poniedziałek, 26 marca 2018

Rozdział XVI


Rakata Prime
34 ABY

Miecze świetlne zaświszczały w powietrzu. Głośny dźwięk poniósł się po arenie, kiedy dwie klingi zwarły się ze sobą.
Taze cofnął się o krok, czując, że nie jest w stanie przebić swojego Mistrza pod względem siły. Dwaj mężczyźni zaczęli krążyć w śmiertelnie niebezpiecznym tańcu, szukając odpowiedniego momentu na wyprowadzenie kolejnego ataku.
Kylo rzucił się do przodu. Cios wyprowadził od dołu. Miecz przeciął powietrze, jednak nie trafił do celu, gdyż uczeń uskoczył w tył.
Krótki wypad, kontra, półobrót i ponowne natarcie.
Po pół godzinie ćwiczeń obaj byli zlani potem, jednak żaden nie okazywał oznak zmęczenia. Przyznanie się do słabości przed przeciwnikiem, nawet w pozorowanej treningowej walce, było czymś niedopuszczalnym wśród Rycerzy Zakonu Ren.
Kylo w końcu zaczął zauważać zmęczenie swojego ucznia. Młodszy mężczyzna coraz częściej mylił kroki. Co chwila potykał się o własne nogi, a pełne zaciekłości ataki zmieniły się w wymagające minimalnego nakładu siły uniki.
Cofnął się i wyłączył swój miecz.
- Na dzisiaj kończymy.
Taze opuścił swoją broń i skłonił się lekko.
Najwyższy Przywódca skierował swoje kroki do wyjścia. Był zadowolony z treningu. Machanie mieczem i siłowanie się przy pomocy Mocy pozwoliło mu uspokoić nieco wewnętrzne emocje, które targały nim od czasu, gdy Loke opuściła Rakata Prime.
Nie podobało mu się to, że wybrała się w podróż z ludźmi, których zupełnie nie znali. Chociaż wszyscy przebywający na Pride należeli do Najwyższego Porządku, Kylo im nie ufał. Nie miał pewności, czy Loke była wśród nich bezpieczna. Jakby jego obawy nie stanowiły wystarczającego powodu do złości i frustracji, kolejne przekazy, które docierały na Rakata Prime, dobitnie świadczyły o tym, że jego towarzyszka świetnie się bawiła. Bez niego.
Dlatego, chcąc uniknąć sytuacji, w której dopuści się zniszczenia kolejnego, niezwykle drogiego sprzętu, albo zrani jednego z podwładnych, codziennie katował na Arenie młodego Taze. Na szczęście chłopak zdawał się nie mieć nic przeciwko potyczkom, które toczyli.
Przystanął nagle przed samymi drzwiami na Arenę. Wewnętrzna więź łącząca go z Loke szarpnęła mocno. To nie było to delikatne, czułe muśnięcie, które zawsze odczuwał gdy była blisko lub próbowała się z nim skontaktować. Więź drgała od potężnych, nagromadzonych pokładów Mocy oraz wielkiej złości i cierpienia.
Była w niebezpieczeństwie.
Oparł się ciężko o ścianę, nie będąc pewnym, czy uda mu się samodzielnie utrzymać pozycję pionową.
- Mistrzu, co się dzieje? – Usłyszał za sobą głos Taze.
Nie miał czasu. Bez słowa wyjaśnienia, rzucił się przez drzwi i najszybciej jak potrafił ruszył na spotkanie z Huxem. Wiedział, że tylko w ten sposób dowie się, co się stało.
Mógł co prawda podjąć próbę nawiązania bezpośredniego połączenia przez Moc z samą Loke. Nie chciał jej jednak dekoncentrować.
Zimny wiatr muskał jego twarz, gdy pędził w stronę bazy na śmigaczu. Zastanawiał się, skąd wzięła się Moc, którą wyczuwał. Loke była silna. Jednak nie aż tak silna. To, co odczuwał, chociaż nosiło na sobie jej znamię, nie należało do niej. W tej Mocy było coś pierwotnego i niezwykle starego. Coś, czego nie zaznał do tej pory.
Wpadł do generalskiego gabinetu jak burza. Na jego twarzy malował się obłęd.
- Zostali zaatakowani na Asmeru – wyrzucił z siebie Hux, najwyraźniej zdając sobie sprawę z tego, dlaczego Kylo zjawił się u niego w takim stanie. – Loke podała informację, że Rebelianci przebywają w Mieście Chmur na Bespin.
- Co z Loke?
- Zaraz powiem. Transportowiec czeka. Zmobilizowałem już Might. Co prawda ich planowana podróż się opóźni, ale to jedyny krążownik gotowy w tej chwili do odlotu.
Hux ściągnął z krzesła swój wojskowy płaszcz i ruszył do drzwi. Kylo podążył za nim.
Po raz pierwszy odkąd poznał Huxa, zaczął się cieszyć z tego, że to właśnie on znajduje się na stanowisku Generała.
- Jak wygląda sytuacja? – zapytał, kierując się do windy.
- Dwadzieścia minut temu dostaliśmy komunikat o tym, że w atmosferze Asmeru pojawiły się wrogie jednostki – zaczął raportować Hux. – Prawdopodobnie Ruch Oporu zdecydował się na powtórzenie manewru Hana Solo. Wyszli z nadświetlnej tuż nad powierzchnią planety, omijając rozstawione w przestrzeni kosmicznej TIE-fightery, które Loke kazała wysłać z Pride. Niestety nasz transportowiec został zestrzelony. Straciliśmy dwustu rekrutów oraz dwudziestu członków załogi. Następny komunikat przyszedł chwilę później. Inżynier Anuka Tobe poinformowała Wiceadmirała Szilarda o tym, że Loke odnalazła buntowników na Bespin.
- Udało się zestrzelić wrogie jednostki?
- Nie było takiej potrzeby. Chwile po tym, jak transportowiec został zestrzelony, myśliwce wroga zaczęły same spadać na ziemię. Jak mniemam Loke miała z tym coś wspólnego.
- A co z nią?
Kylo zauważył, że Hux przygląda mu się niepewnie.
- Nie wiemy. Nie dostaliśmy jeszcze żadnych informacji.  
Był zły. Był wściekły!
Fakt, że Loke nakazała wysłanie myśliwców TIE świadczyło o tym, że przeczuwała niebezpieczeństwo. Pomimo tego nie zdecydowała się prosić go o pomoc. Nie poinformowała o niczym. Sama postanowiła zmierzyć się z ich wspólnymi wrogami.
Poczuł, jak Moc kłębi się w jego wnętrzu. Próbował sięgnąć do Loke, jednak nie mógł jej odnaleźć. Czuł tylko ogromne zawirowania czystej energii i nic poza tym.
Miał bardzo złe przeczucia.
Przy wyjściu z bazy zobaczył Taze.
- Wylatujemy na Bespin – rzucił do chłopaka. – Pośpiesz się.
- Tak jest, Mistrzu!



Gdzieś w nadświetlnej
34 ABY

Anuka pochyliła się nad leżącą na łóżku, nadal nieprzytomną Loke. Delikatnie dotknęła czoła koleżanki i wyraźnie się skrzywiła, czując ciepło bijące od drobnego ciała.
- Gorączka ciągle rośnie. – Popatrzyła krytycznie na robota medycznego. – Jakie leki jej podałeś?
- Substancję czynną GH-171 – wybrzęczała maszyna. – Dostała maksymalną dawkę.
- Jeśli dostała maksymalną dawkę, to dlaczego nie działa?
- Nie wiemy. Jej organizm nie reaguje na żadne z podawanych środków. Pozostały jedynie tradycyjne metody ochłodzenia ciała.
Tobe prychnęła. Rozwinięta medycyna, leki, uleczanie najbardziej poważnych schorzeń… Wszystko w teorii takie piękne, a jak przyszło co do czego, to wielka blaszana puszka nie potrafiła sobie poradzić ze zbiciem gorączki. Tradycyjne metody… też coś. Na obłożenie Loke matami chłodzącymi oraz kompresami wpadała już dawno. Sama.
Drzwi do gabinetu otworzyły się i w przejściu stanęli bracia Szilard.
- Jak z nią? – zapytała Tavasz.
- Jest tylko gorzej. Gorączka stale rośnie, miewa drgawki i nie odzyskała przytomności.
- Jakie środki zostały jej podane? – Padło kolejne pytanie z ust Admirała.
- Daruj sobie. Nic nie działa…
Eper zbliżył się do Anuki i położył dłoń na jej ramieniu w pocieszającym geście.
- Co z dziećmi? – zwróciła się do Wiceadmirała.
- Są w swojej kwaterze z opiekunką. Chciały przyjść i ją zobaczyć.
Anuka energicznie pokręciła głową.
- Kiedy Suza ją dotknął na Asmeru, dostała straszliwych drgawek. Żadne z nich nie powinno się do niej zbliżać, zanim się nie dowiemy, co dokładnie się jej stało.
- Za niedługo będziemy na Rakata Prime. Może tam ktoś będzie w stanie powiedzieć, co jej się stało.
- Czy Najwyższy Przywódca jest w bazie?
- Nie. Jak tylko przekazaliście informacje o miejscu pobytu Ruchu Oporu, Hux rozkazał przygotowanie Might do podróży. Prawdopodobnie teraz są w drodze na Bespin.
Anuka przygryzła wargę. Jeśli Kylo opuścił planetę, kto mógłby wiedzieć, co stało się z Loke? Przecież cała sprawa była ewidentnie powiązana z tą całą Mocą, o której sama Pani Inżynier nie miała zielonego pojęcia.
- Zostanę z nią – zwróciła się do mężczyzn. – Może uda mi się coś wymyślić.
Bracia Szilard wycofali się z gabinetu, pozostawiając kobiety w asyście robota medycznego.
Tobe przysiadła na niewielkim krześle. Po raz kolejny dotknęła głowy Loke. Miała wrażenie, że kobieta jest jeszcze bardziej rozpalona, niż była zaledwie chwilę temu.
- Przynieś jeszcze więcej mat chłodzących – zwróciła się do robota.
Chociaż zapewniła Admirała, że spróbuje coś wymyślić, nie miała zielonego pojęcia, jak powinna postąpić. To maszyny i wymyślne urządzenia były jej światem. Nigdy nie zgłębiała tajników ludzkiego ciała w takim stopniu, żeby wiedzieć, jakie metody leczenia powinno się stosować. Patrząc na nieprzytomną Loke, obiecała sobie, że nadrobi własne braki przy najbliższej nadarzającej się okazji.
Westchnęła ciężko do własnych myśli. Tak naprawdę stan Loke nie był jedyną rzeczą, która ją martwiła w chwili obecnej.
Przede wszystkim kobieta była bardzo niezadowolona z faktu, że Kylo opuścił Rakata Prime. Domyślała się, że Najwyższy Przywódca nie miał pojęcia o tym, w jakim stanie znajdowała się Loke, kiedy opuszczał planetę. Wiedziała jednak, że stan młodej wojowniczki związany jest z Mocą. Mistrzyni Ren dała piękny popis swoich umiejętności, ściągając na ziemię statki wroga. Ba! Anuka domyślała się, że w metafizycznym świecie wydarzyło się o wiele więcej niż to, co mogła zobaczyć. Nie miała jednak zielonego pojęcia, co dokładnie to wszystko oznaczało. Miała pewność, że jeśli ktokolwiek może coś pomóc na dziwaczny stan Loke, to tylko osoby, które były podobnie jak sama zainteresowana, wrażliwe na Moc
Drugą sprawą zaprzątającą głowę Anuki były umiejętności samej Loke. Kobieta dokładnie widziała, jak rudowłosa złączyła się z planetą. Jej ciało zostało dosłownie wchłonięte przez ziemię. Jakimś cudem Loke była w stanie w pojedynkę pozbyć się zagrożenia w postaci szwadronu myśliwców. To nie było normalne! Oczywiście, jak było widać na załączonym obrazku, przyszło jej za to zapłacić bardzo wysoką cenę. Czy nie najwyższą, jaką może złożyć człowiek, to się dopiero okaże. Pokaz, którego była świadkiem Anuka, zasiał jednak w jej sercu ziarenko strachu. Jeśli Loke potrafiła zrobić coś takiego, to do czego był zdolny znacznie potężniejszy od niej Kylo? Bo przecież był potężniejszy, prawda?
Loke poruszyła się. Tobe natychmiast wstała ze swojego miejsca. Czyżby nadszedł kolejny atak drgawek?
Młoda kobieta zaczęła majaczyć. Anuka nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Patrzyła tylko na poruszające się wargi, nie mając pojęcia, co się dzieje.
Strach czy nie strach, Tobe nie mogła zaprzeczyć, że polubiła Loke w trakcie ich wspólnej podróży. Kobieta, którą wielu uważało za bezduszną maszynę do zabijania, okazała się być niezwykle ciepłą i ciekawską osóbką. Owszem, miała niewyparzony język i czasami nie słuchała tego, co inni próbowali jej wytłumaczyć. Anuka musiała jednak przyznać, że nie sposób było nie lubić tego małego rudzielca. Wbrew pozorom obie miały wiele wspólnego.
Przez ostatnie dni dokładnie przyglądała się Loke. Widziała, jaka była zagubiona, gdy na Tatooine odbywały spotkanie na rodzinnej farmie. Obserwowała radość, jaką Loke czerpała z zabawy w Mos Eisley. Jak zachwycona była codziennym życiem na planetach, które odwiedzały. Jak reagowała na dzieci, które los zmusił do opuszczenia domów i udania się pod rozkazy Najwyższego Porządku.
Chociaż Anuka nie znała dokładnie historii swojej towarzyszki, domyślała się, że młoda kobieta nie mogła się poszczycić wieloma dobrymi wspomnieniami ze swojego życia. Przyszła na świat jako córka prostytutki. Sam ten fakt mówił aż za dużo. Później, przez swoje unikalne talenty, została wplątana w intergalaktyczny konflikt. Od najmłodszych lat szkolona na wojownika… Musiało być jej ciężko. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że jedyną bliską jej osobą był Kylo, który nawet wśród własnych sojuszników nie cieszył się zbyt dobrą opinią.
- Proszę, nie umieraj – wyszeptała, po raz kolejny sprawdzając, czy wszystkie maty i kompresy są na swoim miejscu. – Jest jeszcze tyle rzeczy, których powinnaś doświadczyć.

***

Wszyscy najwyżsi stopniem członkowie załogi Might zebrali się w pomieszczeniu z holostołem. Wykorzystując możliwość, jakie dawała im podróż w nadświetlnej, podjęli kolejną próbę skontaktowania się z Pride, który był w swojej drodze powrotnej do bazy na Rakata Prime.
Kolejne niepowodzenie w nawiązaniu kontaktu sprawiło, że Kylo niebezpiecznie zbliżał się do granicy wybuchu. Jego więź z Loke została zatrzaśnięta. Tak jak miało to miejsce, gdy dziewczyna została uwięziona przez Snoke’a. Najwyższy Przywódca nie miał zamiaru ukrywać, że szaleje z niepokoju. Krążył nieustannie po pomieszczeniu, wykorzystując ostatnie resztki sił, aby powściągnąć targające nim emocje. Domyślał się, że większość osób, zobowiązanych do przebywania z nim w tej chwili, trwała w przekonaniu, że jego zły stan wynikał z powodu śmiałego ataku Ruchu Oporu. Prawda jednak była taka, że chociaż posunięcie jego matki złościło go, było to niczym w porównaniu ze strachem o Loke.
Nagle stół zabłyszczał i nad jego powierzchnią pojawiły się dwie identyczne postacie braci Szilard, którzy sprawowali władzę nad Pride.
- Wodzu – zwrócił się do Kylo jeden z mężczyzn. – Kierujemy się właśnie do bazy na Rakata Prime. Niedługo powinniśmy być na miejscu. Pragnę poinformować, że udało nam się złapać jednego z wrogich pilotów. Osobnik ten katapultował się ze swojej maszyny i jako jedyny przeżył atak na Asmeru.
- Świetnie. – Poczuł mroczną satysfakcję na myśl o możliwości poddania jednego z członków Ruchu Oporu wymyślnym zabiegom, mającym na celu wyciągnięcie wszystkich ewentualnych informacji. – Co z Lady Ren?
Nie umknęło jego uwadze, że dwaj bracia wymienili zaniepokojone spojrzenia.
- Niestety Lady Ren jest w chwili obecnej nieprzytomna. Nie wiemy, co jest powodem jej stanu.
Zacisnął mocno ręce na kancie stołu, starając się ukryć ich drżenie. Zatem dlatego jej nie wyczuwał. Co się, do cholery, wydarzyło na Asmeru, że była w takim złym stanie?
- Wodzu – nagle do uszu zebranych dobiegł kobiecy głos. W przekazie pojawiła się postać Anuki Tobe. – Czy możemy porozmawiać? Na osobności…
- Odejść – warknął do otaczającej go zgrai ludzi. Coś podpowiadało mu, że powinien poświęcić swój czas na tę rozmowę.
Anuka Tobe w kilku zdaniach streściła mu, czego świadkiem była na Asmeru. W jej postawie wyczuł, iż szczerze martwiła się o Loke.
Chociaż sama Tobe nie była wrażliwa na Moc, wyraźnie starała się jak najdokładniej odpowiedzieć o wydarzeniach sprzed raptem kilku godzin oraz o obecnym stanie Loke, najwyraźniej wierząc, że on będzie w stanie coś zaradzić.
Próbował przetrawić otrzymane informacje, jednak przychodziło mu to z trudem. Na podstawie danych przekazanych przez inżynier oraz wcześniejszych odczuć w Mocy, zaczynał rozumieć, czego dopuściła się Loke.  
Wśród wszystkich dawnych Lordów Sith, o których słyszał Kylo, znajdował się człowiek, którego nazywano Darthem Nihilusem. Mężczyzna ten potrafił pochłaniać Moc od żywych istot i pożywiać się nią, wzmacniając tym samym siebie. Przez wiele lat własnego istnienia Mroczny Lord ogołocił z życia wiele planet, pożerając życiodajną energię, celem zaspokojenia własnego, nieustannie trawiącego go Głodu. Po śmierci Nihilusa inni wojownicy opowiadający się po Ciemnej Stronie sięgali po tę przerażającą sztukę. Nikt nie był w stanie zagarnąć dla siebie tak wiele jak robił to Darth Nihilus. Wiedza o pożeraniu Mocy, możliwości wzmocnienia samych siebie poprzez cudze życie i cierpienie, pozostała jednak przekazana kolejnym użytkownikom Ciemnej Strony.
Przypomniawszy sobie historię Mrocznego Lorda, Kylo zrozumiał, czym była prastara i potężna Moc, naznaczona znamieniem Loke, którą odczuwał. To była Moc samej planety, na której znajdowała się kobieta. Jego przyjaciółka nie ośmieliła się sięgnąć po pełnię mrocznego daru, jaki mogło jej ofiarować Asmeru. Wzmocniwszy się jednak poprzez śmierć tych, którzy zginęli w trakcie zniszczenia transportowca, śmierć samych pilotów oraz to, co wzięła od planety, była w stanie osiągnąć potęgę, która wcześniej znajdowała się poza jej zasięgiem. To właśnie dzięki temu odnalazła buntowników, którzy ukryli się na Bespin.
Czy jednak zrobiła coś więcej?
- Inżynier Tobe, kiedy dotrzecie na Rakata Prime, proszę skontaktować się z Zarą Ren. Niech pani jej powie, że Loke wchłonęła Moc Asmeru, żeby się wzmocnić na czas walki z naszymi wrogami.
- Oczywiście, Wodzu. Skontaktuję się ze Świątynią. Jak jeszcze mogę jej pomóc?
Kylo pokręcił głową.
- Nic więcej nie może pani zrobić. Proszę informować mnie na bieżąco, gdyby stan Loke uległ zmianie.
- Wedle rozkazu.
Tobe skłoniła się lekko. Jej holograficzna postać zadrżała i zniknęła, kiedy połączenie zostało zerwane.



Bespin, sektor Anoat
34 ABY

Drążek sterowniczy niewielkiego myśliwca posłusznie ustąpił pod naporem jego dłoni. Maszyna przechyliła się lekko na lewo, wykonując zwrot. Szwadron bojowych maszyn opuścił wnętrze potężnego krążownika i kierował się w stronę wielkiej gazowej planety.
Statki sprawnie przebiły się do atmosfery i obrały kurs na najwyższe wieże Miasta Chmur.
Kylo, który dowodził grupą myśliwców, doskonale znał to miejsce. Lando Calrissian, dawny przyjaciel Lei Organy i Hana Solo, od wielu lat sprawował władzę w Mieście Chmur. Jako chłopiec kilkukrotnie odwiedzał jego dom.
Kiedy dowiedział się, że członkowie Ruchu Oporu zdecydowali się na ukrycie właśnie w Mieście Chmur, doskonale wiedział, gdzie powinien szukać skromnych oddziałów buntowników.
Platforma lądowiska wyłoniła się spośród chmur, a za nią zarysy przylegających zabudowań.
Posłał swoją Moc w tamtym kierunku. Chciał zobaczyć, ile osób znajduje się w wieży.
Ku własnemu zdziwieniu odkrył, że wielka budowla, w której powinny znajdować się dziesiątki, jeśli nie setki ludzi, była całkowicie opustoszała. Nie wyczuwał żadnych żywych istot, poza jedną.
Chociaż nie mógł jej zobaczyć, od razu rozpoznał energię, którą wokół siebie roztaczała. Zacisnął mocno wargi. Mała Rey, która weszła mu w drogę już dwa razy, o całe dwa razy za dużo, znajdowała się w jednym z pomieszczeń na szczycie najwyższej wieży. Był pewien, że czekała na niego.
Musiała wyczuć, że sondował okolicę, gdyż odpowiedziała mentalnym uderzeniem skierowanym w macki, które próbowały odnaleźć wszelkie formy życia w pobliżu.
- Hux, słyszysz mnie? – rzucił w przestrzeń.
- Tak, Wodzu – odpowiedział mu spokojny głos Generała, który nadal przebywał na pokładzie Might. – Czy mam wysłać oddziały?
- Nie. Niech myśliwce przeczeszą okolicę. Mają strzelać do każdej latającej jednostki, która nie należy do Najwyższego Porządku. W mieście znajduje się tylko ta dziewczyna z Jakku. Czeka na mnie. Schodzę do lądowania na platformie.
Przez moment panowała cisza.
- Pański uczeń pyta, czy ma do pana dołączyć.
- Nie. Poradzę sobie z nią sam.
Był pewien, że sobie poradzi. Ostatnie tygodnie wpłynęły na niego pozytywnie. Odnalazł swoje miejsce. Stał się bardziej opanowany. Nauczył się nowych rzeczy. I z całą pewnością nie zignoruje już tej śmiesznej dziewczyny, która nagle wplątała się w tę wojnę.
Loke pokazała mu, jak skutecznie wzmocnić się własnym cierpieniem. Miał zamiar wykorzystać całe pokłady złości i strachu, które się w nim znajdowały. Wesprze się Ciemną Stroną i dzięki temu pokona Rey.
Pozbędzie się jej raz na zawsze!

***

Znalazł ją w wielkiej sali, która zazwyczaj służyła za miejsce spotkań w trakcie oficjalnych uroczystości. Stała w głębi pomieszczenia. Czuł bijący od niej spokój i opanowanie. To go rozzłościło jeszcze bardziej.
Właśnie czekała na niego, Kylo Rena, Najwyższego Przywódcę. Wiedziała, że czeka ich walka. Jak mogła podchodzić do tego tak spokojnie?
- Przybyłeś… Wiedziałam, że się zjawisz po tym, jak Loke nas znalazła.
Nie odpowiedział. Szedł spokojnie w jej stronę. Obserwował jej twarz, dostrzegając z każdym krokiem coraz więcej szczegółów.
Jasna cera, ciemne oczy, wąskie lecz kształtne i idealnie wykrojone usta.
Mimowolnie w jego głowie pojawiły się wspomnienia tych wszystkich chwil, które z powodu jego dawnego mistrza dzielili ze sobą. Czuł wtedy bliskość. Dziwną nić porozumienia, rodzącą się między nimi. Wtedy wydawało mu się, że jest jedyną osobą w całej galaktyce, która może go zrozumieć. Nawet pomimo dzielącej ich różnicy wieku.
Teraz dostrzegał, jak bardzo się mylił.
- Sami ją do siebie ściągnęliście. Leia Organa nie powinna atakować tego transportowca. Gdyby nie śmierć tych ludzi, nie znalazłaby was. Tak jak ty nie potrafiłaś stwierdzić, gdzie my jesteśmy.
Widział wyraźnie zaskoczenie, które zaczęło się malować na jej twarzy.
- Dzięki temu nas znalazła? Dzięki tej całej śmierci?
- Gdybyś przyjęła do siebie Ciemną Stronę, wiedziałabyś, że ból i cierpienie to potężne emocje, które niosą za sobą wielką Moc. Loke potrafi je wykorzystywać. Potrafi się dzięki nim wzmocnić.
- Wyczułam, kiedy mnie odszukała – powiedziała spokojnie Rey. – Nie była jednak dość sprytna. Wszyscy ci, których miałeś nadzieję tutaj znaleźć, już dawno uciekli. – Była z siebie wyraźnie zadowolona.
Pozwolił sobie na lekki uśmiech.
- Nie dość sprytna… Może. Zamiast jednak cieszyć się jej brakiem sprytu, powinnaś martwić się jej siłą.
- Czym mam się martwić? Kiedy tutaj się pojawiła, sama przyznała, że jestem od niej silniejsza.
Teraz to Rey się uśmiechnęła, dostrzegając szok, który odmalował się na twarzy Kylo.
- Co? Nie powiedziała ci, że nas odwiedziła? A może nie była w stanie ci tego powiedzieć? Odeszła w Moc tak jak Luke?
Słysząc te słowa roześmiał się głośno, przekuwając w szaleństwo cały niepokój o Loke, który nieustannie odczuwał. To był przerażający, złowieszczy śmiech, przebijający się aż do kości.
- Myślisz, że Loke jest tak słaba jak Skywalker? Nikt ci jeszcze nie opowiedział o niej? Nie powiedzieli ci, jak obawiali się tego, do czego jest zdolna? Do czego jesteśmy zdolni razem? – Zbliżył się do niej tak bardzo, że teraz dzieliła ich odległość wyciągniętego ramienia. – Powinni byli cię ostrzec, Rey. Ale oni nigdy nie mówią prawdy. Zawsze zachowują najcenniejsze informacje dla siebie.
Dostrzegł grymas, który przemknął po twarzy Rey. Zdał sobie sprawę, że całkowicie przypadkiem trafił w jakiś czuły punkt.
- Okłamała cię dzisiaj, prawda? Generał Organa… - wypluł z siebie nazwisko matki. – Nie powiedziała, kogo atakujecie.
Czuł na sobie palącą siłę jej wzroku. Teraz miał pewność, że uderzył celnie. Rey nie była już taka opanowana. Wzbierała w niej złość. Negatywna emocja nie była wcale skierowana przeciwko niemu.
- Rozumiem, dlaczego to zrobiła…
- Co dokładnie rozumiesz? To, że postanowiła cię okłamać, czy to, że bez mrugnięcia okiem zabiła ponad dwieście osób?
Po chłodnym opanowaniu, które czuł od niech zaledwie chwilę wcześniej, nic nie zostało. Śmierć dzieci musiała być kością niezgody, która tego dnia pojawiła się między uczennicą ostatniego Jedi, a dowódczynią Ruchu Oporu. Chociaż sam był w stanie zrozumieć postępowanie Organy, domyślał się, że Rey nie potrafiła znaleźć żadnego usprawiedliwienia dla tego czynu w swoim kodeksie moralnym.
Dziewczyna wyciągnęła broń. Niebieskie ostrze miecza świetlnego zabrzęczało ostrzegawczo. Uskoczył przed pierwszym ciosem, który Rey wyprowadziła w ogromnej złości.
Uruchomił własny miecz.
Rozpoczęli swój taniec.
Wymieniał ciosy i szukał jakiejkolwiek oznaki słabości u swojej przeciwniczki. Po raz pierwszy, walcząc przeciwko niej, czuł, że ma przewagę. Złość, która ją napędzała, nie była skierowana przeciwko niemu. Dodatkowo Rey nie potrafiła czerpać wewnętrznej siły z własnych emocji. Szybko dostrzegł, że chociaż była świetnie wyszkolona w technikach walki, nie wykorzystywała w pełni swoich umiejętności.
Cofał się pod jej naporem, pozwalając, żeby się zmęczyła.
W pewnym momencie opuścili wielką salę i znaleźli się na płycie lądowiska.
Kiedy dostrzegł pierwsze oznaki zmęczenia, przeszedł do ofensywy. Zmusił ją do tego, żeby zaczęła przed nim uciekać. Rozpraszał ją, nieustannie atakując przez Moc. Wiedział, że zmuszona do radzenia sobie z tak wieloma bodźcami, nie była w stanie skoncentrować się dostatecznie, żeby wykorzystać Moc w pełni.
Tak, Rey była zdecydowanie potężniejsza od Loke. Niestety oboje mieli już szansę przekonać się, że wielka Moc to nie wszystko. On wiedział, jak wykorzystać wszystkie swoje opcje. Rey tego nie potrafiła i zaczęła przegrywać.
- Nie pokonasz mnie. Nie pokonasz Ruchu Oporu – powiedziała, kiedy ich miecze zwarły się po raz kolejny. – Nie pozwolę ci wygrać.
Upojony tą chwilą, miał ochotę się śmiać. Głupia dziewucha! Właśnie przegrywała ten pojedynek. Nawet jeśli ujdzie stąd cało, przyjdą kolejne starcia, których również nie będzie potrafiła wygrać.
Przekręcił broń. Przeciągnął jelcem broni po jej dłoni. Krzyknęła z bólu. Wykorzystał chwilę, gdy osłabiła uścisk na rękojeści i wytrącił jej broń z ręki.
- To koniec – powiedział, biorąc kolejny zamach.
- Tak, dla ciebie!
Uderzyła w niego Mocą. Cios nie był na tyle silny, żeby stracił równowagę. Chwila, którą zyskała, pozwoliła jej jednak uniknąć spotkania z mieczem. Rzuciła się w tył i zaczęła uciekać.
Bez słowa patrzył, jak zbliża się do pobliskiej krawędzi lądowiska. Pewna i zdeterminowana, skoczyła w dół.
Kylo usłyszał ryk silnika myśliwca. X-wing wychynął spomiędzy chmur. Mężczyzna dostrzegł Rey, która prześlizgnęła się po maszynie i zajęła wolne miejsce pilota.
Zaklął pod nosem. Myśliwiec był sterowany przez niewielkiego droida i musiał czekać na nią, przygotowany zawczasu.
Wyłączył miecz i ruszył w stronę własnego statku. Domyślał się, że jego ludzie zobaczą oddalającą się do Miasta Chmur jednostkę. Chciał mieć pewność, że dołożą wszelkich starań, żeby zniszczyć niewielki statek. Nie mógł pozwolić jej uciec.
Nie zdążył jednak dojść do swojej maszyny. Wielką platformą wstrząsnął gwałtowny wybuch.
Jak mógł się nie zorientować?
Czuł, że spada.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz