sobota, 3 marca 2018

Rozdział XI


Rakata Prime
34 ABY

Anuka Tobe kręciła się po swojej sypialni, wkładając do wielkiej skrzyni ostatnie ubrania, które miały być jej potrzebne w trakcie całej podróży. Klimaty planet, które miała odwiedzić, znacząco różniły się od siebie i kobieta chciała być przygotowana na wszystkie okoliczności.
Kiedy skończyła, zamknęła skrzynię i wezwała do siebie robota protokolarnego. Wydała polecenie przeniesienia własnych rzeczy na statek transportowy, który już za kilka godzin miał przewieźć ostatnich członków załogi na krążownik Pride.
Chociaż pani inżynier nie miała wiele wspólnego z działem rekrutacji, postanowiła udać się na misję jako osoba całkowicie niezależna. Kiedy tylko dowiedziała się o tym, że Pride ma zawitać na Tatooine, nie mogła przegapić takiej okazji. Minęły prawie dwa lata od jej ostatniego spotkania z rodziną. Teraz, gdy miała taką możliwość, postanowiła wykorzystać przysługujący jej urlop i odwiedzić rodzinne strony.
Zostawiła swój bagaż w rękach robota. W przelocie chwyciła teczkę z raportami i udała się na ostatnie przed wylotem spotkanie z Generałem Huxem.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego pani się tak upiera, żeby odbyć podróż na Tatooine właśnie teraz – powiedział Hux, kiedy zasiadła we wskazanym jej miejscu.
W pomieszczeniu poza Generałem przebywała również Lady Loke Ren.
- Nie byłam w domu dwa lata, Generale – zaczęła po raz kolejny cierpliwie tłumaczyć sytuację. - Nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna taka okazja. Szczególnie że teraz moja obecność w bazie nie jest konieczna.
- Dział Badań przygotowuje się właśnie do zainstalowania najnowszych Dział Oznaczających. Sądziłem, że będzie pani chciała nadzorować ten proces.
Działa Oznaczające. Dla niej był to po prostu wynalazek oznaczony jako P-37.28 z oprogramowaniem w wersji 2.15. No ale co kto woli.
W sumie zawsze mogło być gorzej. Nie raz już się zastanawiała nad tym, kto wymyśla nazwy dla niektórych jednostek, baz czy wynalazków. Starkiller, Supremacy, Finalizer. Toż to aż wołało o pomstę do nieba. W sumie Działo Oznaczające nie było w tym wszystkim takie złe. Zawsze mogło zostać okrzyknięte Niszczycielem Osłon, co brzmiałoby co najmniej komicznie i stanowiło srogie przekłamanie, jeśli chodziło o użyteczność tego projektu.
- Jestem pewien, że chciałaby pani zobaczyć, jak wynalazek będzie się sprawdzał w użyciu. – Generał nie dawał za wygraną.
Tobe westchnęła. Wiedziała, że Armitage Hux próbował ją wziąć pod włos, wchodząc jej na ambicję w tej kwestii. Ostatecznie każdy wynalazca chciałby widzieć moment, kiedy jego dzieło wchodzi do użytku. Anuka jednak, mając do wyboru to albo spotkanie z rodziną, stawiała na bliskich.
- Daj dziewczynie spokój. – Loke zamknęła jakieś teczki i podniosła się z kanapy. – Chce lecieć. Ma takie prawo. Masz jakiś faktyczny powód, żeby ją tutaj trzymać?
Anuka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby Generał chciał jej zakazać wyjazdu, miał moc, żeby to zrobić. Ostatecznie był jej przełożonym. Prawda jednak była taka, że wszelkie przepisy i rozporządzenia, które sam Hux zajadle tworzył, stały po stronie Inżynier.
- Dobrze, niech będzie – mężczyzna uciął temat. – Skończyłaś tam?
- Skończyłam.
Drobna kobieta trzasnęła teczkami o biurko.
- Idę się przygotować do wylotu. – Na odchodnym odwróciła się w stronę w stronę Anuki. – Pani Inżynier, bardzo się cieszę, że leci pani z nami. Miło będzie spędzić trochę czasu w tak zacnym towarzystwie.

***

Loke zatrzasnęła skrzynię z bagażem. Poprzedniego dnia do Świątyni dostarczono cały zestaw mundurów. Każdy strój dostosowany był do innych warunków klimatycznych. Ta przesyłka, chociaż niespodziewana, bardzo ucieszyła dziewczynę.
Dzięki Mocy byłaby w stanie ochronić swoje ciało przed większością warunków atmosferycznych. Skoro jednak ktoś wpadł na pomysł zorganizowania takiego ekwipunku, nie miała zamiaru odrzucać możliwości pozbycia się jednego problemu.
Idealnie w momencie, w którym skończyła pakowanie, drzwi do jej pokoju otworzyły się i do środka wszedł Kylo. Uśmiechnęła się lekko na jego widok. Nadal czuła się odrobinę głupio, przebywając w jego obecności. Nie wiedziała, jak powinna się zachowywać. Nawet na myśl o tej bliskości, która wcześniej była między nimi całkowicie naturalna, teraz czuła się niezręcznie.
- Przyszedłem się pożegnać – powiedział, zamykając za sobą drzwi.
- Myślałam, że będziemy się żegnać na lądowisku.
Spojrzał na nią, jakby podejrzewał, że dość mocno uderzyła się w głowę.
- Przy tych wszystkich świadkach nie będę miał okazji pożegnać się tak, jak chcę to zrobić.
No tak, oczywiście. Tutaj miał rację. Oboje musieli trzymać przy swoich podwładnych
Zaśmiała się pod nosem, wyobrażając sobie miny licznych Admirałów i ich zastępców na widok Najwyższego Przywódcy i jego przyjaciółki, tulących się do siebie.
Po zamachu i wydarzeniach związanych ze śmiercią Manduli Dio, Loke została okrzyknięta Królową Lodu. Śmiała się z tego określenia. Uznała jednak, że jej pasuje i nie miała zamiaru robić czegokolwiek, co mogłoby nadszarpnąć reputację morderczej wariatki, w której sercu nie ostały się chociażby smętne resztki jakichkolwiek pozytywnych uczuć.
Kylo podszedł do niej i mocno ją przytulił.
Jego bliskość, pewny uścisk i ciepło jego ciała od razu rozwiały natychmiast wszystkie wątpliwości, które wcześniej kołatały się w jej głowie. Jak mogła być tak głupia? Dlaczego sądziła, że tej jeden pocałunek może zniszczyć to, co między nimi było?
- Mam złe przeczucia odnośnie tej misji – wyszeptał w jej włosy.
- Masz złe przeczucia, bo tak ci podpowiada Moc, czy po prostu za bardzo się martwisz?
- Nie jestem pewien – przyznał. – Obiecaj jednak, że będziesz na siebie uważać.
- Obiecuję.
Odsunął ją na chwilę od siebie i popatrzył na nią niepewnie. Zupełnie jakby doskonale wiedział, że złożona obietnica nie ma żadnego pokrycia. Prawda była taka, że chociaż Loke wolała unikać wszelkich kłopotów, miała straszliwego pecha i zawsze znajdowała się w ich epicentrum.
- Będę ostrożniejsza, niż bywam zazwyczaj.
Odetchnął z wyraźną ulgą.
- Tak lepiej.
Stali blisko siebie i wpatrywali się sobie w oczy.
- Gdyby działo się coś niepokojącego, masz od razu mnie wezwać. Zjawię się tak szybko, jak to tylko możliwe.
- Spokojnie, nie będzie takiej potrzeby.
Czuła, jak cały się spina. Uśmiechnęła się do niego, mając nadzieję, że trochę się uspokoi.
- Chodź.
Pociągnął ją za sobą w stronę łóżka. Usiadł na materacu i posadził ją sobie na kolanach, zamykając w mocnym uścisku.
- Posiedzimy tak chwilę.
Bez słowa sprzeciwu przyjęła tę propozycję. To były ich ostatnie wspólne chwile. Kiedy wyjdą z tego pomieszczenia, ponownie będą musieli się stać Najwyższym Przywódcą ora Lady Ren. Żadnych czułości, żadnej bliskości. Nic. Zero. Do momentu, aż spotkają się ponownie za nieco ponad tydzień.
Loke nie mogła uwierzyć, że jednak zdecydowała się na podróż z załogą Pride. Owszem, wiedziała, że tak powinna postąpić. Nadal jednak nie mogła pogodzić się z myślą o ich kilkudniowej rozłące.
Czasami łapała się na tym, że nawet będąc na spotkaniu z Huxem, szukała obecności Kylo. Czuła się spokojnie dopiero w momencie, kiedy ich świadomości zetknęły się ze sobą, dając poczucie wzajemnej obecności poprzez łączącą ich w Mocy wieź. Teraz, chociaż więź nie zniknie, poprzez dzielące ich układy i sektory Galaktyki, stanie się znacznie słabsza. Loke wątpiła, czy będzie w stanie sobie poradzić z tą rozłąką.
- Pamiętaj, że zawsze możesz mnie odwiedzić. Nikt nie stanie ci na przeszkodzie – przypomniał jej, jakby wyczuwając wszystkie wątpliwości, które pojawiły się w jej głowie.
Była mu wdzięczna za to, że nie próbował odwieść jej od pomysłu wyruszenia na misję. Gdyby to zrobił teraz, kiedy tulili się do siebie, chłonąc wzajemną bliskość, prawdopodobnie by uległa jego prośbom.

***

Admirał Tavasz Szilard, czekający przy niewielkim transportowcu, spoglądał co chwila na swojego bliźniaczego brata. Z całych sił starał się nie zrobić krzywdy krewnemu.
Obaj byli do siebie niezwykle podobni. W trakcie oficjalnych spotkań, kiedy Eper zdobywał się na normalne zachowania, ludzie rozróżniali ich tylko po pagonach naszytych na mundury.
Ta sama oliwkowa cera, ten sam wzrost, te same ciemne włosy i oczy. No i do tego dwa zupełnie odmienne charaktery.
- Czy ty mógłbyś zachowywać się normalnie?
- Przecież zachowuję się normalnie?
Wymienili krytyczne spojrzenia.
- Dreptasz w miejscu jak jakiś idiota. Tak się nie zachowują normalni ludzie.
- Przepraszam, panie sztywny. Zapomniało mi się, że mam się zachowywać tak, jakby ktoś wsadził mi w tyłek kij od szczotki.
Tavasz przymknął oczy, starając się opanować złość.
- I ty się czasami zastanawiasz, dlaczego to ja zostałem Admirałem.
- Zostałeś Admirałem, bo jesteś starszy.
- Tak, oczywiście, tak to sobie tłumacz. Jeśli z tym czujesz się lepiej.
Eper już szykował się do jakiejś bardzo wymyślnej swoim zdaniem odpowiedzi. Fala bluzgów i złośliwości została jednak powstrzymana przez przybycie ostatnich członków załogi Pride.
Lady Loke Ren i Inżynier Anuka Tobe opuściły niewielki śmigacz. Ku zaskoczeniu Admirała, na lądowisku pojawili się również Najwyższy Przywódca i Generał Hux. Tavasz nie spodziewał się spotkać tej dwójki przed opuszczeniem bazy. Rozkazy zostały przecież wydane. Czego oni tutaj szukali, do licha?
Niewielka grupa zbliżyła się do czekających mężczyzn.
- Wodzu, Generale, drogie panie. – Tavasz skłonił się przed nimi sztywno. Eper, bez słowa, poszedł w ślady brata.
- Admirale, przyszliśmy upewnić się, że wszystko jest gotowe i możecie bezpiecznie ruszać w podróż.
Tavasz popatrzył na Generała niechętnie. Szilard doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest najmłodszym mężczyzną, który został mianowany na stanowisko Admirała. Nie uważał jednak, żeby młody wiek oznaczał, że nie zna się na swojej pracy.
- Jesteśmy przygotowani do drogi – zapewnił Tavasz swojego przełożonego. – Na pokładzie brakuje jedynie nas. – Admirał odważył się zasugerować Huxowi, że obie strony tracą cenny czas na tej bezsensownej rozmowie.  
- Świetnie.
- Powierzam panu Lady Ren – Chociaż mina Najwyższego Przywódcy zdawała się być pozornie beznamiętna, uwadze Szilarda nie umknęło to, że czarne oczy mężczyzny ciskały błyskawice. – Ma się pan nią opiekować i zapewnić jej bezpieczny powrót na Rakata Prime. Za wszelką cenę.
Admirał starał się nie okazać tego, jak silne emocje wzbudził w nim komentarz Najwyższego Przywódcy. Tavasz doskonale wiedział, że Najwyższy Przywódca i Lady Loke Ren są wyjątkowo blisko. Jeszcze przed tajemniczym zniknięciem kobiety na okres ponad dwóch lat, krążyło wiele plotek, głoszących, iż tych dwoje jest kochankami. Chociaż Szilard nie był przekonany co do ich prawdziwości. Nie wątpił jednak w to, że gdyby kobiecie stało się coś złego podczas jego warty, mógłby pożegnać się z życiem.
- Zrobię wszystko, żeby Lady wróciła bezpiecznie, Wodzu.
Mężczyźni mierzyli się czujnymi spojrzeniami. Szilard czuł, że przegrywa ten pojedynek.
- Coś się zrobiło sztywno – rzuciła nagle Loke. Minęła stojącego obok Kylo, posyłając mu szybkie spojrzenie. – Koniec tego dobrego, ładujemy zadki na statek i uciekamy stąd.
Tavasz ściągnął brwi. W tym momencie starał się zrobić wszystko, żeby nie patrzeć na brata.
- Ruszajmy zatem.
Odwrócił się bokiem i gestem zaprosił obie kobiety na pokład transportowca.
- I co? Mówiłem ci, że ona wcale nie jest taka zła – rzucił Eper, zrównując się z nim na rampie.
- Błagam cię, zamknij się!

***

Loke stanęła przed wielkim oknem, z którego mogła podziwiać widok na malutką z tej odległości Rakata Prime. Chociaż jej oczy utkwione były w to, co znajdowało się za szybami statku, cała jej uwaga skupiona była na dwóch braciach, którzy uwijali się jak w ukropie, starając się za wszelką cenę opanować chaos, który miał w zwyczaju ogarniać każdą jednostkę na chwilę przed wyruszeniem na misję.
Co chwila do uszu kobiety dochodziły wykrzykiwane rozkazy, komendy i raporty.
Przez zaledwie dwadzieścia minut udało się jej dowiedzieć, że na statku znajdują się racje żywnościowe wystarczające na ponad dwumiesięczną podróż przy pełnym zakwaterowaniu. Razem z nimi leciało dokładnie 283 Szturmowców w raz z Kapitanami poszczególnych oddziałów, 189 robotów, oraz 9 pracownic działu rekrutacji, które miały za zadanie sprawować opiekę nad najmłodszymi dziećmi, gdy te już pojawią się na statku.
- Niezły sajgon – odezwała się stojąca z boku Anuka Tobe. – Czy to zawsze tak wygląda?
- Nigdy nie leciałaś z tak dużą misją?
Pani inżynier pokręciła głową.
- Jeden, jedyny raz w swoim życiu podróżowałam krążownikiem, kiedy jako dziecko opuściłam Tatooine. Później oczywiście bywałam na jednostkach, jednak to były jedynie wizyty związane z pracą. Głównie wtedy, kiedy trzeba było coś zamontować na którymś ze statków.
- No ale wspominałaś, że widziałaś się jakieś dwa lata temu z rodziną. Jak wtedy opuściłaś Rakata Prime?
- Ze skromną załogą na niewielkim frachtowcu.
Loke odwróciła się od szyby i omiotła spojrzeniem wszystkich ludzi. Część z nich siedziała pochylona nad maszynerią Mostka. Część co chwila wpadała na rampę, składała meldunek, a później opuszczała stanowisko.
Admirał i Wiceadmirał Pride pracowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Loke nie była ich w stanie rozróżnić, patrząc na nich normalnie. Moc podpowiadała jej jednak, że ma do czynienia z dwójką drastycznie różną pod względem charakteru. Teraz jednak, kiedy przed braćmi postawiono zadanie, różnice zaczęły się zacierać, a oni działali niczym jeden organizm, żeby osiągnąć wspólny cel.
- Nie przejmuj się – rzuciła, czując na sobie czujne spojrzenie Anuki. – To tak zawsze wygląda. Potrzebują jeszcze chwili, żeby to wszystko ogarnąć.
- Sądziłam, że wszystko będzie gotowe w momencie, jak pojawimy się na statku.
- Bo wszystko było gotowe.
- Nie rozumiem.
Loke uśmiechnęła się pod nosem.
- Ludzie przygotowali się na nasze przybycie. Wszystko zostało wykonane zgodnie z odgórnie nałożonymi wytycznymi. Prawdopodobnie moglibyśmy ruszyć od razu po zaokrętowaniu naszego transportowca. Tavasz Szilard jest jednak człowiekiem bardzo skrupulatnym. Nie pozwoli sobie na wyruszenie w drogę, zanim sam wszystkiego nie sprawdzi.
- Czy to nie jest strata czasu? – Tobe nie dawała za wygraną. – No i czy taki brak zaufania do własnych ludzi nie jest… niezdrowy?
- Zaufanie nie ma tutaj nic do rzeczy – zapewniła ją Loke. – Ludzie, niezależnie od tego, jak dobrze nie byliby wyszkoleni, popełniają błędy. Taka już nasza natura. No i proszę mi wierzyć, kiedy nagle wychodzi na jaw, że w ładowni znajduje się niezabezpieczony ładunek wybuchowy zdolny rozsadzić daną jednostkę, człowiek przestaje się zastanawiać nad tym, czy kolejne dwadzieścia minut opóźnienia jest warte świeczki.
Tobe najwyraźniej uznała taki argument za wystarczający.
Eper Szilard podszedł o Loke i stanął obok niej.
- Jesteśmy gotowi, Lady. Za chwilę będziemy startować.
- Świetnie.
Rola Wiceadmirała najwyraźniej została zakończona, gdyż mężczyzna nie odsunął się od Loke.
- Włączyć silniki startowe! – Głos Admirała przebił się przez ogólną wrzawę.
Wielki krążownik drgnął w momencie, kiedy silniki pobudziły się do życia. Ruch nie wydawał się być gwałtowny, jednak spokojnie można było go odczuć.
- Przygotować statek do skoku w nadświetlną! – Do uszu Loke dobiegł głos Admirała.
- Statek gotowy – odpowiedział jeden z techników.
- Obrać kurs na Batonn i wykonać skok.
Chociaż statek nabrał olbrzymiej prędkości, zdawał się nawet nie drgnąć. Wszystko wokół zmieniło się diametralnie. Rakata Prime i czerń przestrzeni kosmicznej zniknęły, zastąpione przez niebieski blask mijanych gwiazd i układów.
Coś pięknego, pomyślała Loke, odwracając się od okna.




Gdzieś w nadświetlnej
34 ABY

Anuka zasiadła na wskazanym jej miejscu przy niewielkim stole. Obiad właśnie został podany.
Inżynier musiała przyznać, że nie spodziewała się zaproszenia na wspólny posiłek. Kiedy Szilard wyraził chęć spotkania, uznała to za bardzo miła niespodziankę. Wcześniej była pewna, że większość czasu na Pride spędzi w samotności. Podejrzewała również, że nie dostanie pozwolenia na opuszczenie statku w trakcie wizyt na innych planetach. W końcu jej celem była Tatooine.
- Zatem, Admirale, jaki dokładnie mamy plan wycieczki? – odezwała się Loke, nakładając na swój talerz porcję jarzyn.
- Nie wie pani?
- Nie wiem – przyznała. – Wiem jedynie jakie planety mamy odwiedzić. Nie znam kolejności, w której to zrobimy.
- Myślałem, że Najwyższy Przywódca zatwierdzał naszą trasę.
- To, że Najwyższy Przywódca i Generał Hux poczynili jakieś plany, nie oznacza od razu, że ja jestem ich świadoma.
- Naszym pierwszym przystankiem jest Batonn. Później udamy się na Botajef. Następnie Tatooine, a na sam koniec Asmeru.
- Myślałem, że jest pani najlepiej poinformowaną osobą w Najwyższym Porządku. – Eper pozwolił sobie na śmiałe wtrącenie.
- Nie jestem omnibusem, Wiceadmirale. Czasami i mi coś umyka.
- Batonn to bardzo ciekawa planeta – wtrąciła się Anuka. – W trakcie istnienia Imperium planeta była bardzo z nim związana. Na wyspie Scrim znajdowała się nawet baza wojskowa. Wszystko dlatego, że Batonn jest bogaty w złoża Doonium. Założony jeszcze za czasów Imperium kompleks rafineryjno-kopalniany jest naszym głównym dostawcą metalu, który wykorzystujemy głównie do budowy jednostek latających.
- Co się stało z bazą? – zainteresowała się Loke.
- Uznano, że jej utrzymanie się nie opłaca – pośpieszył z odpowiedzią Tavasz. – Najwyższy Porządek nie jest jedynym odbiorcą Doonium, dlatego założono, że nikt nie ośmieli się zaatakować kompleksu wydobywczego. Co prawda Batonn nie handluje z Ruchem Oporu, nadal jednak rebelianci mogliby stracić wielu sojuszników, gdyby na skutek ataku pozbawili ich dostępu do cennego surowca.
- No dobrze, a co z pozostałymi planetami?
- Botajef i Asmeru mają dość ciekawą historię. Można by długo opowiadać o ich przeszłości, miejscowych mitach i legendach. Myślę jednak, że nie ma sensu się rozwodzić. Obie posiadają dość umiarkowany klimat, chociaż na Botajef częściej pada, niż nie pada. Radzę to wziąć pod uwagę, gdy będziemy schodzić na powierzchnię planety. Tatooine zaś wszyscy znamy. Piach, piach i jeszcze więcej piachu, do spółki z zabójczymi temperaturami.
Anuka zaśmiała się otwarcie, słysząc ostatnią część wypowiedzi Admirała.
- Zgodzę się, że piach i wysokie temperatury doskonale opisują klimat Tatooine. Jednakże twierdzenie, że ta planeta nie ma nic więcej do zaoferowania to wierutne kłamstwo.
- Przepraszam, nie chciałem pani urazić – zreflektował się Tavasz
- Ależ, Admirale, absolutnie mnie pan nie uraził. Nie lubię jednak, kiedy ktoś rozsiewa nieprawdziwe informacje o miejscu, z którego pochodzę.
Loke uniosła ręce w uspokajającym geście.
- Moi drodzy, proszę, nie kłóćcie się. Pani Inżynier, chętnie się dowiem, co jeszcze będziemy mogli zobaczyć na Tatooine. Powiem szczerze, że mi samej ta planeta głównie kojarzy się z jedną wielką pustynią.
- Fakt, pustynia, i to dość niebezpieczna, pokrywa znaczną część planety. Jest jednak wiele rzeczy, o których warto wspomnieć. Po pierwsze Tatooine to miejsce, w którym zaaklimatyzowały się wyrzutki z całej Galaktyki. Nie ma chyba drugiej takiej planety, może poza samym Coruscant, gdzie można by było spotkać taką mieszaninę gatunków i ras. Kultura, którą przywieźli ze sobą przed wiekami, stała się naprawdę barwną mieszanką. Co roku na planecie ma miejsce wiele ciekawych wydarzeń. Mos Eisley jest wspaniałym miastem. Tak samo jak Mos Espa, które jest nieformalną stolicą. No i oczywiście na uwagę zasługują uprawy rozciągające się na znacznej części Wielkiego Płaskowyżu Mesra. Fascynujące jest to, że jeśli tylko wie się, jak wykorzystać glebę występującą na Tatooine, można prowadzić uprawy specyficznych roślin, które dają bardzo bogate zbiory.
Anuka poczuła się znacznie lepiej, widząc szeroki uśmiech na twarzy Loke. Inżynier odniosła wrażenie, że kobiecie przypadł do gustu jej wywód.
- Bardzo bym chciała zobaczyć Mos Eisley. No i te uprawy, jeśli będzie taka możliwość.
- Możliwość na pewno będzie – pospieszył z odpowiedzią Admirał. - Mos Eisley jest głównym celem naszej wyprawy na Tatooine. Miasto znajduje się na południowym krańcu płaskowyżu. Jeśli zaś chodzi o uprawy, to są one własnością rodziny Tobe.
- Swoją drogą, jak pani rodzina zapatruje się na proceder niewolnictwa, od tak wielu lat obecny na Tatooine? – Eper posłał Anuce prowokacyjne spojrzenie znad swojego gulaszu.
- Osobiście nie pochwalam – przyznała od razu. – Moja rodzina zakupuje oczywiście niewolników, gdyż to główny sposób na pozyskanie siły roboczej. W naszym domu każdy zakupiony niewolny dostaje jednak szansę na odpracowanie swojej ceny i uzyskanie wolności. Wszyscy pracownicy, niezależnie od tego, czy są wolni, czy też nie, pracują za określoną stawkę. To, co zrobią z zarobionymi pieniędzmi to już ich sprawa. Część niewolnych wykupuje się i opuszcza Tatooine. Część się wykupuje lecz pracuje dla nas dalej. Część nawet nie myśli o tym, żeby uzyskać wolność, gdyż są zadowoleni ze swojej obecnej sytuacji. Nie ma reguły. Warto jednak zaznaczyć, że nie wszyscy właściciele niewolników są dla nich wyrozumiali. Często stosowana jest przemoc, część ludzi głoduje. Huttowie, mający najwięcej do powiedzenia na Tatooine, nie kwapią się jednak do zmienienia czegokolwiek. Handel niewolnikami przynosi zbyt duże zyski, żeby ktokolwiek chciał zrezygnować z takiego systemu.
- Jak pani uważa, dlaczego część z nich nie chce się wykupić? I dlaczego pani rodzina nie zrobi nic, żeby jakoś zmienić sytuację?
- Zmieniamy sytuację na tyle, na ile możemy, Wiceadmirale. Niestety, chociaż nasze ziemie znajdują się pod protekcją Najwyższego Porządku, jesteśmy zbyt mało znaczący, żeby mieć jakikolwiek wpływ na Klan Huttów.
- No dobrze, a co z tymi niewolnymi, którzy nie chcą się wykupić? Dlaczego tak postępują?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- To kwestia mentalności. – Loke patrzyła na Wiceadmirała takim wzrokiem, jakby miała ochotę zrobić mu krzywdę. Anuka mimowolnie zastanawiała się, co wzbudziło tak wielką złość kobiety. – W wielu światach Galaktyki, chociaż oficjalnie nie istnieje tam niewolnictwo, ludzie pozwalają się traktować tak, jakby byli czyjąś własnością. Tłamszeni od małego, nienauczeni szacunku do własnej osoby, pozbawieni jakiegokolwiek poczucia własnej wartości. Czasami nie trzeba wiele, żeby przekonać takich ludzi, że ich wartość można porównać do przedmiotów codziennego użytku. Nie ma co się dziwić, że w momencie, gdy trafiają do miejsca, w którym ktoś zaczyna o nich dbać, a nie jedynie traktować jak popychadło, okazują swoją wdzięczność w jedyny sposób, w jaki potrafią. Pozostają wierni i podporządkowani. Nie ma w tym nic niezwykłego, zapewniam pana.
Eper wyraźnie chciał coś jeszcze dodać. Anuka zobaczyła jednak, że powstrzymał się w ostatniej chwili. Najwyraźniej, bardzo słuszna zdaniem Tobe uwaga Loke, zakończyła temat niewolnictwa na Tatooine.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz