Rakata Prime
34 ABY
Anuka
Tobe kręciła się po swojej sypialni, wkładając do wielkiej skrzyni ostatnie
ubrania, które miały być jej potrzebne w trakcie całej podróży. Klimaty planet,
które miała odwiedzić, znacząco różniły się od siebie i kobieta chciała być
przygotowana na wszystkie okoliczności.
Kiedy
skończyła, zamknęła skrzynię i wezwała do siebie robota protokolarnego. Wydała
polecenie przeniesienia własnych rzeczy na statek transportowy, który już za
kilka godzin miał przewieźć ostatnich członków załogi na krążownik Pride.
Chociaż pani
inżynier nie miała wiele wspólnego z działem rekrutacji, postanowiła udać się
na misję jako osoba całkowicie niezależna. Kiedy tylko dowiedziała się o tym,
że Pride ma zawitać na Tatooine, nie mogła przegapić takiej okazji.
Minęły prawie dwa lata od jej ostatniego spotkania z rodziną. Teraz, gdy miała
taką możliwość, postanowiła wykorzystać przysługujący jej urlop i odwiedzić
rodzinne strony.
Zostawiła
swój bagaż w rękach robota. W przelocie chwyciła teczkę z raportami i udała się
na ostatnie przed wylotem spotkanie z Generałem Huxem.
-
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego pani się tak upiera, żeby odbyć podróż na
Tatooine właśnie teraz – powiedział Hux, kiedy zasiadła we wskazanym jej
miejscu.
W
pomieszczeniu poza Generałem przebywała również Lady Loke Ren.
- Nie
byłam w domu dwa lata, Generale – zaczęła po raz kolejny cierpliwie tłumaczyć
sytuację. - Nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna taka okazja. Szczególnie że
teraz moja obecność w bazie nie jest konieczna.
- Dział
Badań przygotowuje się właśnie do zainstalowania najnowszych Dział
Oznaczających. Sądziłem, że będzie pani chciała nadzorować ten proces.
Działa
Oznaczające. Dla niej był to po prostu wynalazek oznaczony jako P-37.28 z
oprogramowaniem w wersji 2.15. No ale co kto woli.
W sumie
zawsze mogło być gorzej. Nie raz już się zastanawiała nad tym, kto wymyśla
nazwy dla niektórych jednostek, baz czy wynalazków. Starkiller, Supremacy,
Finalizer. Toż to aż wołało o pomstę do nieba. W sumie Działo
Oznaczające nie było w tym wszystkim takie złe. Zawsze mogło zostać okrzyknięte
Niszczycielem Osłon, co brzmiałoby co najmniej komicznie i stanowiło srogie
przekłamanie, jeśli chodziło o użyteczność tego projektu.
- Jestem
pewien, że chciałaby pani zobaczyć, jak wynalazek będzie się sprawdzał w
użyciu. – Generał nie dawał za wygraną.
Tobe
westchnęła. Wiedziała, że Armitage Hux próbował ją wziąć pod włos, wchodząc jej
na ambicję w tej kwestii. Ostatecznie każdy wynalazca chciałby widzieć moment,
kiedy jego dzieło wchodzi do użytku. Anuka jednak, mając do wyboru to albo
spotkanie z rodziną, stawiała na bliskich.
- Daj
dziewczynie spokój. – Loke zamknęła jakieś teczki i podniosła się z kanapy. –
Chce lecieć. Ma takie prawo. Masz jakiś faktyczny powód, żeby ją tutaj trzymać?
Anuka
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby Generał chciał jej zakazać
wyjazdu, miał moc, żeby to zrobić. Ostatecznie był jej przełożonym. Prawda
jednak była taka, że wszelkie przepisy i rozporządzenia, które sam Hux zajadle
tworzył, stały po stronie Inżynier.
- Dobrze,
niech będzie – mężczyzna uciął temat. – Skończyłaś tam?
-
Skończyłam.
Drobna
kobieta trzasnęła teczkami o biurko.
- Idę się
przygotować do wylotu. – Na odchodnym odwróciła się w stronę w stronę Anuki. –
Pani Inżynier, bardzo się cieszę, że leci pani z nami. Miło będzie spędzić
trochę czasu w tak zacnym towarzystwie.
***
Loke
zatrzasnęła skrzynię z bagażem. Poprzedniego dnia do Świątyni dostarczono cały
zestaw mundurów. Każdy strój dostosowany był do innych warunków klimatycznych.
Ta przesyłka, chociaż niespodziewana, bardzo ucieszyła dziewczynę.
Dzięki
Mocy byłaby w stanie ochronić swoje ciało przed większością warunków
atmosferycznych. Skoro jednak ktoś wpadł na pomysł zorganizowania takiego
ekwipunku, nie miała zamiaru odrzucać możliwości pozbycia się jednego problemu.
Idealnie
w momencie, w którym skończyła pakowanie, drzwi do jej pokoju otworzyły się i
do środka wszedł Kylo. Uśmiechnęła się lekko na jego widok. Nadal czuła się
odrobinę głupio, przebywając w jego obecności. Nie wiedziała, jak powinna się
zachowywać. Nawet na myśl o tej bliskości, która wcześniej była między nimi
całkowicie naturalna, teraz czuła się niezręcznie.
-
Przyszedłem się pożegnać – powiedział, zamykając za sobą drzwi.
-
Myślałam, że będziemy się żegnać na lądowisku.
Spojrzał
na nią, jakby podejrzewał, że dość mocno uderzyła się w głowę.
- Przy tych
wszystkich świadkach nie będę miał okazji pożegnać się tak, jak chcę to zrobić.
No tak,
oczywiście. Tutaj miał rację. Oboje musieli trzymać przy swoich podwładnych
Zaśmiała
się pod nosem, wyobrażając sobie miny licznych Admirałów i ich zastępców na widok
Najwyższego Przywódcy i jego przyjaciółki, tulących się do siebie.
Po
zamachu i wydarzeniach związanych ze śmiercią Manduli Dio, Loke została
okrzyknięta Królową Lodu. Śmiała się z tego określenia. Uznała jednak, że jej
pasuje i nie miała zamiaru robić czegokolwiek, co mogłoby nadszarpnąć reputację
morderczej wariatki, w której sercu nie ostały się chociażby smętne resztki
jakichkolwiek pozytywnych uczuć.
Kylo
podszedł do niej i mocno ją przytulił.
Jego
bliskość, pewny uścisk i ciepło jego ciała od razu rozwiały natychmiast
wszystkie wątpliwości, które wcześniej kołatały się w jej głowie. Jak mogła być
tak głupia? Dlaczego sądziła, że tej jeden pocałunek może zniszczyć to, co
między nimi było?
- Mam złe
przeczucia odnośnie tej misji – wyszeptał w jej włosy.
- Masz
złe przeczucia, bo tak ci podpowiada Moc, czy po prostu za bardzo się martwisz?
- Nie
jestem pewien – przyznał. – Obiecaj jednak, że będziesz na siebie uważać.
-
Obiecuję.
Odsunął
ją na chwilę od siebie i popatrzył na nią niepewnie. Zupełnie jakby doskonale
wiedział, że złożona obietnica nie ma żadnego pokrycia. Prawda była taka, że
chociaż Loke wolała unikać wszelkich kłopotów, miała straszliwego pecha i
zawsze znajdowała się w ich epicentrum.
- Będę
ostrożniejsza, niż bywam zazwyczaj.
Odetchnął
z wyraźną ulgą.
- Tak
lepiej.
Stali
blisko siebie i wpatrywali się sobie w oczy.
- Gdyby
działo się coś niepokojącego, masz od razu mnie wezwać. Zjawię się tak szybko,
jak to tylko możliwe.
-
Spokojnie, nie będzie takiej potrzeby.
Czuła,
jak cały się spina. Uśmiechnęła się do niego, mając nadzieję, że trochę się
uspokoi.
- Chodź.
Pociągnął
ją za sobą w stronę łóżka. Usiadł na materacu i posadził ją sobie na kolanach,
zamykając w mocnym uścisku.
-
Posiedzimy tak chwilę.
Bez słowa
sprzeciwu przyjęła tę propozycję. To były ich ostatnie wspólne chwile. Kiedy
wyjdą z tego pomieszczenia, ponownie będą musieli się stać Najwyższym Przywódcą
ora Lady Ren. Żadnych czułości, żadnej bliskości. Nic. Zero. Do momentu, aż
spotkają się ponownie za nieco ponad tydzień.
Loke nie
mogła uwierzyć, że jednak zdecydowała się na podróż z załogą Pride.
Owszem, wiedziała, że tak powinna postąpić. Nadal jednak nie mogła pogodzić się
z myślą o ich kilkudniowej rozłące.
Czasami
łapała się na tym, że nawet będąc na spotkaniu z Huxem, szukała obecności Kylo.
Czuła się spokojnie dopiero w momencie, kiedy ich świadomości zetknęły się ze
sobą, dając poczucie wzajemnej obecności poprzez łączącą ich w Mocy wieź.
Teraz, chociaż więź nie zniknie, poprzez dzielące ich układy i sektory Galaktyki,
stanie się znacznie słabsza. Loke wątpiła, czy będzie w stanie sobie poradzić z
tą rozłąką.
-
Pamiętaj, że zawsze możesz mnie odwiedzić. Nikt nie stanie ci na przeszkodzie –
przypomniał jej, jakby wyczuwając wszystkie wątpliwości, które pojawiły się w jej
głowie.
Była mu
wdzięczna za to, że nie próbował odwieść jej od pomysłu wyruszenia na misję.
Gdyby to zrobił teraz, kiedy tulili się do siebie, chłonąc wzajemną bliskość,
prawdopodobnie by uległa jego prośbom.
***
Admirał
Tavasz Szilard, czekający przy niewielkim transportowcu, spoglądał co chwila na
swojego bliźniaczego brata. Z całych sił starał się nie zrobić krzywdy
krewnemu.
Obaj byli
do siebie niezwykle podobni. W trakcie oficjalnych spotkań, kiedy Eper zdobywał
się na normalne zachowania, ludzie rozróżniali ich tylko po pagonach naszytych
na mundury.
Ta sama
oliwkowa cera, ten sam wzrost, te same ciemne włosy i oczy. No i do tego dwa
zupełnie odmienne charaktery.
- Czy ty
mógłbyś zachowywać się normalnie?
-
Przecież zachowuję się normalnie?
Wymienili
krytyczne spojrzenia.
-
Dreptasz w miejscu jak jakiś idiota. Tak się nie zachowują normalni ludzie.
-
Przepraszam, panie sztywny. Zapomniało mi się, że mam się zachowywać tak, jakby
ktoś wsadził mi w tyłek kij od szczotki.
Tavasz
przymknął oczy, starając się opanować złość.
- I ty
się czasami zastanawiasz, dlaczego to ja zostałem Admirałem.
-
Zostałeś Admirałem, bo jesteś starszy.
- Tak,
oczywiście, tak to sobie tłumacz. Jeśli z tym czujesz się lepiej.
Eper już
szykował się do jakiejś bardzo wymyślnej swoim zdaniem odpowiedzi. Fala bluzgów
i złośliwości została jednak powstrzymana przez przybycie ostatnich członków
załogi Pride.
Lady Loke
Ren i Inżynier Anuka Tobe opuściły niewielki śmigacz. Ku zaskoczeniu Admirała,
na lądowisku pojawili się również Najwyższy Przywódca i Generał Hux. Tavasz nie
spodziewał się spotkać tej dwójki przed opuszczeniem bazy. Rozkazy zostały
przecież wydane. Czego oni tutaj szukali, do licha?
Niewielka
grupa zbliżyła się do czekających mężczyzn.
- Wodzu,
Generale, drogie panie. – Tavasz skłonił się przed nimi sztywno. Eper, bez
słowa, poszedł w ślady brata.
-
Admirale, przyszliśmy upewnić się, że wszystko jest gotowe i możecie
bezpiecznie ruszać w podróż.
Tavasz
popatrzył na Generała niechętnie. Szilard doskonale zdawał sobie sprawę z tego,
że jest najmłodszym mężczyzną, który został mianowany na stanowisko Admirała.
Nie uważał jednak, żeby młody wiek oznaczał, że nie zna się na swojej pracy.
-
Jesteśmy przygotowani do drogi – zapewnił Tavasz swojego przełożonego. – Na
pokładzie brakuje jedynie nas. – Admirał odważył się zasugerować Huxowi, że
obie strony tracą cenny czas na tej bezsensownej rozmowie.
-
Świetnie.
-
Powierzam panu Lady Ren – Chociaż mina Najwyższego Przywódcy zdawała się być
pozornie beznamiętna, uwadze Szilarda nie umknęło to, że czarne oczy mężczyzny
ciskały błyskawice. – Ma się pan nią opiekować i zapewnić jej bezpieczny powrót
na Rakata Prime. Za wszelką cenę.
Admirał
starał się nie okazać tego, jak silne emocje wzbudził w nim komentarz
Najwyższego Przywódcy. Tavasz doskonale wiedział, że Najwyższy Przywódca i Lady
Loke Ren są wyjątkowo blisko. Jeszcze przed tajemniczym zniknięciem kobiety na
okres ponad dwóch lat, krążyło wiele plotek, głoszących, iż tych dwoje jest
kochankami. Chociaż Szilard nie był przekonany co do ich prawdziwości. Nie
wątpił jednak w to, że gdyby kobiecie stało się coś złego podczas jego warty,
mógłby pożegnać się z życiem.
- Zrobię
wszystko, żeby Lady wróciła bezpiecznie, Wodzu.
Mężczyźni
mierzyli się czujnymi spojrzeniami. Szilard czuł, że przegrywa ten pojedynek.
- Coś się
zrobiło sztywno – rzuciła nagle Loke. Minęła stojącego obok Kylo, posyłając mu
szybkie spojrzenie. – Koniec tego dobrego, ładujemy zadki na statek i uciekamy
stąd.
Tavasz
ściągnął brwi. W tym momencie starał się zrobić wszystko, żeby nie patrzeć na
brata.
-
Ruszajmy zatem.
Odwrócił
się bokiem i gestem zaprosił obie kobiety na pokład transportowca.
- I co?
Mówiłem ci, że ona wcale nie jest taka zła – rzucił Eper, zrównując się z nim
na rampie.
- Błagam
cię, zamknij się!
***
Loke
stanęła przed wielkim oknem, z którego mogła podziwiać widok na malutką z tej
odległości Rakata Prime. Chociaż jej oczy utkwione były w to, co znajdowało się
za szybami statku, cała jej uwaga skupiona była na dwóch braciach, którzy
uwijali się jak w ukropie, starając się za wszelką cenę opanować chaos, który
miał w zwyczaju ogarniać każdą jednostkę na chwilę przed wyruszeniem na misję.
Co chwila
do uszu kobiety dochodziły wykrzykiwane rozkazy, komendy i raporty.
Przez
zaledwie dwadzieścia minut udało się jej dowiedzieć, że na statku znajdują się
racje żywnościowe wystarczające na ponad dwumiesięczną podróż przy pełnym
zakwaterowaniu. Razem z nimi leciało dokładnie 283 Szturmowców w raz z
Kapitanami poszczególnych oddziałów, 189 robotów, oraz 9 pracownic działu
rekrutacji, które miały za zadanie sprawować opiekę nad najmłodszymi dziećmi,
gdy te już pojawią się na statku.
- Niezły
sajgon – odezwała się stojąca z boku Anuka Tobe. – Czy to zawsze tak wygląda?
- Nigdy nie
leciałaś z tak dużą misją?
Pani
inżynier pokręciła głową.
- Jeden,
jedyny raz w swoim życiu podróżowałam krążownikiem, kiedy jako dziecko
opuściłam Tatooine. Później oczywiście bywałam na jednostkach, jednak to były
jedynie wizyty związane z pracą. Głównie wtedy, kiedy trzeba było coś
zamontować na którymś ze statków.
- No ale
wspominałaś, że widziałaś się jakieś dwa lata temu z rodziną. Jak wtedy
opuściłaś Rakata Prime?
- Ze
skromną załogą na niewielkim frachtowcu.
Loke
odwróciła się od szyby i omiotła spojrzeniem wszystkich ludzi. Część z nich
siedziała pochylona nad maszynerią Mostka. Część co chwila wpadała na rampę,
składała meldunek, a później opuszczała stanowisko.
Admirał i
Wiceadmirał Pride pracowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Loke nie była
ich w stanie rozróżnić, patrząc na nich normalnie. Moc podpowiadała jej jednak,
że ma do czynienia z dwójką drastycznie różną pod względem charakteru. Teraz
jednak, kiedy przed braćmi postawiono zadanie, różnice zaczęły się zacierać, a
oni działali niczym jeden organizm, żeby osiągnąć wspólny cel.
- Nie
przejmuj się – rzuciła, czując na sobie czujne spojrzenie Anuki. – To tak
zawsze wygląda. Potrzebują jeszcze chwili, żeby to wszystko ogarnąć.
-
Sądziłam, że wszystko będzie gotowe w momencie, jak pojawimy się na statku.
- Bo
wszystko było gotowe.
- Nie
rozumiem.
Loke
uśmiechnęła się pod nosem.
- Ludzie
przygotowali się na nasze przybycie. Wszystko zostało wykonane zgodnie z
odgórnie nałożonymi wytycznymi. Prawdopodobnie moglibyśmy ruszyć od razu po
zaokrętowaniu naszego transportowca. Tavasz Szilard jest jednak człowiekiem
bardzo skrupulatnym. Nie pozwoli sobie na wyruszenie w drogę, zanim sam
wszystkiego nie sprawdzi.
- Czy to
nie jest strata czasu? – Tobe nie dawała za wygraną. – No i czy taki brak
zaufania do własnych ludzi nie jest… niezdrowy?
-
Zaufanie nie ma tutaj nic do rzeczy – zapewniła ją Loke. – Ludzie, niezależnie
od tego, jak dobrze nie byliby wyszkoleni, popełniają błędy. Taka już nasza
natura. No i proszę mi wierzyć, kiedy nagle wychodzi na jaw, że w ładowni
znajduje się niezabezpieczony ładunek wybuchowy zdolny rozsadzić daną
jednostkę, człowiek przestaje się zastanawiać nad tym, czy kolejne dwadzieścia
minut opóźnienia jest warte świeczki.
Tobe
najwyraźniej uznała taki argument za wystarczający.
Eper
Szilard podszedł o Loke i stanął obok niej.
-
Jesteśmy gotowi, Lady. Za chwilę będziemy startować.
-
Świetnie.
Rola
Wiceadmirała najwyraźniej została zakończona, gdyż mężczyzna nie odsunął się od
Loke.
- Włączyć
silniki startowe! – Głos Admirała przebił się przez ogólną wrzawę.
Wielki
krążownik drgnął w momencie, kiedy silniki pobudziły się do życia. Ruch nie
wydawał się być gwałtowny, jednak spokojnie można było go odczuć.
-
Przygotować statek do skoku w nadświetlną! – Do uszu Loke dobiegł głos Admirała.
- Statek
gotowy – odpowiedział jeden z techników.
- Obrać
kurs na Batonn i wykonać skok.
Chociaż
statek nabrał olbrzymiej prędkości, zdawał się nawet nie drgnąć. Wszystko wokół
zmieniło się diametralnie. Rakata Prime i czerń przestrzeni kosmicznej
zniknęły, zastąpione przez niebieski blask mijanych gwiazd i układów.
Coś
pięknego, pomyślała Loke, odwracając się od okna.
Gdzieś w nadświetlnej
34 ABY
Anuka
zasiadła na wskazanym jej miejscu przy niewielkim stole. Obiad właśnie został
podany.
Inżynier
musiała przyznać, że nie spodziewała się zaproszenia na wspólny posiłek. Kiedy
Szilard wyraził chęć spotkania, uznała to za bardzo miła niespodziankę.
Wcześniej była pewna, że większość czasu na Pride spędzi w samotności.
Podejrzewała również, że nie dostanie pozwolenia na opuszczenie statku w
trakcie wizyt na innych planetach. W końcu jej celem była Tatooine.
- Zatem,
Admirale, jaki dokładnie mamy plan wycieczki? – odezwała się Loke, nakładając
na swój talerz porcję jarzyn.
- Nie wie
pani?
- Nie wiem
– przyznała. – Wiem jedynie jakie planety mamy odwiedzić. Nie znam kolejności,
w której to zrobimy.
-
Myślałem, że Najwyższy Przywódca zatwierdzał naszą trasę.
- To, że
Najwyższy Przywódca i Generał Hux poczynili jakieś plany, nie oznacza od razu,
że ja jestem ich świadoma.
- Naszym
pierwszym przystankiem jest Batonn. Później udamy się na Botajef. Następnie
Tatooine, a na sam koniec Asmeru.
-
Myślałem, że jest pani najlepiej poinformowaną osobą w Najwyższym Porządku. –
Eper pozwolił sobie na śmiałe wtrącenie.
- Nie
jestem omnibusem, Wiceadmirale. Czasami i mi coś umyka.
- Batonn
to bardzo ciekawa planeta – wtrąciła się Anuka. – W trakcie istnienia Imperium
planeta była bardzo z nim związana. Na wyspie Scrim znajdowała się nawet baza
wojskowa. Wszystko dlatego, że Batonn jest bogaty w złoża Doonium. Założony
jeszcze za czasów Imperium kompleks rafineryjno-kopalniany jest naszym głównym
dostawcą metalu, który wykorzystujemy głównie do budowy jednostek latających.
- Co się
stało z bazą? – zainteresowała się Loke.
- Uznano,
że jej utrzymanie się nie opłaca – pośpieszył z odpowiedzią Tavasz. – Najwyższy
Porządek nie jest jedynym odbiorcą Doonium, dlatego założono, że nikt nie
ośmieli się zaatakować kompleksu wydobywczego. Co prawda Batonn nie handluje z
Ruchem Oporu, nadal jednak rebelianci mogliby stracić wielu sojuszników, gdyby
na skutek ataku pozbawili ich dostępu do cennego surowca.
- No
dobrze, a co z pozostałymi planetami?
- Botajef
i Asmeru mają dość ciekawą historię. Można by długo opowiadać o ich przeszłości,
miejscowych mitach i legendach. Myślę jednak, że nie ma sensu się rozwodzić.
Obie posiadają dość umiarkowany klimat, chociaż na Botajef częściej pada, niż
nie pada. Radzę to wziąć pod uwagę, gdy będziemy schodzić na powierzchnię
planety. Tatooine zaś wszyscy znamy. Piach, piach i jeszcze więcej piachu, do
spółki z zabójczymi temperaturami.
Anuka
zaśmiała się otwarcie, słysząc ostatnią część wypowiedzi Admirała.
- Zgodzę
się, że piach i wysokie temperatury doskonale opisują klimat Tatooine. Jednakże
twierdzenie, że ta planeta nie ma nic więcej do zaoferowania to wierutne
kłamstwo.
-
Przepraszam, nie chciałem pani urazić – zreflektował się Tavasz
- Ależ,
Admirale, absolutnie mnie pan nie uraził. Nie lubię jednak, kiedy ktoś rozsiewa
nieprawdziwe informacje o miejscu, z którego pochodzę.
Loke
uniosła ręce w uspokajającym geście.
- Moi
drodzy, proszę, nie kłóćcie się. Pani Inżynier, chętnie się dowiem, co jeszcze
będziemy mogli zobaczyć na Tatooine. Powiem szczerze, że mi samej ta planeta
głównie kojarzy się z jedną wielką pustynią.
- Fakt,
pustynia, i to dość niebezpieczna, pokrywa znaczną część planety. Jest jednak
wiele rzeczy, o których warto wspomnieć. Po pierwsze Tatooine to miejsce, w
którym zaaklimatyzowały się wyrzutki z całej Galaktyki. Nie ma chyba drugiej
takiej planety, może poza samym Coruscant, gdzie można by było spotkać taką
mieszaninę gatunków i ras. Kultura, którą przywieźli ze sobą przed wiekami,
stała się naprawdę barwną mieszanką. Co roku na planecie ma miejsce wiele
ciekawych wydarzeń. Mos Eisley jest wspaniałym miastem. Tak samo jak Mos Espa,
które jest nieformalną stolicą. No i oczywiście na uwagę zasługują uprawy
rozciągające się na znacznej części Wielkiego Płaskowyżu Mesra. Fascynujące
jest to, że jeśli tylko wie się, jak wykorzystać glebę występującą na Tatooine,
można prowadzić uprawy specyficznych roślin, które dają bardzo bogate zbiory.
Anuka
poczuła się znacznie lepiej, widząc szeroki uśmiech na twarzy Loke. Inżynier
odniosła wrażenie, że kobiecie przypadł do gustu jej wywód.
- Bardzo
bym chciała zobaczyć Mos Eisley. No i te uprawy, jeśli będzie taka możliwość.
-
Możliwość na pewno będzie – pospieszył z odpowiedzią Admirał. - Mos Eisley jest
głównym celem naszej wyprawy na Tatooine. Miasto znajduje się na południowym
krańcu płaskowyżu. Jeśli zaś chodzi o uprawy, to są one własnością rodziny
Tobe.
- Swoją
drogą, jak pani rodzina zapatruje się na proceder niewolnictwa, od tak wielu
lat obecny na Tatooine? – Eper posłał Anuce prowokacyjne spojrzenie znad
swojego gulaszu.
-
Osobiście nie pochwalam – przyznała od razu. – Moja rodzina zakupuje oczywiście
niewolników, gdyż to główny sposób na pozyskanie siły roboczej. W naszym domu
każdy zakupiony niewolny dostaje jednak szansę na odpracowanie swojej ceny i
uzyskanie wolności. Wszyscy pracownicy, niezależnie od tego, czy są wolni, czy
też nie, pracują za określoną stawkę. To, co zrobią z zarobionymi pieniędzmi to
już ich sprawa. Część niewolnych wykupuje się i opuszcza Tatooine. Część się
wykupuje lecz pracuje dla nas dalej. Część nawet nie myśli o tym, żeby uzyskać
wolność, gdyż są zadowoleni ze swojej obecnej sytuacji. Nie ma reguły. Warto
jednak zaznaczyć, że nie wszyscy właściciele niewolników są dla nich
wyrozumiali. Często stosowana jest przemoc, część ludzi głoduje. Huttowie, mający
najwięcej do powiedzenia na Tatooine, nie kwapią się jednak do zmienienia
czegokolwiek. Handel niewolnikami przynosi zbyt duże zyski, żeby ktokolwiek
chciał zrezygnować z takiego systemu.
- Jak
pani uważa, dlaczego część z nich nie chce się wykupić? I dlaczego pani rodzina
nie zrobi nic, żeby jakoś zmienić sytuację?
-
Zmieniamy sytuację na tyle, na ile możemy, Wiceadmirale. Niestety, chociaż
nasze ziemie znajdują się pod protekcją Najwyższego Porządku, jesteśmy zbyt
mało znaczący, żeby mieć jakikolwiek wpływ na Klan Huttów.
- No
dobrze, a co z tymi niewolnymi, którzy nie chcą się wykupić? Dlaczego tak
postępują?
- Nie mam
zielonego pojęcia.
- To
kwestia mentalności. – Loke patrzyła na Wiceadmirała takim wzrokiem, jakby
miała ochotę zrobić mu krzywdę. Anuka mimowolnie zastanawiała się, co wzbudziło
tak wielką złość kobiety. – W wielu światach Galaktyki, chociaż oficjalnie nie
istnieje tam niewolnictwo, ludzie pozwalają się traktować tak, jakby byli
czyjąś własnością. Tłamszeni od małego, nienauczeni szacunku do własnej osoby,
pozbawieni jakiegokolwiek poczucia własnej wartości. Czasami nie trzeba wiele,
żeby przekonać takich ludzi, że ich wartość można porównać do przedmiotów
codziennego użytku. Nie ma co się dziwić, że w momencie, gdy trafiają do
miejsca, w którym ktoś zaczyna o nich dbać, a nie jedynie traktować jak
popychadło, okazują swoją wdzięczność w jedyny sposób, w jaki potrafią.
Pozostają wierni i podporządkowani. Nie ma w tym nic niezwykłego, zapewniam
pana.
Eper
wyraźnie chciał coś jeszcze dodać. Anuka zobaczyła jednak, że powstrzymał się w
ostatniej chwili. Najwyraźniej, bardzo słuszna zdaniem Tobe uwaga Loke,
zakończyła temat niewolnictwa na Tatooine.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz