miałby się
sprawdzić w trakcie takich spotkań. Ren był człowiekiem porywczym i brutalnym.
Hux potrafił sobie wyobrazić, jak Kylo daje rozkaz zniszczenia całego układu,
gdyż ktoś zachował się nie po jego myśli. Jakkolwiek by się jednak nie starał,
Generał nie mógł zwizualizować sobie Rena siadającego do stołu negocjacyjnego,
gdzie trzeba się wykazać pewną subtelnością i przebiegłością.
Trzecim problemem było to, że wróg nie spał. Wiele układów znajdujących się
na Rubieżach Galaktyki i współpracujących z Najwyższym Porządkiem, zaczęło
zgłaszać ataki wojowniczych klanów, które to dowiedziawszy się o słabości
wielkiej organizacji, postanowiły podjąć próbę wyszarpania czegoś dla siebie.
To oczywiście groziło dalszym i jeszcze poważniejszym osłabieniem pozycji
Najwyższego Porządku w Galaktyce oraz spadkiem dochodów wielkiej organizacji.
Konieczna wydawała się zbrojna interwencja. Jednak jak przekonać Kylo co do jej
zasadności, jeśli jedyną konfrontacją, w jakiej Ren chciał brać udział, była ta
z Ruchem Oporu.
Usiadł w głębokim fotelu. Zgarnął papiery i schował je do szuflady.
Będzie musiał zająć się tymi wszystkimi problemami. Nie da rady udawać, że
one nie istnieją. Prawdopodobnie konieczne będzie poinformowanie o nich
wszystkich członków Najwyższego Dowództwa w trakcie spotkania, które, zgodnie z
wcześniejszymi przewidywaniami Kylo, miało się odbyć za niecałe trzy dni.
Na razie jednak trzeba się było zająć problemem, który spinał ze sobą
wszystkie trzy, powierzone uwadze Generała.
Problemem tym był Kylo.
Hux doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego nowy zwierzchnik nie
posiadał wiedzy odpowiedniej do tego, żeby zająć się należycie taką organizacją
jak Najwyższy Porządek. Nie stanowiłoby to tak wielkiego problemu, gdyby nie
wybuchowy charakter Wodza. Armitage miał pewność, że Kylo najchętniej
ograniczyłby swoje istnienie do pogoni za niedobitkami Ruchu Oporu i
udowadniania własnej matce, że jednak potrafi w dowodzenie bardziej niż ona.
Tymczasem Najwyższy Porządek potrzebował kogoś, kto byłby w stanie
kompleksowo zająć się wszystkimi problemami. Kogoś, kto zgodziłby się
przemyśleć wszystkie za i przeciw danej sytuacji, niekoniecznie decydując o
czymś jedynie pod wpływem silnych emocji. Kogoś, kto posiadał bogatą wiedzę o
strategii i dowodzeniu oraz możliwościach bojowych konkretnych oddziałów.
Kogoś, kto byłby w stanie poprowadzić wojska do walki.
Najwyższy Porządek potrzebował kogoś takiego jak on, Generał Armitage Hux.
Mężczyzna westchnął głośno. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że
chociaż nadawałby się na stanowisko Najwyższego Przywódcy znacznie bardziej niż
Kylo, to nie mógł pozbyć się swojego oponenta. I nie, wcale nie chodziło o
jakąkolwiek przyzwoitość. Po prostu nie wiedział jak odesłać Kylo z tego
świata, nie narażając się na oskarżenia o zdradę. Z pewnością wśród
przedstawicieli Najwyższego Porządku wielu było takich, którzy chętnie
zobaczyliby go dyndającego na stryczku, ostrząc sobie zęby na posadę Generała.
Zatem jakie miał wyjście w tej całej sytuacji?
Powinien przekonać Kylo Rena do tego, że jednak warto powściągnąć emocje i
wykazać się chociaż minimalnym, zawodowym zaufaniem do generalskiego
doświadczenia. Jak jednak mógł coś takiego osiągnąć, skoro w ciągu ostatnich
czterech lat nie udało się to samemu Snoke’owi?
Pochylił się i oparł czołem o blat stołu.
Miał przeeeeeeesrane. I to o wiele bardziej, niż był gotów przyznać sam
przed sobą.
Wir czarnych myśli został nagle powstrzymany przez ciche pukanie do drzwi
gabinetu.
Hux nie spodziewał się gości.
- Wejść – zakrzyknął, siadając prosto i poprawiając marynarkę munduru.
Drzwi otworzyły się i do środka weszła inżynier Anuka Tobe.
- Dzień dobry, panie Generale. – Skinęła mu lekko głową w geście powitania.
- Pani inżynier, co panią do mnie sprowadza?
Odwrócił wzrok od kobiety i pospiesznie rozejrzał się po biurku. Brak
papierów zdawał się świadczyć o tym, że nie miał żadnej pracy. Liczył po cichu,
że kobieta nie uzna tego za dobrą monetę i nie będzie próbowała przedłużać tego
spotkania bardziej, niż było to konieczne. Nie miał w tej chwili ochoty na
towarzystwo.
- Muszę się skontaktować ze Świątynią. Wiem jednak, że jedyny kontakt z
członkami Zakonu może wyjść od pana.
- W jakiej to sprawie chce się pani skontaktować z Zakonem? – Był szczerze
zaskoczony.
- Lady Ren prosiła mnie o przygotowanie pewnych materiałów. Chciałabym
przekazać jej informacje, że już czekają na nią w moim biurze.
Hux skinął głową.
- Przekażę informację.
- Dziękuję. Do widzenia.
Nie czekając na odpowiedź z jego strony, opuściła gabinet. Przez dłuższy
czas patrzył się na zamknięte drzwi.
Jak mógł być taki głupi?!
Przecież Kylo można było przekonać prawie do wszystkiego.
Musiała to tylko zrobić odpowiednia osoba.
A tą osobą była Loke.
***
Lady Ren weszła do gabinetu Generała, nie kłopocząc się pukaniem. Hux postanowił
nie komentować tego faktu. Spokojnie przyglądał się kobiecie, która podjadając
drobne owoce przyniesione ze sobą w papierowej torbie, opadła na przeznaczony
dla gości fotel.
- Czego ode mnie potrzebujesz? – Rzuciła zamiast powitania.
- Skąd założenie, że czegoś potrzebuję?
Popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek.
Westchnął.
Miała rację. Potrzebował czegoś od niej. Dokładniej potrzebował jej
umiejętności wpływania na ich wspólnego przywódcę. Nie chciał jednak już na
wstępie pokazać jej, jak czuje się bezradny.
Rzucił w jej stronę plik raportów.
- Czytaj – nakazał.
Teraz ona westchnęła. Odłożyła na blat trzymaną torebkę. Kilka czerwonych
owoców wypadło z jej środka i potoczyło się po biurku. Postanowił nie
komentować. Z całych sił starał się nie komentować.
Zaczęła czytać. Nie poganiał jej. Obserwował jedynie czujnie, jak jej twarz
zmienia się, kiedy głowa przyswajała kolejne informacje spisane na kartkach.
Kiedy skończyła odrzuciła mu raporty.
- Niezły macie tutaj burdel – przyznała. – Nie wiem jednak, co ja mam ci na
to poradzić.
- Kylo powinien podjąć odpowiednie decyzje – zaczął. – Wiem jednak, że mnie
nie posłucha. Jeśli ja będę próbował z nim porozmawiać, to najpewniej tylko się
zdenerwuje i stwierdzi, że nie ma czasu zajmować się takimi pierdołami, a to
wcale nie są pierdoły.
- Zacznijmy od tego, że ty byś z nim nawet nie porozmawiał – zauważyła
kobieta. – Boisz się go, tak jak większość osób tutaj. Nie potrafisz z nim
rozmawiać. Zawsze traktowałeś go niczym niebezpiecznego szaleńca, nie przyjmując
do siebie faktu, że być może kiedyś będziesz zmuszony wykonywać jego rozkazy.
Teraz uderzasz mi tutaj w płacz, że ło matulu kochana, Kylo mnie nie posłucha.
Dlaczego jednak miałby słuchać tego, co mu proponujesz?
To była celna uwaga i nawet nie miał zamiaru się z nią kłócić.
- Chcesz, żebym go przekonała co do tego, że masz rację. Nie mogę jednak
tego zrobić.
- Dlaczego?
- Bo się na tym nie znam. – Wskazała na stertę papierów. – Poparłam cię,
jeśli chodziło o przybycie na Rakata Prime, gdyż miałam świadomość, że wszyscy
potrzebujemy czasu, żeby odnaleźć się w nowej sytuacji. Nie mam jednak zamiaru
przystawać na wszystko tylko dlatego, że ty tak chcesz.
- Wiesz, że mam doświadczenie i moje decyzje są słuszne.
- Wiem, że masz doświadczenie, jednak nie wiem, czy twoje decyzje są
słuszne – poprawiła go. – Mam świadomość tego, jak bardzo nas nie lubisz. I
chociaż boisz się tego, co Kylo mógłby ci zrobić, to nie zaprzepaścisz żadnej
okazji, żeby go odrobinę skompromitować z nadzieją, że znajdziesz dość sojuszników,
którzy podobnie jak ty będą chcieli go odsunąć od władzy.
- Myślałem o tym. Naprawdę myślałem o tym, że nie chcę, żeby to on
dowodził. I masz rację, że go nie lubię. – Dlaczego w ogóle otwarcie jej o tym
mówił? - Wiem jednak, że kolejne zawirowania w tym momencie nie przysłużą się
naszej sprawie.
- Nasza sprawa – Loke westchnęła. – Jak to fajnie brzmi. Wszystkich nas
tutaj łączy wspólna sprawa. Czemu mam jednak wrażenie, że każdy coś innego
rozumie, jako tę wspólną sprawę? – Wychyliła się w jego stronę ponad biurkiem.
Ich spojrzenia spotkały się. - Powiedz mi, Hux, czego ty tak naprawdę chcesz?
Jak chcesz, żeby to wszystko się skończyło?
Przez moment zastanawiał się czy może jej powiedzieć prawdę. Może to
właśnie ten moment, gdy chociaż raz powinien się otworzyć i przyznać do tego,
co siedzi w jego głowie?
Dlaczego jednak musi to robić przez nią?
- Powiem ci, jeśli ty mi wytłumaczysz jedną rzecz.
- Co takiego to miałoby być? – Widział, jak na jej twarzy pojawił się
szeroki uśmiech. Nie potrafił jednak zrozumieć, co ją tak cieszyło.
- Powiesz mi, dlaczego Snoke cię zamknął i wmówił wszystkim, że nie żyjesz.
- Zgoda, zaczynaj.
Sięgnęła po swoją torebkę z owocami. Tych kilka jagód, które znajdowało się
luzem na biurku, podleciało w powietrze i posłusznie wróciło do opakowania.
Poczuł, że przez jego plecy przechodzi dreszcz. Chyba nigdy się nie przyzwyczai
do używania Mocy w jego obecności.
- Chcę, żeby Najwyższy Porządek zapanował nad Galaktyką. Chcę zbudować
potęgę, z którą każdy będzie musiał się liczyć. Twoja kolej.
- Serio? Tylko tyle? Żadnego “chcę być potężny i sprawić, że wszyscy będą
się giąć w ukłonach na mój widok”?
Wzruszył ramionami. W sumie uważał temat za wyczerpany. Do tego, że miała
rację, iż chciał też potęgi dla samego siebie, wolał się nie przyznawać.
- To jak to było ze Snokiem?
- To było tak, że byłam wielkim wrzodem na jego pomarszczonej dupie.
- Czy ty możesz być poważna?
- Przecież jestem. Co mam ci powiedzieć? Że był zazdrosny? Że nie podobało
mu się, że jego uczeń liczy się z moim zdaniem? Że to było takie straszne, jak
miałam własne zdanie? Po prostu dziadyga w pewnym momencie uznał, że bardziej
mu szkodzę niż pomagam. Tego, dlaczego mnie uwięził zamiast zabić, sama nie
jestem w stanie pojąć.
Zatem chodziło tutaj o całokształt osoby Loke. Nie podpadła z powodu
jakiegoś konkretnego zachowania. Pozbył się jej bo… była sobą – małą, złośliwą
małpą, której morda się nigdy nie zamykała, i która zwykła mówić dokładnie to,
co myślała.
Snoke chciał się jej pozbyć z tego samego powodu, z którego on chciał ją
wykorzystać.
- Armitage, znów za głośno myślisz – upomniała go. – I od razu ci
podpowiem, że tutaj leży pies pogrzebany. Jak będziesz chciał wykorzystywać, to
nigdy nic z tego nie wyjdzie. Nasza dwójka, poza Kylo, ma teraz najwięcej do
powiedzenia w tej organizacji. I nie możemy się tutaj ciągle opierać na
wzajemnym wykorzystywaniu.
- Masz rację. – Z satysfakcją zauważył, że nie zdążyła ukryć swojego
zdziwienia. – Zróbmy zatem tak… Zostaniesz moim uczniem.
Zamrugała szybko kilka razy.
- Czy tyś się ostatnio czasem w głowę za mocno nie uderzył?
Prychnął.
- Skoro twierdzisz, że się nie znasz na takich sprawach – wskazał na
osamotnione raporty – to sprawię, że się poznasz. Może wtedy będziemy w stanie…
współpracować. – Niemalże wypluł z siebie ostatnie słowo.
Przez chwilę myślała nad czymś intensywnie. W końcu jednak zaklaskała w
dłonie jak rozradowane dziecko.
- Dobrze, tak możemy zrobić.
***
Wyszła z gabinetu Huxa, czując jak nowa wiedza obija się o jej czaszkę,
szukając ujścia. Miała wrażenie, że lada moment porzyga się od nadmiaru
informacji. Spojrzała z niechęcią na trzymaną torebkę jagód, myśląc o tym, że
od teraz słodycz ulubionych owoców będzie się jej kojarzyć jedynie z
zagadnieniami ekonomii.
Wiedziała już, że wpakowała się w niezłą kabałę. Musiała jednak przyznać,
że Hux dobrze kombinował. Skoro sam nie był w stanie porozumieć się z Kylo,
zwalił to na jej głowę. Teraz, zamiast martwić się o swojego przyjaciela,
musiała mieć na uwadze dobro całej wielkiej organizacji, chociaż wcale nie
miała na to ochoty.
Wyrzuciła resztkę owoców do kosza na odpadki i ruszyła w stronę windy.
Zanim uda się z powrotem do Świątyni i spędzi długie godziny na tłumaczeniu się
Kylo z wizyty u Generała, musiała odwiedzić jeszcze młodą pani inżynier.
Normalnie byłaby wniebowzięta informacją o odnalezieniu kryształów Kyber,
które miała zamiar wykorzystać do stworzenia nowego miecz świetlnego. Teraz
jednak nie była taka pewna, czy spotkanie z kolejnym członkiem wojskowej
machiny jest tym, na co miała siły.
Wina zatrzymała się pięć poziomów poniżej piętra generalskich kwater.
Loke wysiadła i znalazła się przed wejściem do laboratorium. Przez
przeszkloną ścianę, dzielącą ją od miejsca pracy naukowców, dostrzegła białe
wnętrze w większości zastawione blatami do pracy, na których królowała nieznana
jej aparatura.
Weszła do środka.
Jej przybycie zostało natychmiast zauważone przez jednego z naukowców.
- Mogę w czymś pomóc? – zwrócił się do niej mężczyzna.
- Szukam inżynier Tobe.
Mężczyzna wskazał ręką na drzwi znajdujące się po drugiej stronie
pomieszczenia. Delikatnie lawirując pomiędzy stołami, dotarła do przejścia i
bez pukania weszła do środka.
Ku własnemu zaskoczeniu nie znalazła się wcale w gabinecie. Trafiła do
kolejnej pracowni. Albo przynajmniej czegoś, co ją przypominało.
Pomieszczenie było przedzielone na dwie części szklaną ścianą. Po jednej
stronie znajdował się ogromny panel z wszelkiej maści kontrolkami,
przybierającymi najróżniejsze kolory tęczy. Tutaj też urzędowała dwójka osób. W
jednej z nich Loke rozpoznała młodą inżynier. Druga połowa pokoju zastawiona
była dziwacznym sprzętem, którego zastosowania młoda wojowniczka nawet nie
próbowała się domyślać.
- Inżynier Tobe – zwróciła się do czarnoskórej kobiety.
Anuka podskoczyła, słysząc obcy głos. Nie spodziewała się, że ktoś jeszcze
może pojawić się w tym pomieszczeniu. Kiedy zobaczyła, że osobą zakłócającą jej
spokój jest Loke, posłała kobiecie delikatny uśmiech.
- Lady Ren, cieszę się, że w końcu pani do nas dotarła. Jest pani w samą
porę, żeby zobaczyć test naszego nowego urządzenia. – Wskazała na maszynerię,
znajdującą się po drugiej stronie szyby.
- Cóż to takiego?
- Działo oznaczające pole siłowe. – Natychmiastowej odpowiedzi udzielił
niski mężczyzna znajdujący się obok Tobe.
- Co ono ma robić?
- W założeniu ma barwić pole siłowe na statkach wrogów – kontynuował
mężczyzna. - Dzięki temu jednostki atakujące będą w stanie zobaczyć najsłabsze
punkty w osłonie i przeprowadzić atak we właściwym miejscu.
Loke pokiwała głową. Idea prowadzenia kosmicznych bitew była jej dość
bliska, jednak nigdy nie wpadłaby na to, że coś takiego, jak różnica natężenia
pola siłowego może stać się obiektem badań naukowców. Przecież o tym, że w
trakcie walki nakierowuje się większe natężenie osłon w najbardziej strategiczne
miejsca była czymś oczywistym od dawna.
- Kiedy w trakcie walki uda się przerwać osłonę w jej najwrażliwszym
punkcie, będzie można całkowicie pozbawić przeciwnika ochrony – dodała od
siebie Tobe, zupełnie jakby czytała w myślach rudowłosej. – Panie Qui, czy
wszystko jest gotowe?
- Tak, możemy zaczynać.
Palce Anuki zatańczyły na przyciskach panelu kontrolnego. Loke bardziej
wyczuła, niż zobaczyła, że jeden z przedmiotów postawionych w drugiej części
pomieszczenia został okryty polem siłowym.
Skomplikowana maszyna, stojąca naprzeciwko pola siłowego, zabrzęczała. Nie
minęła chwila, a kolorowy pocisk opuścił działko i trafił idealnie w środek
osłony. Przez moment nic się nie działo, aż w końcu osłona zaczęła mienić się
całą paletą barw. Na środku, w miejscu uderzenia pocisku, pojawił się kolor
czerwony. Później, rozchodząc się w okręgach, kolor powoli się rozjaśniał,
przechodząc w pomarańcz i żółć, na zieleni kończąc.
Z sufitu opuściło się wielkie mechaniczne ramię zakończone blasterem. Z
broni wystrzelono jeden pocisk, który trafił w zieloną część osłony. Loke z
zaciekawieniem obserwowała, jak cała osłona zadrżała, by po chwili zniknąć.
- Działa! – Anuka najwyraźniej nie miała zamiaru kryć swojego zadowolenia.
– Panie Qui, proszę przygotować większe działo i przeprowadzić stosowne
kalibracje. Jutro wylecimy na orbitę, żeby przeprowadzić kolejne badania. –
Popatrzyła na Loke. – Robi wrażenie, prawda?
- Prawda.
Loke nie miała zamiaru udawać, że jest inaczej.
- Proszę za mną, pokażę pani kryształy. – Wskazała Loke drzwi. Kiedy
znalazły się ponownie w pierwszej części laboratorium, Anuka podjęła swoją
wypowiedź. – Mam nadzieję, że w trakcie zbliżającego się spotkania będę miała
okazję zaprezentować działo Najwyższemu Przywódcy. Chciałabym, żeby takie
urządzenia znalazły się na każdej większej jednostce.
- Upewnię się, że znajdziemy miejsce na prezentację – obiecała Loke, na
której urządzenie zrobiło niemałe wrażenie.
- Och, to świetnie! Dziękuję, Lady! Najwyższy Przywódca Snoke spisał ten
projekt na straty jakiś rok temu. Mając jednak zielone światło od Generała,
postanowiłam go odgrzebać z magazynów. A to jest dla pani.
Tobe zatrzymała się przy jednym z blatów i wyciągnęła spod niego drewnianą
skrzynkę niewielkich rozmiarów. Kiedy uchyliła wieko, Loke mogła dostrzec dwa
niewielkie kryształy Kyber leżące na materiałowej wyściółce.
Ani przez moment nie wątpiła, że są to kryształy, których potrzebowała.
Kyber nie mógł być pomylony z żadnym innym materiałem. Był to bowiem jedyny
znany jej surowiec, który jednocześnie był organiczny i nieorganiczny. W środku
każdego kamienia znajdowała się żywa, wirująca materia, która to właśnie
łączyła się z późniejszym użytkownikiem broni.
- Elektrum też mam, znajduje się pod spodem – wyjaśniła inżynier. – Czy
takie kryształy są dobre?
- Są idealne.
***
Kylo krążył po swoich prywatnych komnatach, czekając z przybierającą na
sile niecierpliwością, aż Loke wróci do Świątyni. Wyczuł moment, w którym bez
słowa opuściła wielki budynek. Nie zwróciłoby to jego większej uwagi, gdyby nie
fakt, że chwilę później zdał sobie sprawę z tego, że zostawiła go samego w celu
udania się na spotkanie się z Huxem. Jakie wspólne sprawy miała ta dwójka?
Dlaczego on nic nie wiedział? Jeśli Hux miał zamiar przekazać informacje, to
dlaczego nie pofatygował się do Świątyni na spotkanie ze swoim Wodzem, tylko
wezwał do siebie Loke?
Jakim prawem Hux w ogóle dysponował czasem Loke? I nie, to że był
Generałem, nie stanowiło w oczach Kylo żadnego usprawiedliwienia.
Loke pojawiła się ponownie w Świątyni późnym popołudniem. W momencie, gdy zjawiła
się w budynku, wysłał w jej stronę jeden, prosty, mentalny przekaz, którego
treść ograniczała się do „przyjdź”.
Nie minął kwadrans, a drzwi do kwater uchyliły się lekko i Loke, niosąc ze
sobą jakieś teczki, wślizgnęła się do środka. Nie wyglądała na zmartwioną swoim
postępowaniem, chociaż przecież musiała wiedzieć, że on wie.
- Gdzieś ty była cały dzień?
- Na spotkaniu z Huxem – odpowiedziała spokojnie.
Podskoczył do niej i chwycił ją za ramiona. Podniosła głowę i spojrzała mu
prosto w twarz. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji.
- Uspokój się, proszę – wyszeptała.
W tym momencie zdał sobie sprawę z tego, jak mocno zaciskał dłonie. Z
pewnością zrobił jej sińce. Puścił i odsunął się o krok. Nie uspokoił się
jednak ani trochę.
- Zatem?
- Hux chciał poinformować mnie o obecnej sytuacji. Bał się rozmawiać z
tobą, gdyż uznał, że możesz podjąć takie, a nie inne decyzje tylko po to, żeby
zrobić mu na złość.
- Dlatego chciał rozmawiać z tobą?
- Jestem jedyną osobą, która nie musi się obawiać, że spróbujesz ją
zamordować w napadzie złości. Do kogo innego mógł się zgłosić z takim
problemem?
Sięgnęła po teczki, które trzymała cały czas przyciśnięte ramieniem do
swojego ciała.
- Mam dla ciebie raporty. Możemy je na spokojnie omówić.
Podeszła do łóżka. Usiadła na materacu i poklepała miejsce obok siebie.
Nie ruszył się w jej stronę. Jakoś nie miał ochoty omawiać z nią raportów,
które omówiła już najwyraźniej z Huxem.
Kiedy nie doczekała się z jego strony żadnej reakcji, podniosła się
ponownie. Patrząc na niego czujnie, zbliżyła się powoli. Pozwolił jej się
objąć. W momencie, gdy naparła na niego całym ciałem, chwycił ją za biodra i
uniósł w górę. Ze śmiechem oplotła go nogami w pasie. Teraz ich twarze
znajdowały się na tej samej wysokości.
- On się ciebie boi – przypomniała mu. – Nie potrafi z tobą rozmawiać.
Uznał, że jeśli ja zrozumiem pewne rzeczy dotyczące Najwyższego Porządku, to
będziesz mógł dzięki temu podjąć właściwe decyzje.
- Masz zamiar się z nim dalej spotykać?
Skinęła lekko głową w odpowiedzi.
- Nie podoba mi się to.
- Myślałam, że będziesz wolał kłócić się ze mną w samotności, niż robić to
przy Armitage’u.
- Teraz będę musiał dużo o nim słuchać?
Zaśmiała się ponownie i pocałowała go w czubek nosa. Zawsze tak robiła, gdy
próbowała go wziąć pod włos i udobruchać. Z jakiś powodów bardzo podobała mu
się ta metoda.
- On będzie musiał słuchać o tobie więcej – zapewniła. – Zresztą pomyśl o
tej sytuacji w następujący sposób… Jeśli ja będę się zajmować raportami i
przekazywać ci tylko istotne informacje, będziesz miał więcej czasu na
zajmowanie się uczniami, walką i tym wszystkim, co bardziej wiąże się z Mocą,
niż kolumnami liczb. A jak już dowiem się od Huxa wszystkiego, czego może mnie
nauczyć i będziesz miał go serdecznie dość, wtedy nic nie będzie stało na przeszkodzie
do tego, żeby kogoś innego mianować Generałem.
Podszedł do łóżka i rzucił jej drobnym ciałem na materac. Patrzył, jak
zapadła się od siły uderzenia w miękkie pielesze.
- Czy to znaczy, że mówisz raportom tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz