wtorek, 1 maja 2018

Rozdział XXII


Rakata Prime
34 ABY

Śniadanie przygotowane dla Najwyższego Przywódcy zachwycało bogactwem dań. Zapach świeżego pieczywa, słodkich placków z owocami oraz aromatycznej kawy roznosił się po pomieszczeniu, sprawiając, że Loke poczuła zbierającą się w ustach ślinę. Patrząc na wszystkie delikatesy, uświadomiła sobie, jak bardzo jest głodna. Potrawy, które miały cieszyć nie tylko podniebienie, ale również oko, zdawały się krzyczeć do niej, nawołując do rychłej konsumpcji.
Ktokolwiek przyniósł śniadanie, zdawał się specjalnie nie przejmować bałaganem, który panował w salonie. Większość mebli nadal trwała w stanie, w którym zostawili je w nocy, przenosząc się do sypialni. Loke udało się odnaleźć nawet resztki białej skorupy, która najpewniej była wcześniej wazonem. Mimowolnie dziewczyna zastanowiła się, po cholerę Kylo trzymał w swoich komnatach coś takiego jak wazon. Doskonale wiedziała, że z całą pewnością nie był to element wystroju, który był mu do czegokolwiek potrzebny.
Kylo wszedł do salonu chwilę za Loke. Bez słowa omiótł pomieszczenie wzrokiem, po czym jednym ruchem ręki przywrócił do pionu kanapę i fotel, żeby mieli na czym usiąść.
Zasiedli po dwóch przeciwnych stronach stołu.
- No dobrze, to może powiesz mi dokładnie o tym, co wydarzyło się na Bespin – zwróciła się do niego, nalewając sobie kawy.
- Czy przypadkiem rozmowy o wydarzeniach na Bespin nie powinniśmy zacząć od ciebie?
- Zdawało mi się, że doskonale już wiesz, co zaszło po mojej stronie. – Zmarszczyła nos, przypominając sobie gorzkie słowa na temat jej zachowania, których Kylo nie szczędził wcześniejszej nocy.
- Daj spokój. Po prostu opowiedz, co się stało. Dokładnie.
- Nie mam za wiele do opowiadania. – Wzruszyła ramionami, bardziej skupiając się na wyborze pierwszego dania, niż na swojej opowieści. – Po prostu, jak zgromadziłam tę całą Moc w sobie, byłam pewna, że jestem w stanie ich odnaleźć. Czułam się w tamtym momencie, jakbym mogła zrobić dosłownie wszystko. Szybko udało mi się ustalić, że znajdują się na Bespin. – Podniosła wzrok na Kylo. – W sumie to brawa dla nas geniuszy, że właśnie tam w pierwszej kolejności nie wysłaliśmy swoich ludzi. No ale… znalazłam i chciałam się wycofać. Niestety nie przewidziałam, że taka ilość Mocy, jaką miałam ze sobą, będzie łatwa do wykrycia. Oczywiście Rey mnie wyczuła. I nie miałam wyjścia? – Przez chwilę się nad czymś zastanawiała. – No, może i miałam. Postanowiłam jednak ich zatrzymać tak długo, jak to tylko możliwe.
- Czy stało się coś ważnego w trakcie tego spotkania?
Loke pogładziła się po nosie, próbując zebrać wszystkie wspomnienia i wydestylować z nich najważniejsze informacje.
- Leia nikomu nie powiedziała, że atakują dzieci – powiedziała w końcu, przypominając sobie szok, jaki wywołała u Rey.
- Tak właśnie przypuszczałem.
- Rey była mocno zdziwiona tym zachowaniem. Chyba nie sądziła, że jej dzielna Generał mogłaby się dopuścić czegoś takiego.
- No dobrze, coś jeszcze?
- Próbowałam z nimi walczyć. Niestety zanim sprawa wskoczyła na wyższy poziom, pojawił się Luke.
- Luke?
Skinęła głową na potwierdzenie.
- Jego duch pojawił się na Bespin. Najpierw odmówił zabicia mnie, co kazała mu uczynić jak zawsze kochająca Leia, a później… powiedział, że moje pojawienie się na Bespin miało wysoką cenę i muszę o tym pamiętać. Biorąc pod uwagę, co było potrzebne, żebym zgromadziła tę Moc, i jak się później czułam, miał staruszek rację.
Pociągnęła łyk kawy ze swojego kubka.
- No dobrze, to powiedz, jak to wyglądało u ciebie.
- Po twojej informacji Hux od razu zmobilizował Might. Mieliśmy szczęście, bo i tak szykowali się do odlotu, więc mogliśmy szybko ruszyć w drogę. Niestety, zanim dotarliśmy na Bespin, Ruch Oporu uciekł. W całym mieście pozostała tylko Rey. Poza nią nie było nawet żywej duszy. Myślałem, że chce ze mną walczyć, spróbować to zakończyć. – Popatrzył spokojnie na Loke. Dziewczyna wiedziała, iż jest przekonany, że ona doskonale rozumie, dlaczego w tamtym momencie postąpił właśnie tak, a nie inaczej. – Miałem nadzieję, że jeśli wyląduję, to uda mi się ją pokonać i zabić. Niestety, jak tylko zaczęła przegrywać, rzuciła się do ucieczki. Kiedy znalazła się bezpiecznie na pokładzie X-winga, od razu wysadziła wieżę. – Pokiwał głową, przypominając sobie tamtą sytuację i wszystko, co działo się później. – Niewiele brakowało.
- Domyślam się. Trzeba im to przyznać, pomysł był genialny w swej prostocie.
- Powiedziałaś, że Rey nie wiedziała, kogo atakują. Kiedy z nią walczyłem, czułem, jak bardzo zła jest z powodu tego, co się stało na Asmeru. Myślę, że nie może się z tym pogodzić.
- To dobrze. – Loke pozwoliła sobie na pełen satysfakcji uśmiech
- Dlaczego?
- Bo zacznie wątpić w to, że słusznie postępuje. Jej wątpliwości staną się naszą siłą.
- Co? Chcesz ją przeciągnąć na naszą stronę? – Czuła na sobie jego świdrujące spojrzenie.
- W tej chwili to jest i tak niemożliwe – zapewniła. – Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy zwyciężymy nie będzie miała wyboru. Będzie mogła albo się do nas przyłączyć albo zginąć. Jest zbyt silna, żeby pozwolić jej odejść. Dodatkowo… Dla tych, którzy nas nienawidzą, jest symbolem. Jest ostatnim Jedi. – Zamilkła na chwilę, myśląc nad własnymi słowami. – Może być albo z nami albo przeciwko nam – powiedziała w końcu. – Nigdy nie będzie neutralna. Zresztą… Jedi po stronie Najwyższego Porządku. To by zamknęło usta wszystkim.
- Skąd nagle takie nastawienie do sprawy?
- Można powiedzieć, że mi się zmądrzało przez ostatnie dwa tygodnie.
Jego brwi uniosły się w górę w wyrazie zdziwienia. Nie drążył jednak tematu, uznając najwyraźniej, że Loke albo nie chce albo nie potrafi wyjaśnić sytuacji. Sama dziewczyna była mu wdzięczna, że na nią nie naciskał. Wiedziała, że wszystko to, co zostało jej ukazane w trakcie jej śpiączki, było ważne. Nie uważała jednak, że tłumaczenie się Kylo jest dobrym pomysłem. Przynajmniej w tym momencie.
- No dobra, a co z moim pilotem? – rzuciła po krótkiej chwili milczenia.
- Twoim pilotem? Nie przypominam sobie, żebyś miała jakiegoś pilota.
Zmarszczyła nos. Nie była pewna, czy Kylo się z nią jedynie droczy, czy faktycznie nie wiedział, o czym mówiła.
- Chodzi mi o tego pilota Ruchu Oporu, który został aresztowany na Asmeru. Ponoć siedzi w celi od dwóch tygodni i nikt jeszcze go nie przesłuchał.
Kylo przez chwilę milczał.
- Już kiedyś udało nam się złapać tego człowieka. – Loke popatrzyła bardzo zaskoczona usłyszaną informacją.
- Puściliście go czy sam wam uciekł?
- Uciekł nam. Ale nie sam! Jeden ze Szturmowców zdradził. Wspólnie porwali myśliwiec TIE i uciekli na Jakku. – Machnął ręką, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty dokładnie opisywać całej sytuacji. – Pilot nazywa się Poe Dameron i jest ponoć najlepszym pilotem w całym Ruchu Oporu.
- Myślisz, że może posiadać jakieś ważne informacje?
- Z pewnością należy do grona dość dobrze poinformowanych osób. Nie wiem jednak, czy teraz, jak rebelianci ponownie uciekli, cokolwiek z tego co wie, może nam się przydać.
- Ale możemy go wykorzystać jako kartę przetargową. Może dzięki niemu Generał Organa chętniej zjawi się na Coruscant.
- Skąd pomysł, że w ogóle będzie chciała się tam pojawić?
- Cóż… mogłam ją przez przypadek zaprosić.
Kylo zgromił kobietę spojrzeniem.
- Daj spokój, i tak by się o tym dowiedziała. Jeśli to rozegramy dobrze, to jestem pewna, że jej pojawienie się w stolicy może się okazać dla nas korzystne.
- Nie wiem, porozmawiamy o tym później.
Skinęła głową.
- Jak chcesz. Uważam jednak, że pilota warto przesłuchać. Nigdy nie wiadomo, co może się znajdować w jego głowie.
- Dobrze. Możesz się tym zająć. I tak zawsze byłaś lepsza ode mnie w te klocki.
To akurat prawda. Chociaż Moc nie obdarzyła jej tak hojnie jak Kylo, łatwiej przychodziło jej obcowanie ze wszystkimi subtelnościami umysłu.
- Hux chce się ze mną widzieć. Dobrze będzie przesłuchać tego całego Poe przed moją rozmową z Generałem.
- Dopiero co wróciłaś i już biegniesz do naszego rudzielca?
Chociaż Kylo się uśmiechał, wyczuła lekką zazdrość, którą próbował przed nią ukryć. Przewróciła oczami.
- Jak byś wykonywał grzecznie swoje obowiązki, to nie musiałabym się z nim spotykać. – Wytknęła mu bezlitośnie. – Wszystko jednak wskazuje na to, że wam obu brakowało mojego towarzystwa.
- Tak, jemu z pewnością…
- Nie zachowuj się, jakbyś miał pięć lat.
- Nie zachowuję się, jakbym miał pięć lat! Po prostu nie podoba mi się, że spotkanie z Huxem jest najważniejsze po dwóch tygodniach śpiączki.
- Oj, ktoś tutaj ma krótką pamięć.
Bez ostrzeżenia wkradła się do jego głowy. Szybko wyszukała interesujące ją wspomnienie i wyciągnęła je na wierzch. Wiedziała, że przed oczami Kylo stanęła właśnie scena ich dwojga splecionych w miłosnym uścisku.
- Zapewniam cię, że spotkanie z Huxem nie jest najważniejsze – powiedziała spokojnie. – Jest jednak ważne. I nie zamierzam go odkładać w nieskończoność. – Wstała od stołu, odkładając na blat talerzyk po śniadaniu i skierowała się w stronę wyjścia. -  Zapewniam, że wrócę na noc – dodała na odchodnym.

***

Loke szła szybko korytarzem bloku więziennego. Kapitan, która była odpowiedzialna za ten sektor bazy, spokojnie podążała jej śladem.
- Więzień dostaje normalne racje żywnościowe. Po katapultowaniu odniósł niewielkie obrażenia. Obecnie jest zdrowy – raportowała kobieta. – Czy życzy sobie pani, żeby przeprowadzić go do sali przesłuchań?
Loke pokręciła głową. Po chwili zdała sobie sprawę, że gest ten, kiedy miała na głowę zaciągnięty kaptur, niekoniecznie był widoczny dla idącej obok kobiety.
- Nie ma takiej potrzeby – zapewniła. – Przesłucham go w jego celi.
- Oczywiście. Czy będzie pani czegoś potrzebować?
- Nie, proszę mi tylko wskazać miejsce, gdzie więzień jest przetrzymywany.
W sektorze więziennym nie było wielu cel. Najwyższy Porządek unikał przywożenia swoich aresztantów na Rakata Prime, chcąc całkowicie zniwelować ryzyko wykrycia bazy przez wroga. Poe Dameron był pierwszym człowiekiem, którego obecności w tym miejscu Loke była pewna. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy odkąd należała do organizacji, przebywał tutaj ktoś jeszcze.
Cóż… Kapitan zarządzająca tym przybytkiem miała wyjątkowo lekką pracę.
Zatrzymały się przed wejściem do jednej z cel. Kapitan wystukała na klawiaturze odpowiedni kod i śluza uchyliła się z lekkim sykiem.
- Poradzę sobie z wyjściem – zapewniła Loke.
Weszła do środka, a drzwi zamknęły się za jej plecami.
Młody mężczyzna leżał na wąskiej pryczy, wpatrując się w sufit. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie jest już w pomieszczeniu sam, usiadł pospiesznie. Loke szybko oceniła, iż więzień nie mógł mieć więcej niż trzydzieści pięć lat. Był średniego wzrostu. Jego skóra miała oliwkowy kolor, a włosy i oczy były bardzo ciemne. Dziewczyna domyślała się, że wiele kobiet musiało uważać go za przystojnego. Na niej samej Poe nie robił jednak wielkiego wrażenia.
- W końcu ktoś postanowił zapewnić mi trochę rozrywki? – Otaksował ją spojrzeniem od stóp po sam czubek ukrytej pod kapturem głowy. – No… nie sądziłem, że przyślą mi kobietę. Nie boją się czasem, że ulegniesz pod wpływem mojego uroku osobistego? – Poruszył brwiami w bardzo niedwuznacznym geście.
Loke nie odpowiedziała. Chwyciła za oparcie krzesła znajdującego się w celi i ustawiła je tak, żeby znalazło się naprzeciw pryczy. Usiadła i uparcie trwała w milczeniu.
- Co, trafiło się ślepej kurze ziarno – kontynuował swój wywód mężczyzna. – Nieźle wam się przyfarciło z tym aresztowaniem. To zabawne, że musimy popełnić jakiś koszmarny błąd, żebyście byli w stanie nas dopaść.
- Ciekawe czy tak samo mówią ci, których znaleźliśmy na Bespin – rzuciła spokojnie.
Obserwowała jego twarz. Zmiana nastąpiła szybko. Było to krótkie mignięcie, które już po chwili zastąpił ponownie złośliwy uśmiech. Młoda wojowniczka nie potrzebowała jednak więcej. Wiedziała już, że udało jej się nastraszyć tego człowieka, chociaż nawet nie zaczęła wykorzystywać swoich umiejętności.
- Słoneczko, chyba mnie z kimś pomyliłaś. Nie mam nic wspólnego z tą planetą.
- Oczywiście, Poe, oczywiście. Jakże mogłam popełnić taki błąd.
- Wow, widzę, że znasz moje imię, chociaż nie przypominam sobie, żebym się przedstawiał. Może jakoś wyrównamy tę sprawę i powiesz mi, jak się nazywasz?
- Loke.
- Loke… Kiedyś słyszałem o jednej babeczce, która się tak nazywała. Ponoć była z niej niezła wariatka. Ciekawe czy jeszcze żyje? Moja znajoma twierdziła, że nigdy nie spotkała osoby, która miałaby tak nierówno pod sufitem, co ta Loke.
Wojowniczka pozwoliła sobie na lekki uśmiech. Wiedziała, że Poe próbował ją sprowokować. Jak na razie szło mu jednak wyjątkowo marnie.
- Tego was uczą w Ruchu Oporu? Zagadać przesłuchującego, aż umrze z nudów i da sobie spokój?
- Nie… Zanudzanie ludzi to wasza broszka. My wolimy, jak coś się dzieje. Swoją drogą, to co ty się tak kryjesz pod tym kapturem? U was to jakiś zwyczaj, żeby nie pokazywać swojej twarzy? A może wszyscy jesteście tacy szpetni jak ten Generał i Nietoperz, co wami dowodzą.
Loke prychnęła pod nosem. Zastanawiała się, co powie Kylo, kiedy się dowie, że ich aresztant nazwał go nietoperzem.
Sięgnęła do kaptura i ściągnęła go z głowy. Mężczyzna przyglądał się jej uważnie, próbując dostrzec jak najwięcej szczegółów w sztucznym oświetleniu celi.
- No… Ładnie cię ktoś obił. Tak z ciekawości, w jakim znajduje się teraz stanie?
Posłała mu najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było ją stać.
- Martwym – odpowiedziała na jego pytanie. – No ale… może starczy tych głupot. Poopowiadasz mi o swoich przyjaciołach po dobroci, czy sięgniemy po bardziej drastyczne środki?
- Ten twój Nietoperz już mnie przesłuchiwał – odpowiedział jej Poe. Chociaż głos nawet mu nie zadrżał, dostrzegła nagłą bladość jego twarzy. – Nie wyciągnął ze mnie za wiele. Skąd przekonanie, że tobie się uda?
- Widzisz, mój drogi… Tak jak jeden ma zadatki na pilota, a drugi na technika, tak i my, użytkownicy Mocy, mamy swoje specjalizacje. Masz tego pecha, że ja najlepiej radzę sobie z głowami innych. Stąd moje przekonanie, że powiesz mi znacznie więcej, niż się spodziewasz.
Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Będzie wycieczka? Bo nie widzę tutaj tego waszego czadowego siedziska dla przesłuchiwanych.
- Nie jest mi potrzebne. Jak zaczniesz się za bardzo rzucać w trakcie… - rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami, dając mu znać, że stan, w którym będzie się znajdował po przesłuchaniu, jest jej całkowicie obojętny. – A tak już całkiem na poważnie, jak wspominasz dzieciństwo na Yavin 4?
Wcześniej pilot Ruchu Oporu był blady. Teraz jego twarz przyjęła niepokojący odcień szarości.
- Skąd o tym wiesz?
- Widzisz… – Przekręciła lekko głowę, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów. – Ludzie mają taką ciekawą tendencję, że jak czują się zagrożeni, to zaczynają myśleć o rodzinnym domu.
- Ale… jak to możliwe? Przecież nie czuję cię w mojej głowie. To tak…
- Mówiłam ci, masz do czynienia z zawodowcem. – Uśmiechnęła się lekko. – Ale spokojnie, jak przejdziemy do ważnych spraw, z całą pewnością zaboli.
Zamilkła na chwilę, starając się wyłapać jak najwięcej z myśli, które zaczęły przemykać przez głowę pilota.
- Nie, nie myśl o Bespin. To już wiemy! Swoją drogą, Lando na pewno byłoby przykro, gdyby wiedział, że jego ukochane miasto poszło z dymem.
- Jakby ciebie interesowały uczucia Lando.
Pokiwała głową na boki.
- Może i masz racje, że jakoś niespecjalnie mnie one interesują. Muszę jednak przyznać, że chociaż widziałam Lando zaledwie dwa razy, to całkiem go polubiłam. Spoko z niego był facet. Szkoda, że z jego domu tak niewiele zostało.
Dostrzegła jego zdziwione spojrzenie.
- Co? Generał Organa nie wspomniała, że ta wariatka Loke wychowywała się na jej podwórku? – Loke zacmokała. – Oj nieładnie, Pani Generał, nieładnie!
Mężczyzna nadal uparcie milczał, zupełnie, jakby obawiał się, że w tym momencie każde jego słowo może zostać wykorzystane przeciwko niemu.
- No ale chyba wystarczy, teraz ja jestem bliska zagadania cię na śmierć.
Pochyliła się do przodu i zamknęła swoją dłoń na jego dłoni. Zaskoczony spojrzał na swoje kolana, nie wiedząc, dlaczego młoda kobieta postępuje w taki właśnie sposób. Chciał spojrzeć jej w oczy, zobaczyć jej minę. W tym momencie jednak Loke uwolniła swoją Moc, sprawiając tym samym, że dla obojga niewielka cela przestała istnieć.

***

Chociaż mężczyzna nie był wrażliwy na Moc, instynktownie podejmował walkę z intruzem, którego wyczuwał we własnym umyśle. Loke zdawała sobie sprawę, że coś przed nią ukrywa. Ba! Dokładał wszelkich starań, żeby nie dotarła do pewnych wspomnień. Na razie jednak nie próbowała przełamać najsilniejszych z jego linii obronnych. Przeglądała jedynie codzienne wspomnienia, te, które sam jej podsyłał, mając nadzieję ją zmylić.
Przez ten krótki czas, który spędziła w jego umyśle, dowiedziała się, że Ruch Oporu po szczęśliwej dla nich ucieczce z Crait oraz otrzymaniu schronienia na Bespin, pozwolił sobie na chwilę spokoju. Teraz większość spraw spoczywała na barkach Lei Organy. To ona prowadziła negocjacje i rozmowy z potencjalnymi sojusznikami. To ona próbowała zasilić ich szeregi, wykorzystując każdą posiadaną znajomość.
Młodsza część bojowników o wolność korzystała z momentu wytchnienia i wolności. We wspomnieniach Poe Loke wyraźnie dostrzegła chwile, które mężczyzna spędził w towarzystwie czarnoskórego chłopaka oraz, znanej już wojowniczce, Rey.
Dostrzegła kilka urywków ze wspomnień związanych z przygotowaniami do ataku na Asmeru. Wyciągnęła to wspomnienie i przyjrzała mu się dokładnie. Poe znajdował się w niewielkim pokoiku w towarzystwie Lei.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, Dameron – odezwała się Generał. – To ważne i powiem to tylko raz, więc słuchaj mnie uważnie.
- Oczywiście! – Skinął posłusznie głową.
- Powiedziałam wszystkim, że atakujemy transport broni. To jednak nie jest prawda. Na tym statku będą znajdować się rekruci Najwyższego Porządku.
- Dlaczego mi to pani mówi?
- Bo chcę, żebyś wiedział, jak ważne jest twoje zadanie. Nie chodzi o jakąś broń. Broń jest niewiele warta, jak nie ma kto jej nosić. Tam znajdują się przyszli żołnierze naszego wroga i niezależnie od tego, jak złe to się może niektórym wydawać, powinniśmy zestrzelić ten statek.
Poe przez chwilę milczał.
- Zgadzam się z panią, pani Generał. Rozumiem, jak poważne zagrożenie dla naszej sprawy stanowią nowi żołnierze. Zapewniam, że może pani na mnie liczyć.
- Dobrze. – Kobieta uznała najwyraźniej rozmowę za zakończoną, gdyż skierowała się do wyjścia. – Nie mówi nikomu o tej rozmowie. Niektórzy by nie zrozumieli mojej decyzji.
Poe od razu pomyślał o młodej Rey, która zdawała się widzieć świat jedynie w czarno – białych barwach.
- Może być pani pewna, że nikomu nie powiem.

***

Odsunęła się od Poe, pozwalając im obojgu na chwilę odpoczynku. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut zwiedzała zakamarki jego umysłu, próbując wydobyć najcenniejsze informacje.
Popatrzyła na mężczyznę. Był cały zlany potem. Walka z jej mentalnym wpływem kosztowała go wiele wysiłku.
- Powiem ci, że jestem zaskoczona – odezwała się do niego spokojnie.
Spojrzał na nią spode łba.
- Bo nie sądziłaś, że będę się tak dzielnie opierać?
Machnęła ręką.
- Gówno, a nie opór – zapewniła. – Chodziło mi o Leię. Nie przypuszczałam, że jednak komuś powiedziała co, a raczej kogo, atakujecie. Rey nieźle wstrząsnęło, jak się dowiedziała tego ode mnie.
Przez dłuższą chwilę mierzyli się spojrzeniami bez słowa.
- To co? Lecimy dalej z tematem?

***

Opuściła umysł Poe. Ta wyprawa w zakamarki świadomości mężczyzny dała się jej we znaki. Czuła, że zaczynają boleć ją wszystkie mięśnie, a po plecach spływały krople potu. Była, najprościej rzecz ujmując, śmiertelnie zmęczona.
Więzień wcale nie był w lepszym stanie. Dameron leżał wyciągnięty na pryczy i trząsł się, jakby był ciężko chory. Loke wyraźnie słyszała, jak szczęka zębami.
Poświęciła chwilę na złapanie oddechu. Nie była bowiem pewna, czy w tej właśnie chwili mogłaby podnieść się z zajmowanego krzesełka o własnych siłach. Kiedy pierwsza słabość minęła, dźwignęła się i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę wyjścia.
Na korytarzu wpadła na młodą Kapitan.
- Proszę przysłać do niego droida medycznego. Nakarmić i nafaszerować lekami, jeśli będzie to konieczne. Jeszcze z nim nie skończyłam.
Opuściła sektor więzienny z zamiarem udania się do generalskiego gabinetu.
Hux, musiała koniecznie znaleźć Huxa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz