sobota, 24 lutego 2018

Rozdział IX

Rakata Prime
34 ABY

Drzwi do niewielkiego apartamentu zamknęły się ze świstem. W tym momencie Loke poczuła, jak z całej obecnej w pomieszczeniu trójki schodzi napięcie, narastające nieustannie przez cały dzień. Młoda wojowniczka opadła na kanapę w saloniku. Kylo usiadł obok niej, a Hux w znajdującym się naprzeciwko fotelu.
- Poszło całkiem nieźle – zauważyła Loke, próbując wydobyć miecz, który uwierał ją w bok.
Broń przez cały wieczór wbijała się w jej ciało. Ktokolwiek wpadł na pomysł wsadzenia miecza za szarfę, był skończonym idiotą. Kiedy w końcu pozbyła się balastu, odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Poszło lepiej niż się spodziewałem – przyznał Hux.
Generał pozwolił sobie na wyjątkową jak na niego swobodę. Rozpiął górne guziki koszuli i przeczesał dłonią włosy, które zaczęły zawadiacko sterczeć na wszystkie strony.
- Sądziłeś, że sobie nie poradzę? – Kylo posłał niechętne spojrzenie swojemu podwładnemu.
- Miałem obawy, że ktoś pożegna się przedwcześnie z życiem. Szczególnie w momencie, gdy Durin nie potrafił utrzymać języka za zębami.
Loke poczuła, jak Kylo siedzący obok spina się lekko w sobie. Oparła głowę o jego ramię, mając nadzieję, że jej bliskość pozwoli mu w utrzymaniu spokoju. Jeśli chodziło o Durina, musiała przyznać, że była niemalże dumna z zachowania swojego przyjaciela. Kiedy złość Kylo rozlała się po pomieszczeniu w momencie, gdy Admirał pozwolił sobie na taki, a nie inny komentarz, bała się, że może skończyć się jatką. Najwyższy Przywódca zachował się jednak w sposób zupełnie do siebie nie podobny i poprzestał na rozkwaszeniu nosa oraz słownym przywołaniu do porządku.
- Zaczynam rozumieć, dlaczego Snoke unikał spotkań z nim.
Hux pokiwał głową w pełnym zrozumieniu.
- Durin to denerwujący typ. Zdaje się, że dla zasady musi mieć zawsze odmienne zdanie. Prawdopodobnie gdyby nie doskonały zmysł strategiczny, już dawno pożegnałby się z tym światem.
- Jutro czeka nas powtórka z rozrywki – przypomniała im Loke.
Obaj mężczyźni westchnęli głośno.
Kobieta nie miała pojęcia, skąd nagła zmiana w stosunkach na linii Kylo i Huxa. Postanowiła jednak przyjąć tymczasowe zawieszenie broni za dobrą monetę. Najwyraźniej obaj panowie zdawali sobie sprawę z tego, że nic nie osiągną, jeśli będą toczyć otwartą walkę przy świadkach. Szczególnie, że tymi świadkami mieli być ich podwładni. Nic tak źle nie wpływa na porządek w tak dużej organizacji jak nieporozumienia i kłótnie na najwyższych szczeblach dowodzenia.
Loke była gotowa przysiąc, że Hux chętnie przyłączyłby się do narzekań Durina, jeśli chodziło o zorganizowanie spotkania z przywódcami w Pałacu Imperialnym na Courscant. Kiedy po raz pierwszy przedstawiała Generałowi pomysł Kylo, Armitage nie był zadowolony. Najwyraźniej uznał jednak, że powinien przedłożyć wspieranie swojego dowódcy nad własne zdanie. Przynajmniej na razie.
Tak, to zawieszenie broni musiało wiele kosztować.
- Słyszałem, że Wiceadmirał Osa ma dość duży wpływ na swojego dowódcę – odezwał się Kylo. – Coś wiadomo na ten temat?
Hux pokręcił głową.
- To bzdury. Ta dwójka prywatnie szczerze się nienawidzi. Durin nie pozbył się Osy prawdopodobnie tylko dlatego, że obawiał się plotek, jakie mogłoby to wzbudzić.
- Jakich plotek?
- Osa jest jedyną kobietą w randze Wiceadmirała. Gdyby odesłał ją, skarżąc się na ich współpracę, wyszedłby na takiego, co nie potrafi sobie poradzić z babą.
Loke zaśmiała się głośno. Nie chciała wypominać Huxowi jego własnych zachowań.
- No tak, bo fakt, że baba nie dała się stłamsić, jest tak strasznie urągający męskiej godności.
Żaden z nich nie skomentował, najwyraźniej uznając temat za zbyt drażliwy.
- Zatem, co czeka nas jutro?
- Prawdopodobnie większość z nich będzie próbowała wprowadzić własne udoskonalenia do przedstawionych im planów. Głosy niezadowolenia i pomysły na zmiany pojawią się najliczniej w momencie, gdy dostaną szczegółowe rozkazy. Każdy będzie chciał zapewnić sobie jak najbardziej widowiskowe zwycięstwo na swoim froncie. Mogą się też sprzeciwiać, kiedy zostaną przedstawieni członkowie Zakonu, którzy będą mieli im towarzyszyć.
- No tak, najważniejsze, żeby wyjść na bohatera. No i koniecznie nie można się zgodzić na to, żeby jacyś wariaci mieli coś do powiedzenia w trakcie misji. – Loke wyraźnie się skrzywiła. – Oni nigdy nie zrozumieją, że obecność Rycerzy może mieć wielkie znaczenie.
- Ja też tego nie rozumiem – przyznał Hux.
- Mogę? – Loke popatrzyła pytająco na Kylo.
Wypchnął ją lekko z kanapy. Zwiewnym krokiem podeszła do Generała. Hux, nie wiedząc, co planowała, spiął się wyraźnie.
- Wiesz, że jak bym chciała zrobić ci krzywdę, to miałam już ku temu tysiące okazji?
W sumie wątpiła, żeby to jakoś specjalnie go uspokoiło.
Nie odpowiedział. Zacisnął tylko mocno wargi, kiedy wyciągnęła dłoń w jego stronę.
Dotknęła jego policzka. Kiedy na początku nic się nie wydarzyło, popatrzył na nią zdezorientowany. W momencie, gdy ich spojrzenia się spotkały, otworzyła się na cały otaczający ją świat.
Zaczęło się niewinnie. Najpierw pokazała mu, jak postrzega jego istotę. Zaprezentowała mu Moc, która wirowała wokół niego, a której normalnie nie był w stanie dostrzec. Później sięgnęła do Kylo, wprowadzając go do tej dziwnej wizji. Następnie rozszerzyła swój zasięg na wszystkich mieszkańców bazy. Każde kolejne życie stawało się ognikiem na mapie wirującej Mocy. Później były doznania znacznie subtelniejsze. Obecność tego, co stworzyła natura. Zwierzęta, rośliny, a nawet życiodajna gleba. Na granicy tego, co pewne i namacalne, pojawiły się nowe doznania. Wiedziała, że gdyby zdecydowała się po nie sięgnąć, zobaczyłaby przebłyski przyszłości, które Moc zdecydowała się przed nią ujawnić.
Pokazała mu to wszystko. Jej sposób postrzegania świata. Sposób o wiele bogatszy od tego, co mogły ujawnić jedynie zwykłe, fizyczne zmysły. Armitage jęknął, wyraźnie przytłoczony nadmiarem doznań. No tak… Przecież on to widział i czuł po raz pierwszy w swoim życiu.
Odsunęła się o krok, zrywając połączenie.
- Tak właśnie postrzegamy świat. Jesteśmy w stanie dostrzec i wyczuć pewne rzeczy szybciej niż normalny człowiek. Czasami to może się okazać naprawdę przydatne. To przez to, jak wszystko widzimy, jesteśmy w stanie walczyć tak, jakbyśmy znali następny krok naszego przeciwnika. Moc ostrzega nas o zagrożeniach.
- Rycerze to kolejny element o wielkim potencjale, który nie został do tej pory należycie wykorzystany – odezwał się Kylo ze swojego miejsca. - Rey jest jedna. My jesteśmy w stanie posłać na front przynajmniej szóstkę w pełni wyszkolonych wojowników.
Hux przyglądał się Loke, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w swoim życiu. Kobieta zaczęła czuć się nieswojo przez siłę tego spojrzenia. Nikt wcześniej nie patrzył na nią tak, jakby była jego własnym, prywatnym objawieniem.
- Musisz się jeszcze wiele o nas nauczyć. Szkoda, że Snoke trzymał wszystko w tajemnicy przed tobą. Wielu błędów można było uniknąć, gdybyś wiedział o nas więcej – zauważyła.
Zawsze uważała, że osoby posiadające Moc powinny bardziej wychodzić do ludzi w swoim otoczeniu. Zamiast integrować się ze zwykłymi ludźmi i pozwolić im na zrozumienie tego, kim dokładnie są i jak mogą wpływać na rzeczywistość, użytkownicy obu Stron Mocy kisili się we własnych enklawach, zatrzymując dla siebie całą wiedzę i świadomie skazując się na bycie wyrzutkami. Zarówno Jedi, Sithowie jak i Rycerze Ren uznawali się w większości za lepszych od innych. Tak, nawet ci pierwsi, którzy ponoć dążyli do równowagi i otwarcie grzmieli o równości wszelkiego życia, nie dopuszczali do siebie obcych. Zdaniem Loke to był poważny błąd.
Tak, Kylo miał rację. Użytkownicy Mocy, wyszkoleni na łonie Najwyższego Porządku, stanowili potencjał, którego nigdy nie próbowano wykorzystać. Jedynie ona i Kylo zostali wysłani na front. Nikt jednak nie traktował ich poważnie, bo nikt nie rozumiał, jak wiele są w stanie zdziałać, jeśli tylko pozwolić im na to działanie.
- Czy potrzebujecie mnie jeszcze dzisiaj? – zapytał nagle Hux, przerywając przedłużającą się ciszę.
- Możesz odejść.
Generał podniósł się z fotela. Doprowadził do porządku swoje włosy i zapiął guziki koszuli.
Skłonił się sztywno przed dwójką.
- Wodzu, Lady Ren, życzę dobrej nocy.
Loke patrzyła, jak lekko chwiejnym krokiem opuszczał pomieszczenie.
- Napędziłaś mu stracha – odezwał się Kylo.
Uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi. Słyszała myśli Armitage’a i chociaż strach zagościł w jego sercu i głowie, z całą pewnością nie była to dominująca emocja. Tę informację postanowiła jednak zachować dla siebie.
- Ktoś musiał w końcu to zrobić. Może dzięki temu będzie… lepiej.
Wzruszyła ramionami, nie wiedząc, jak powinna określić swoje motywacje, przez które pokazała Huxowi to, co pokazała.
- Jestem zmęczona – dodała po chwili. – Rozepnij – nakazała, odwracając się do Kylo plecami.
Poczuła, jak chwyta za zapięcie długiej sukni. Suwak odbył powolną wędrówkę od punktu między jej łopatkami aż do bioder.
- Zajmuję łazienkę, jakbyś się jeszcze nie domyślił.
Chwyciła za dół sukni i szybko opuściła salon, nie spoglądając na Kylo.
Może nawet nieco za szybko.

***

Hux zamknął za sobą drzwi gabinetu i osunął się po nich na ziemię. Powinien udać się na zasłużony odpoczynek, jednak miał wrażenie, że za nic nie uda mu się zasnąć. Nie po tym, co zobaczył. Nie po tym, co pokazała mu Loke.
To… to było cudowne. Zupełnie inna rzeczywistość, z której istnienia nie zdawał sobie sprawy. Ta cała siła, ta moc, ten potencjał… To wszystko było przez cały czas na wyciągnięcie ręki. I nikt mu o tym nie powiedział! Nie był w sam w stanie tego dostrzec, chociaż miał fakty podetknięte pod sam nos.
Okazało się, że przez ten cały czas od objawienia dzieliła go jedna krnąbrna dziewczyna, która postanowiła przełamać wszystkie dotychczasowe schematy.
Loke…
Nie mógł przestać o niej myśleć. Jej postać w srebrnej sukni, nachylająca się nad nim, ciągle stawała mu przed oczami.
Czuł, jak robi mu się gorąco.
Pokręcił energicznie głową.
Nie, nie powinien o niej teraz myśleć. Nie w taki sposób!

***

Moc ostrzega swoich użytkowników.
Kylo otworzył oczy. Nie dostrzegł niczego niepokojącego w ciemności, która go otaczała. Wysłał swoją Moc w kierunku Loke, chcąc przerwać jej sen. Wiedział, że coś się dzieje. Byli w ewidentnym niebezpieczeństwie, którego nie potrafił jeszcze określić.
Lekkie dotknięcie na granicy świadomości powiedziało mu, że Loke odpowiedziała na jego wezwanie. Najwyraźniej poczuła to co on, gdyż nie odważyła się ruszyć. Nie wydała z siebie najmniejszego dźwięku. Nawet jej oddech nie zmienił tępa, chociaż doskonale wiedział, że już nie śpi.
Nagle coś błysnęło w ciemności.
Broń.
Wysłał swoją Moc dokładnie w momencie, w którym przeciwnik postanowił zaatakować. Pięć wiązek lasera zawisło w powietrzu.
Błysk śmiercionośnych promieni rozświetlił pomieszczenie, ukazując postacie zamachowców zamarłe w bezruchu. Moc trzymała ich mocno.
Poczuł furię. Straszliwą, ognistą furię, która pochłonęła go całego, gdy zorientował się, że ktoś właśnie próbował targnąć się na jego życie i życie Loke.
Gdyby nie posiadali Mocy, byliby już martwi.
Podniósł się.
Laserowe pociski zmieniły swój domyślny tor. Każdy z nich trafił w tego, który go wystrzelił. Ciała jednak nie drgnęły, nadal utrzymywane w nienaturalnym bezruchu.
Ponownie zapadły idealne ciemności.
Byli martwi. To jednak mu nie wystarczało. Uwolnił swoją złość. Uwolnił swój strach o Loke.
Burza Mocy rozpętała się w pomieszczeniu. Loke nie próbowała go powstrzymać ani uspokoić. Był jej za to wdzięczny. W tej chwili chciał poddać się niszczycielskiej furii, a ona mu na to pozwoliła.
Wszystko to, co się działo w ich tymczasowej sypialni w bazie wojskowej, pozostało skryte w ciemności.
Krzyczał. Nawet nie wiedział, w którym momencie wrzask zaczął wydobywać się z jego piersi.
Nie wiedział, ile czasu minęło, zanim usiadł z powrotem na łóżko.
Poczuł dłoń kobiety na swoich plecach. Przysunęła się do niego i objęła go.
Nagle zapaliło się światło, ukazując przed nimi ogrom zniszczeń, których dokonał.
To, co stanowiło kiedyś pięć ludzkich ciał, zmieniło się w bezkształtną masę. Krew, wnętrzności i strzępy ubrań były rozsmarowane po pokoju. Kimkolwiek byli atakujący, nie było najmniejszych szans na ich identyfikację. Ba! Teraz prawdopodobnie nikt nie potrafiłby już powiedzieć, ilu dokładnie ludzi postanowiło zaatakować Najwyższego Przywódcę.
Jedyną strefą, która pozostała nietknięta, było łóżko.
Podniósł się. Chciał wziąć Loke i wynieść ją z pomieszczenia, jednak przeszkodziło mu nagłe pojawienie się Huxa.
- Alarm! Była a…
Głos ugrzązł w gardle Generała, kiedy zobaczył to, co działo się w sypialni.
Armitage najwyraźniej wyskoczył z łóżka i przybiegł do nich tak szybko, jak tylko potrafił. Generalskie buty i płaszcz miał zarzucone na prostą pidżamę.
Hux wyraźnie pobladł. Była to jedyna fizyczna reakcja na ten pogrom.
- Co tutaj się, kurwa, wydarzyło? – Zażądał wyjaśnień twardym głosem.
- Próbowali nas zamordować – głos Loke wydawał się spokojny. Kylo wiedział jednak, że podszyty był lodową furią, która zaczęła zbierać w jej wnętrzu. – Ktoś próbował nas zamordować, a Kylo im na to nie pozwolił.
Hux popatrzył na niego. Kylo widział, jak grdyka Generała poruszyła się, kiedy nerwowo przełkną ślinę.
- Kto to był?
- Nie wiem. Jeszcze!
Loke podniosła się i ruszyła w stronę wyjścia. Kylo zauważył, że krople krwi znajdujące się na podłodze pomieszczenia zamarzały w momencie, kiedy je mijała.
W tym momencie uzmysłowił sobie, że jeszcze nie widział jej tak wściekłej. Moc, którą się otoczyła, zaczęła wirować tak intensywnie, że włosy kobiety zaczęły unosić się w delikatnym tańcu. Krocząc przed siebie w śnieżnobiałej koszuli, wyglądała jak królowa zniszczenia. Wiedziała, że to, co zrobił, było niczym w porównaniu do tego, czego ona była gotowa dokonać w tym momencie.
- Generale… - To był zaledwie szept, jednak przebił się aż do jego kości. Mógłby przysiąc, że Hux poczuł to samo. – Proszę wziąć w areszt wszystkich Admirałów i przyprowadzić ich tutaj. Natychmiast.
Hux wypadł z pomieszczenia.
- Usłyszałaś coś – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Dostali rozkaz od jednego z Admirałów. Nie wiem, od którego. To jednak nie szkodzi. Za chwilę dowiemy się, kto to był.
Nie minęła dłuższa chwila, a z korytarza dobiegł ich tupot wojskowych butów oraz pełne złości pokrzykiwania.
Siódemka Admirałów została wprowadzona do pomieszczenia. Każdego z nich prowadziła para Szturmowców. W jednej chwili w niewielkim saloniku zrobiło się niezwykle ciasno.
- Szturmowcy, wyjść!
Odziani na biało żołnierze, posłuszni rozkazowi Najwyższego Przywódcy, pospiesznie opuścili pomieszczenie.
- Co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego zostaliśmy wyciągnięci siłą z łóżek? Żądam jakichś wyjaśnień!
Admirał Durin aż trząsł się ze złości.
Loke odsunęła się na bok.
- Właśnie miał miejsce atak na osobę Najwyższego Przywódcy – powiedziała spokojnie. – Jeśli ktoś jest ciekawy, może zapoznać się z jego efektami.
Wskazała dłonią na drzwi do sypialni.
Większość mężczyzn nawet nie drgnęła. Durin, niesiony własną złością, minął Kylo i Loke i zajrzał do sypialni.
Najwyraźniej potrzebował dłuższej chwili, żeby oswoić się ze straszliwym widokiem. Kiedy cofnął się od drzwi jego ciałem wstrząsnął spazm i zwymiotował pod siebie.
- Cudowne, prawda? – Głos Loke nadal był zimny. – Zaraz powiecie mi, kto za to odpowiada.
Zaatakowała bez ostrzeżenia. Kylo czuł, jak jej Moc niszczy bariery umysłów i wdziera się do środka w poszukiwaniu informacji.
Bosho opadł na kolana. Podobnie jak Durin, który najwyraźniej znajdował się już na skraju wytrzymałości. O’tika krzyknął, a Szilard zajęczał.
Moc zawirowała i została wchłonięta przez Loke.
- Generale, niech pan sprowadzi Mandulę Dio.
O’tika wyraźnie pobladł, jednak nie odezwał się nawet słowem.
Kylo wiedział, że Loke pozyskała jakieś cenne informacje. Nie chciała się jednak nimi podzielić. Osłabiony po ataku na zamachowców postanowił cierpliwie czekać na rozwój wydarzeń, oddając jej całkowicie kierownictwo nad tym przedstawieniem.
Szturmowcy wepchnęli do pomieszczenia kolejnego mężczyznę.
Wiceadmirał Mandula Dio miał ciemną cerę. Jego oczy i włosy były czarne jak smoła. Jako jedyny z zebranych, nadal miał na sobie swój mundur. Kiedy zobaczył wszystkich, zacisnął wąskie wargi. Kylo czuł jego wściekłość.
Loke wykonała krok do przodu. Admirałowie, jak jeden mąż, w odpowiedzi na ten gest, cofnęli się o krok. Kobieta spokojnie podeszła do Manduli. Mężczyzna był stosunkowo niski, więc kiedy Loke zarzuciła ręce na jego szyję, ich twarze znalazły się niemalże na tym samym poziomie.
- Miłość to dziwne uczucie, prawda? – Delikatnie musnęła dłonią policzek Wiceadmirała. – Zmusza nas do bardzo dziwnych zachowań. Szkoda, że tak często są one tak idiotyczne.
- Nie rozumiem o czym pani mówi, Lady.
Odsunęła się od niego. Wzięła zamach i uderzyła go otwartą dłonią w twarz. Dźwięk uderzenia poniósł się po pomieszczeniu.
- Nie traktuj mnie jak idiotki – wysyczała ze złością. – Doskonale wiem, że to byli twoi ludzie.
- Nie rozumiem o czym pani mówi, Lady – powtórzył.
Odrzuciła głowę w tył i zaśmiała się głośno.
Zaatakowała bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Mandula jęknął, kiedy Moc wlała się do wnętrza jego ciała. Zacisnął dłonie na materiale swojej marynarki tak mocno, że aż zbielały mu knykcie.
- Poświęciłeś swoich ludzi, chcąc osiągnąć jakże samolubny cel. Twoja śmierć będzie przykładem.
Kylo dostrzegł, jak palce mężczyzny zaczyna pokrywać lód. Zamarzał. W pewnym Wiceadmirał zaczął krzyczeć z bólu. To był przerażający krzyk. Wiedział już, że umiera i nie potrafił nic z tym zrobić.
Moc natarła ze zwiększoną siłą i ciało eksplodowało. Zostało rozerwane na strzępy, jakby uderzyła w nie bomba. Krew, która nie zdążyła jeszcze zmienić się w lód, obryzgała stojącą najbliżej Loke. Ta jednak nawet się nie wzdrygnęła.
Kiedy pozostałości ciała opadły na podłogę, potoczyła wzrokiem po wszystkich zebranych.
- Wyciągnijcie z tego swoją lekcję. Rozejść się!
Nikomu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.

***

Nowe komnaty zostały im wskazane niemalże natychmiast.
Kiedy znaleźli się za zamkniętymi drzwiami, Loke po raz kolejny tego dnia, udała się pod prysznic.
Kąpiel trwającą dwadzieścia minut był w stanie zrozumieć. Po pół godzinie zaczął się niepokoić. Kiedy wskazówka zegara zaczęła się zbliżać niebezpiecznie do czterdziestej piątej minuty nieobecności Loke, postanowił interweniować.
Zapukał do łazienki. Z wnętrza odpowiedział mu jedynie szum lejącej się wody.
Nie mając więcej cierpliwości, wszedł do środka.
Dostrzegł zarys jej sylwetki przebijający przez matową szybę prysznica.
- Albo wyjdziesz stamtąd sama w tej właśnie chwili, albo zaraz cię wyciągnę siłą.
Woda przestała się lać. Drzwiczki uchyliły się lekko i w prześwicie pojawiła się jej dłoń.
- Ręcznik.
Spełnił jej rozkaz. Za chwilę ponownie dostrzegł jej rękę.
- Szlafrok.
Kiedy się ubrała, wyszła na zewnątrz.
Jej twarz ukazywała ogromne zmęczenie.
- Jesteśmy potworami – powiedziała cicho, patrząc na niego.
- Nie jesteśmy – zapewnił. – Zostaliśmy zaatakowani i pozbyliśmy się zagrożenia.
Wiedział, że większość okropieństw, których oboje dopuścili się tej nocy, wcale nie była konieczna. Miał pewność, że gdyby nie dali się ponieść silnym emocjom, postąpiliby zupełnie inaczej. Potrafił jednak odnaleźć pewną satysfakcję w tym wszystkim. Był pewien, że jeśli ktokolwiek miał zamiar kwestionować ich rozkazy i decyzje, teraz nie odważy się zabrać głosu. Każdy z ich przeciwników zastanowi się również dwa razy, zanim podejmie próbę odesłania ich z tego świata. Pokazali, że są silni i nie patyczkują się z tymi, którzy występują przeciwko nim.
- To było złe.
- Może. Nie powinnaś się jednak tym teraz zadręczać.
Chciała coś powiedzieć. Nie pozwolił jej jednak dojść do głosu. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w silnym uścisku. Jego dłoń błądziła po jej twarzy. Wtulił twarz w jej mokre włosy, ciesząc się świeżością, którą wyczuwał na niej.
Spojrzała mu prosto w oczy. Czuł, jak jego kolana uginają się od siły tego spojrzenia.
Podniosła ręce i wplotła palce w jego włosy. Przyciągnęła go do siebie i zrobiła coś, czego zupełnie się nie spodziewał.
Pocałowała go.
Sapnął zaskoczony, czując jej wargi na swoich.
Wyczuł, że jego reakcja spłoszyła ją. Chciała się wycofać. On jednak nie miał zamiaru jej puścić. Pogłębił pocałunek. Loke nie opierała się temu zaborczemu atakowi z jego strony.
Nie rozumiał uczucia, które się w nim rozlało gorącą falą.
Wiedział jednak jedno.
Była jego.
Cała.

Tylko jego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz