Rakata Prime
34 ABY
Miecze świetlne zaświszczały w
powietrzu. Głośny dźwięk poniósł się po arenie, kiedy dwie klingi zwarły się ze
sobą.
Taze cofnął się o krok, czując, że nie
jest w stanie przebić swojego Mistrza pod względem siły. Dwaj mężczyźni zaczęli
krążyć w śmiertelnie niebezpiecznym tańcu, szukając odpowiedniego momentu na
wyprowadzenie kolejnego ataku.
Kylo rzucił się do przodu. Cios wyprowadził
od dołu. Miecz przeciął powietrze, jednak nie trafił do celu, gdyż uczeń
uskoczył w tył.
Krótki wypad, kontra, półobrót i
ponowne natarcie.
Po pół godzinie ćwiczeń obaj byli zlani
potem, jednak żaden nie okazywał oznak zmęczenia. Przyznanie się do słabości
przed przeciwnikiem, nawet w pozorowanej treningowej walce, było czymś
niedopuszczalnym wśród Rycerzy Zakonu Ren.
Kylo w końcu zaczął zauważać zmęczenie
swojego ucznia. Młodszy mężczyzna coraz częściej mylił kroki. Co chwila potykał
się o własne nogi, a pełne zaciekłości ataki zmieniły się w wymagające
minimalnego nakładu siły uniki.
Cofnął się i wyłączył swój miecz.
- Na dzisiaj kończymy.
Taze opuścił swoją broń i skłonił się
lekko.
Najwyższy Przywódca skierował swoje
kroki do wyjścia. Był zadowolony z treningu. Machanie mieczem i siłowanie się
przy pomocy Mocy pozwoliło mu uspokoić nieco wewnętrzne emocje, które targały
nim od czasu, gdy Loke opuściła Rakata Prime.
Nie podobało mu się to, że wybrała się
w podróż z ludźmi, których zupełnie nie znali. Chociaż wszyscy przebywający na Pride
należeli do Najwyższego Porządku, Kylo im nie ufał. Nie miał pewności, czy Loke
była wśród nich bezpieczna. Jakby jego obawy nie stanowiły wystarczającego
powodu do złości i frustracji, kolejne przekazy, które docierały na Rakata
Prime, dobitnie świadczyły o tym, że jego towarzyszka świetnie się bawiła. Bez
niego.
Dlatego, chcąc uniknąć sytuacji, w
której dopuści się zniszczenia kolejnego, niezwykle drogiego sprzętu, albo
zrani jednego z podwładnych, codziennie katował na Arenie młodego Taze. Na
szczęście chłopak zdawał się nie mieć nic przeciwko potyczkom, które toczyli.
Przystanął nagle przed samymi drzwiami
na Arenę. Wewnętrzna więź łącząca go z Loke szarpnęła mocno. To nie było to
delikatne, czułe muśnięcie, które zawsze odczuwał gdy była blisko lub próbowała
się z nim skontaktować. Więź drgała od potężnych, nagromadzonych pokładów Mocy
oraz wielkiej złości i cierpienia.
Była w niebezpieczeństwie.
Oparł się ciężko o ścianę, nie będąc
pewnym, czy uda mu się samodzielnie utrzymać pozycję pionową.
- Mistrzu, co się dzieje? – Usłyszał za
sobą głos Taze.
Nie miał czasu. Bez słowa wyjaśnienia,
rzucił się przez drzwi i najszybciej jak potrafił ruszył na spotkanie z Huxem.
Wiedział, że tylko w ten sposób dowie się, co się stało.
Mógł co prawda podjąć próbę nawiązania
bezpośredniego połączenia przez Moc z samą Loke. Nie chciał jej jednak
dekoncentrować.
Zimny wiatr muskał jego twarz, gdy
pędził w stronę bazy na śmigaczu. Zastanawiał się, skąd wzięła się Moc, którą
wyczuwał. Loke była silna. Jednak nie aż tak silna. To, co odczuwał, chociaż
nosiło na sobie jej znamię, nie należało do niej. W tej Mocy było coś
pierwotnego i niezwykle starego. Coś, czego nie zaznał do tej pory.
Wpadł do generalskiego gabinetu jak
burza. Na jego twarzy malował się obłęd.
- Zostali zaatakowani na Asmeru –
wyrzucił z siebie Hux, najwyraźniej zdając sobie sprawę z tego, dlaczego Kylo
zjawił się u niego w takim stanie. – Loke podała informację, że Rebelianci
przebywają w Mieście Chmur na Bespin.
- Co z Loke?
- Zaraz powiem. Transportowiec czeka.
Zmobilizowałem już Might. Co prawda ich planowana podróż się opóźni, ale
to jedyny krążownik gotowy w tej chwili do odlotu.
Hux ściągnął z krzesła swój wojskowy
płaszcz i ruszył do drzwi. Kylo podążył za nim.
Po raz pierwszy odkąd poznał Huxa,
zaczął się cieszyć z tego, że to właśnie on znajduje się na stanowisku
Generała.
- Jak wygląda sytuacja? – zapytał,
kierując się do windy.
- Dwadzieścia minut temu dostaliśmy
komunikat o tym, że w atmosferze Asmeru pojawiły się wrogie jednostki – zaczął
raportować Hux. – Prawdopodobnie Ruch Oporu zdecydował się na powtórzenie
manewru Hana Solo. Wyszli z nadświetlnej tuż nad powierzchnią planety, omijając
rozstawione w przestrzeni kosmicznej TIE-fightery, które Loke kazała wysłać z Pride.
Niestety nasz transportowiec został zestrzelony. Straciliśmy dwustu rekrutów
oraz dwudziestu członków załogi. Następny komunikat przyszedł chwilę później.
Inżynier Anuka Tobe poinformowała Wiceadmirała Szilarda o tym, że Loke
odnalazła buntowników na Bespin.
- Udało się zestrzelić wrogie
jednostki?
- Nie było takiej potrzeby. Chwile po
tym, jak transportowiec został zestrzelony, myśliwce wroga zaczęły same spadać
na ziemię. Jak mniemam Loke miała z tym coś wspólnego.
- A co z nią?
Kylo zauważył, że Hux przygląda mu się
niepewnie.
- Nie wiemy. Nie dostaliśmy jeszcze
żadnych informacji.
Był zły. Był wściekły!
Fakt, że Loke nakazała wysłanie
myśliwców TIE świadczyło o tym, że przeczuwała niebezpieczeństwo. Pomimo tego
nie zdecydowała się prosić go o pomoc. Nie poinformowała o niczym. Sama
postanowiła zmierzyć się z ich wspólnymi wrogami.
Poczuł, jak Moc kłębi się w jego
wnętrzu. Próbował sięgnąć do Loke, jednak nie mógł jej odnaleźć. Czuł tylko
ogromne zawirowania czystej energii i nic poza tym.
Miał bardzo złe przeczucia.
Przy wyjściu z bazy zobaczył Taze.
- Wylatujemy na Bespin – rzucił do
chłopaka. – Pośpiesz się.
- Tak jest, Mistrzu!
Gdzieś w nadświetlnej
34 ABY
Anuka pochyliła się nad leżącą na
łóżku, nadal nieprzytomną Loke. Delikatnie dotknęła czoła koleżanki i wyraźnie
się skrzywiła, czując ciepło bijące od drobnego ciała.
- Gorączka ciągle rośnie. – Popatrzyła
krytycznie na robota medycznego. – Jakie leki jej podałeś?
- Substancję czynną GH-171 –
wybrzęczała maszyna. – Dostała maksymalną dawkę.
- Jeśli dostała maksymalną dawkę, to
dlaczego nie działa?
- Nie wiemy. Jej organizm nie reaguje
na żadne z podawanych środków. Pozostały jedynie tradycyjne metody ochłodzenia
ciała.
Tobe prychnęła. Rozwinięta medycyna,
leki, uleczanie najbardziej poważnych schorzeń… Wszystko w teorii takie piękne,
a jak przyszło co do czego, to wielka blaszana puszka nie potrafiła sobie
poradzić ze zbiciem gorączki. Tradycyjne metody… też coś. Na obłożenie Loke
matami chłodzącymi oraz kompresami wpadała już dawno. Sama.
Drzwi do gabinetu otworzyły się i w
przejściu stanęli bracia Szilard.
- Jak z nią? – zapytała Tavasz.
- Jest tylko gorzej. Gorączka stale
rośnie, miewa drgawki i nie odzyskała przytomności.
- Jakie środki zostały jej podane? –
Padło kolejne pytanie z ust Admirała.
- Daruj sobie. Nic nie działa…
Eper zbliżył się do Anuki i położył
dłoń na jej ramieniu w pocieszającym geście.
- Co z dziećmi? – zwróciła się do
Wiceadmirała.
- Są w swojej kwaterze z opiekunką.
Chciały przyjść i ją zobaczyć.
Anuka energicznie pokręciła głową.
- Kiedy Suza ją dotknął na Asmeru,
dostała straszliwych drgawek. Żadne z nich nie powinno się do niej zbliżać,
zanim się nie dowiemy, co dokładnie się jej stało.
- Za niedługo będziemy na Rakata Prime.
Może tam ktoś będzie w stanie powiedzieć, co jej się stało.
- Czy Najwyższy Przywódca jest w bazie?
- Nie. Jak tylko przekazaliście
informacje o miejscu pobytu Ruchu Oporu, Hux rozkazał przygotowanie Might do
podróży. Prawdopodobnie teraz są w drodze na Bespin.
Anuka przygryzła wargę. Jeśli Kylo
opuścił planetę, kto mógłby wiedzieć, co stało się z Loke? Przecież cała sprawa
była ewidentnie powiązana z tą całą Mocą, o której sama Pani Inżynier nie miała
zielonego pojęcia.
- Zostanę z nią – zwróciła się do
mężczyzn. – Może uda mi się coś wymyślić.
Bracia Szilard wycofali się z gabinetu,
pozostawiając kobiety w asyście robota medycznego.
Tobe przysiadła na niewielkim krześle.
Po raz kolejny dotknęła głowy Loke. Miała wrażenie, że kobieta jest jeszcze
bardziej rozpalona, niż była zaledwie chwilę temu.
- Przynieś jeszcze więcej mat
chłodzących – zwróciła się do robota.
Chociaż zapewniła Admirała, że spróbuje
coś wymyślić, nie miała zielonego pojęcia, jak powinna postąpić. To maszyny i
wymyślne urządzenia były jej światem. Nigdy nie zgłębiała tajników ludzkiego
ciała w takim stopniu, żeby wiedzieć, jakie metody leczenia powinno się
stosować. Patrząc na nieprzytomną Loke, obiecała sobie, że nadrobi własne braki
przy najbliższej nadarzającej się okazji.
Westchnęła ciężko do własnych myśli.
Tak naprawdę stan Loke nie był jedyną rzeczą, która ją martwiła w chwili
obecnej.
Przede wszystkim kobieta była bardzo
niezadowolona z faktu, że Kylo opuścił Rakata Prime. Domyślała się, że
Najwyższy Przywódca nie miał pojęcia o tym, w jakim stanie znajdowała się Loke,
kiedy opuszczał planetę. Wiedziała jednak, że stan młodej wojowniczki związany
jest z Mocą. Mistrzyni Ren dała piękny popis swoich umiejętności, ściągając na
ziemię statki wroga. Ba! Anuka domyślała się, że w metafizycznym świecie
wydarzyło się o wiele więcej niż to, co mogła zobaczyć. Nie miała jednak
zielonego pojęcia, co dokładnie to wszystko oznaczało. Miała pewność, że jeśli
ktokolwiek może coś pomóc na dziwaczny stan Loke, to tylko osoby, które były
podobnie jak sama zainteresowana, wrażliwe na Moc
Drugą sprawą zaprzątającą głowę Anuki
były umiejętności samej Loke. Kobieta dokładnie widziała, jak rudowłosa
złączyła się z planetą. Jej ciało zostało dosłownie wchłonięte przez ziemię.
Jakimś cudem Loke była w stanie w pojedynkę pozbyć się zagrożenia w postaci
szwadronu myśliwców. To nie było normalne! Oczywiście, jak było widać na
załączonym obrazku, przyszło jej za to zapłacić bardzo wysoką cenę. Czy nie
najwyższą, jaką może złożyć człowiek, to się dopiero okaże. Pokaz, którego była
świadkiem Anuka, zasiał jednak w jej sercu ziarenko strachu. Jeśli Loke
potrafiła zrobić coś takiego, to do czego był zdolny znacznie potężniejszy od
niej Kylo? Bo przecież był potężniejszy, prawda?
Loke poruszyła się. Tobe natychmiast
wstała ze swojego miejsca. Czyżby nadszedł kolejny atak drgawek?
Młoda kobieta zaczęła majaczyć. Anuka
nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Patrzyła tylko na poruszające
się wargi, nie mając pojęcia, co się dzieje.
Strach czy nie strach, Tobe nie mogła
zaprzeczyć, że polubiła Loke w trakcie ich wspólnej podróży. Kobieta, którą
wielu uważało za bezduszną maszynę do zabijania, okazała się być niezwykle
ciepłą i ciekawską osóbką. Owszem, miała niewyparzony język i czasami nie
słuchała tego, co inni próbowali jej wytłumaczyć. Anuka musiała jednak
przyznać, że nie sposób było nie lubić tego małego rudzielca. Wbrew pozorom
obie miały wiele wspólnego.
Przez ostatnie dni dokładnie
przyglądała się Loke. Widziała, jaka była zagubiona, gdy na Tatooine odbywały
spotkanie na rodzinnej farmie. Obserwowała radość, jaką Loke czerpała z zabawy
w Mos Eisley. Jak zachwycona była codziennym życiem na planetach, które
odwiedzały. Jak reagowała na dzieci, które los zmusił do opuszczenia domów i
udania się pod rozkazy Najwyższego Porządku.
Chociaż Anuka nie znała dokładnie
historii swojej towarzyszki, domyślała się, że młoda kobieta nie mogła się
poszczycić wieloma dobrymi wspomnieniami ze swojego życia. Przyszła na świat
jako córka prostytutki. Sam ten fakt mówił aż za dużo. Później, przez swoje
unikalne talenty, została wplątana w intergalaktyczny konflikt. Od najmłodszych
lat szkolona na wojownika… Musiało być jej ciężko. Szczególnie jeśli wziąć pod
uwagę, że jedyną bliską jej osobą był Kylo, który nawet wśród własnych
sojuszników nie cieszył się zbyt dobrą opinią.
- Proszę, nie umieraj – wyszeptała, po
raz kolejny sprawdzając, czy wszystkie maty i kompresy są na swoim miejscu. –
Jest jeszcze tyle rzeczy, których powinnaś doświadczyć.
***
Wszyscy najwyżsi stopniem członkowie
załogi Might zebrali się w pomieszczeniu z holostołem. Wykorzystując
możliwość, jakie dawała im podróż w nadświetlnej, podjęli kolejną próbę
skontaktowania się z Pride, który był w swojej drodze powrotnej do bazy
na Rakata Prime.
Kolejne niepowodzenie w nawiązaniu
kontaktu sprawiło, że Kylo niebezpiecznie zbliżał się do granicy wybuchu. Jego
więź z Loke została zatrzaśnięta. Tak jak miało to miejsce, gdy dziewczyna
została uwięziona przez Snoke’a. Najwyższy Przywódca nie miał zamiaru ukrywać,
że szaleje z niepokoju. Krążył nieustannie po pomieszczeniu, wykorzystując
ostatnie resztki sił, aby powściągnąć targające nim emocje. Domyślał się, że
większość osób, zobowiązanych do przebywania z nim w tej chwili, trwała w
przekonaniu, że jego zły stan wynikał z powodu śmiałego ataku Ruchu Oporu.
Prawda jednak była taka, że chociaż posunięcie jego matki złościło go, było to
niczym w porównaniu ze strachem o Loke.
Nagle stół zabłyszczał i nad jego
powierzchnią pojawiły się dwie identyczne postacie braci Szilard, którzy
sprawowali władzę nad Pride.
- Wodzu – zwrócił się do Kylo jeden z
mężczyzn. – Kierujemy się właśnie do bazy na Rakata Prime. Niedługo powinniśmy
być na miejscu. Pragnę poinformować, że udało nam się złapać jednego z wrogich
pilotów. Osobnik ten katapultował się ze swojej maszyny i jako jedyny przeżył
atak na Asmeru.
- Świetnie. – Poczuł mroczną
satysfakcję na myśl o możliwości poddania jednego z członków Ruchu Oporu
wymyślnym zabiegom, mającym na celu wyciągnięcie wszystkich ewentualnych
informacji. – Co z Lady Ren?
Nie umknęło jego uwadze, że dwaj bracia
wymienili zaniepokojone spojrzenia.
- Niestety Lady Ren jest w chwili
obecnej nieprzytomna. Nie wiemy, co jest powodem jej stanu.
Zacisnął mocno ręce na kancie stołu,
starając się ukryć ich drżenie. Zatem dlatego jej nie wyczuwał. Co się, do
cholery, wydarzyło na Asmeru, że była w takim złym stanie?
- Wodzu – nagle do uszu zebranych
dobiegł kobiecy głos. W przekazie pojawiła się postać Anuki Tobe. – Czy możemy
porozmawiać? Na osobności…
- Odejść – warknął do otaczającej go
zgrai ludzi. Coś podpowiadało mu, że powinien poświęcić swój czas na tę rozmowę.
Anuka Tobe w kilku zdaniach streściła
mu, czego świadkiem była na Asmeru. W jej postawie wyczuł, iż szczerze martwiła
się o Loke.
Chociaż sama Tobe nie była wrażliwa na
Moc, wyraźnie starała się jak najdokładniej odpowiedzieć o wydarzeniach sprzed
raptem kilku godzin oraz o obecnym stanie Loke, najwyraźniej wierząc, że on
będzie w stanie coś zaradzić.
Próbował przetrawić otrzymane
informacje, jednak przychodziło mu to z trudem. Na podstawie danych
przekazanych przez inżynier oraz wcześniejszych odczuć w Mocy, zaczynał
rozumieć, czego dopuściła się Loke.
Wśród wszystkich dawnych Lordów Sith, o
których słyszał Kylo, znajdował się człowiek, którego nazywano Darthem
Nihilusem. Mężczyzna ten potrafił pochłaniać Moc od żywych istot i pożywiać się
nią, wzmacniając tym samym siebie. Przez wiele lat własnego istnienia Mroczny
Lord ogołocił z życia wiele planet, pożerając życiodajną energię, celem
zaspokojenia własnego, nieustannie trawiącego go Głodu. Po śmierci Nihilusa
inni wojownicy opowiadający się po Ciemnej Stronie sięgali po tę przerażającą
sztukę. Nikt nie był w stanie zagarnąć dla siebie tak wiele jak robił to Darth
Nihilus. Wiedza o pożeraniu Mocy, możliwości wzmocnienia samych siebie poprzez
cudze życie i cierpienie, pozostała jednak przekazana kolejnym użytkownikom
Ciemnej Strony.
Przypomniawszy sobie historię Mrocznego
Lorda, Kylo zrozumiał, czym była prastara i potężna Moc, naznaczona znamieniem
Loke, którą odczuwał. To była Moc samej planety, na której znajdowała się
kobieta. Jego przyjaciółka nie ośmieliła się sięgnąć po pełnię mrocznego daru,
jaki mogło jej ofiarować Asmeru. Wzmocniwszy się jednak poprzez śmierć tych,
którzy zginęli w trakcie zniszczenia transportowca, śmierć samych pilotów oraz
to, co wzięła od planety, była w stanie osiągnąć potęgę, która wcześniej
znajdowała się poza jej zasięgiem. To właśnie dzięki temu odnalazła
buntowników, którzy ukryli się na Bespin.
Czy jednak zrobiła coś więcej?
- Inżynier Tobe, kiedy dotrzecie na
Rakata Prime, proszę skontaktować się z Zarą Ren. Niech pani jej powie, że Loke
wchłonęła Moc Asmeru, żeby się wzmocnić na czas walki z naszymi wrogami.
- Oczywiście, Wodzu. Skontaktuję się ze
Świątynią. Jak jeszcze mogę jej pomóc?
Kylo pokręcił głową.
- Nic więcej nie może pani zrobić.
Proszę informować mnie na bieżąco, gdyby stan Loke uległ zmianie.
- Wedle rozkazu.
Tobe skłoniła się lekko. Jej
holograficzna postać zadrżała i zniknęła, kiedy połączenie zostało zerwane.
Bespin, sektor Anoat
34 ABY
Drążek sterowniczy niewielkiego
myśliwca posłusznie ustąpił pod naporem jego dłoni. Maszyna przechyliła się
lekko na lewo, wykonując zwrot. Szwadron bojowych maszyn opuścił wnętrze
potężnego krążownika i kierował się w stronę wielkiej gazowej planety.
Statki sprawnie przebiły się do
atmosfery i obrały kurs na najwyższe wieże Miasta Chmur.
Kylo, który dowodził grupą myśliwców,
doskonale znał to miejsce. Lando Calrissian, dawny przyjaciel Lei Organy i Hana
Solo, od wielu lat sprawował władzę w Mieście Chmur. Jako chłopiec kilkukrotnie
odwiedzał jego dom.
Kiedy dowiedział się, że członkowie Ruchu
Oporu zdecydowali się na ukrycie właśnie w Mieście Chmur, doskonale wiedział,
gdzie powinien szukać skromnych oddziałów buntowników.
Platforma lądowiska wyłoniła się
spośród chmur, a za nią zarysy przylegających zabudowań.
Posłał swoją Moc w tamtym kierunku.
Chciał zobaczyć, ile osób znajduje się w wieży.
Ku własnemu zdziwieniu odkrył, że
wielka budowla, w której powinny znajdować się dziesiątki, jeśli nie setki
ludzi, była całkowicie opustoszała. Nie wyczuwał żadnych żywych istot, poza
jedną.
Chociaż nie mógł jej zobaczyć, od razu
rozpoznał energię, którą wokół siebie roztaczała. Zacisnął mocno wargi. Mała
Rey, która weszła mu w drogę już dwa razy, o całe dwa razy za dużo, znajdowała
się w jednym z pomieszczeń na szczycie najwyższej wieży. Był pewien, że czekała
na niego.
Musiała wyczuć, że sondował okolicę,
gdyż odpowiedziała mentalnym uderzeniem skierowanym w macki, które próbowały
odnaleźć wszelkie formy życia w pobliżu.
- Hux, słyszysz mnie? – rzucił w
przestrzeń.
- Tak, Wodzu – odpowiedział mu spokojny
głos Generała, który nadal przebywał na pokładzie Might. – Czy mam
wysłać oddziały?
- Nie. Niech myśliwce przeczeszą
okolicę. Mają strzelać do każdej latającej jednostki, która nie należy do
Najwyższego Porządku. W mieście znajduje się tylko ta dziewczyna z Jakku. Czeka
na mnie. Schodzę do lądowania na platformie.
Przez moment panowała cisza.
- Pański uczeń pyta, czy ma do pana
dołączyć.
- Nie. Poradzę sobie z nią sam.
Był pewien, że sobie poradzi. Ostatnie
tygodnie wpłynęły na niego pozytywnie. Odnalazł swoje miejsce. Stał się
bardziej opanowany. Nauczył się nowych rzeczy. I z całą pewnością nie zignoruje
już tej śmiesznej dziewczyny, która nagle wplątała się w tę wojnę.
Loke pokazała mu, jak skutecznie
wzmocnić się własnym cierpieniem. Miał zamiar wykorzystać całe pokłady złości i
strachu, które się w nim znajdowały. Wesprze się Ciemną Stroną i dzięki temu
pokona Rey.
Pozbędzie się jej raz na zawsze!
***
Znalazł ją w wielkiej sali, która
zazwyczaj służyła za miejsce spotkań w trakcie oficjalnych uroczystości. Stała
w głębi pomieszczenia. Czuł bijący od niej spokój i opanowanie. To go rozzłościło
jeszcze bardziej.
Właśnie czekała na niego, Kylo Rena,
Najwyższego Przywódcę. Wiedziała, że czeka ich walka. Jak mogła podchodzić do
tego tak spokojnie?
- Przybyłeś… Wiedziałam, że się zjawisz
po tym, jak Loke nas znalazła.
Nie odpowiedział. Szedł spokojnie w jej
stronę. Obserwował jej twarz, dostrzegając z każdym krokiem coraz więcej
szczegółów.
Jasna cera, ciemne oczy, wąskie lecz
kształtne i idealnie wykrojone usta.
Mimowolnie w jego głowie pojawiły się
wspomnienia tych wszystkich chwil, które z powodu jego dawnego mistrza dzielili
ze sobą. Czuł wtedy bliskość. Dziwną nić porozumienia, rodzącą się między nimi.
Wtedy wydawało mu się, że jest jedyną osobą w całej galaktyce, która może go
zrozumieć. Nawet pomimo dzielącej ich różnicy wieku.
Teraz dostrzegał, jak bardzo się mylił.
- Sami ją do siebie ściągnęliście. Leia
Organa nie powinna atakować tego transportowca. Gdyby nie śmierć tych ludzi,
nie znalazłaby was. Tak jak ty nie potrafiłaś stwierdzić, gdzie my jesteśmy.
Widział wyraźnie zaskoczenie, które
zaczęło się malować na jej twarzy.
- Dzięki temu nas znalazła? Dzięki tej
całej śmierci?
- Gdybyś przyjęła do siebie Ciemną
Stronę, wiedziałabyś, że ból i cierpienie to potężne emocje, które niosą za
sobą wielką Moc. Loke potrafi je wykorzystywać. Potrafi się dzięki nim
wzmocnić.
- Wyczułam, kiedy mnie odszukała –
powiedziała spokojnie Rey. – Nie była jednak dość sprytna. Wszyscy ci, których
miałeś nadzieję tutaj znaleźć, już dawno uciekli. – Była z siebie wyraźnie
zadowolona.
Pozwolił sobie na lekki uśmiech.
- Nie dość sprytna… Może. Zamiast
jednak cieszyć się jej brakiem sprytu, powinnaś martwić się jej siłą.
- Czym mam się martwić? Kiedy tutaj się
pojawiła, sama przyznała, że jestem od niej silniejsza.
Teraz to Rey się uśmiechnęła,
dostrzegając szok, który odmalował się na twarzy Kylo.
- Co? Nie powiedziała ci, że nas
odwiedziła? A może nie była w stanie ci tego powiedzieć? Odeszła w Moc tak jak
Luke?
Słysząc te słowa roześmiał się głośno,
przekuwając w szaleństwo cały niepokój o Loke, który nieustannie odczuwał. To
był przerażający, złowieszczy śmiech, przebijający się aż do kości.
- Myślisz, że Loke jest tak słaba jak
Skywalker? Nikt ci jeszcze nie opowiedział o niej? Nie powiedzieli ci, jak
obawiali się tego, do czego jest zdolna? Do czego jesteśmy zdolni razem? –
Zbliżył się do niej tak bardzo, że teraz dzieliła ich odległość wyciągniętego
ramienia. – Powinni byli cię ostrzec, Rey. Ale oni nigdy nie mówią prawdy.
Zawsze zachowują najcenniejsze informacje dla siebie.
Dostrzegł grymas, który przemknął po
twarzy Rey. Zdał sobie sprawę, że całkowicie przypadkiem trafił w jakiś czuły
punkt.
- Okłamała cię dzisiaj, prawda? Generał
Organa… - wypluł z siebie nazwisko matki. – Nie powiedziała, kogo atakujecie.
Czuł na sobie palącą siłę jej wzroku.
Teraz miał pewność, że uderzył celnie. Rey nie była już taka opanowana.
Wzbierała w niej złość. Negatywna emocja nie była wcale skierowana przeciwko
niemu.
- Rozumiem, dlaczego to zrobiła…
- Co dokładnie rozumiesz? To, że
postanowiła cię okłamać, czy to, że bez mrugnięcia okiem zabiła ponad dwieście
osób?
Po chłodnym opanowaniu, które czuł od
niech zaledwie chwilę wcześniej, nic nie zostało. Śmierć dzieci musiała być
kością niezgody, która tego dnia pojawiła się między uczennicą ostatniego Jedi,
a dowódczynią Ruchu Oporu. Chociaż sam był w stanie zrozumieć postępowanie
Organy, domyślał się, że Rey nie potrafiła znaleźć żadnego usprawiedliwienia
dla tego czynu w swoim kodeksie moralnym.
Dziewczyna wyciągnęła broń. Niebieskie
ostrze miecza świetlnego zabrzęczało ostrzegawczo. Uskoczył przed pierwszym
ciosem, który Rey wyprowadziła w ogromnej złości.
Uruchomił własny miecz.
Rozpoczęli swój taniec.
Wymieniał ciosy i szukał jakiejkolwiek
oznaki słabości u swojej przeciwniczki. Po raz pierwszy, walcząc przeciwko niej,
czuł, że ma przewagę. Złość, która ją napędzała, nie była skierowana przeciwko
niemu. Dodatkowo Rey nie potrafiła czerpać wewnętrznej siły z własnych emocji.
Szybko dostrzegł, że chociaż była świetnie wyszkolona w technikach walki, nie
wykorzystywała w pełni swoich umiejętności.
Cofał się pod jej naporem, pozwalając,
żeby się zmęczyła.
W pewnym momencie opuścili wielką salę
i znaleźli się na płycie lądowiska.
Kiedy dostrzegł pierwsze oznaki
zmęczenia, przeszedł do ofensywy. Zmusił ją do tego, żeby zaczęła przed nim
uciekać. Rozpraszał ją, nieustannie atakując przez Moc. Wiedział, że zmuszona
do radzenia sobie z tak wieloma bodźcami, nie była w stanie skoncentrować się
dostatecznie, żeby wykorzystać Moc w pełni.
Tak, Rey była zdecydowanie potężniejsza
od Loke. Niestety oboje mieli już szansę przekonać się, że wielka Moc to nie
wszystko. On wiedział, jak wykorzystać wszystkie swoje opcje. Rey tego nie
potrafiła i zaczęła przegrywać.
- Nie pokonasz mnie. Nie pokonasz Ruchu
Oporu – powiedziała, kiedy ich miecze zwarły się po raz kolejny. – Nie pozwolę
ci wygrać.
Upojony tą chwilą, miał ochotę się
śmiać. Głupia dziewucha! Właśnie przegrywała ten pojedynek. Nawet jeśli ujdzie
stąd cało, przyjdą kolejne starcia, których również nie będzie potrafiła
wygrać.
Przekręcił broń. Przeciągnął jelcem
broni po jej dłoni. Krzyknęła z bólu. Wykorzystał chwilę, gdy osłabiła uścisk
na rękojeści i wytrącił jej broń z ręki.
- To koniec – powiedział, biorąc
kolejny zamach.
- Tak, dla ciebie!
Uderzyła w niego Mocą. Cios nie był na
tyle silny, żeby stracił równowagę. Chwila, którą zyskała, pozwoliła jej jednak
uniknąć spotkania z mieczem. Rzuciła się w tył i zaczęła uciekać.
Bez słowa patrzył, jak zbliża się do
pobliskiej krawędzi lądowiska. Pewna i zdeterminowana, skoczyła w dół.
Kylo usłyszał ryk silnika myśliwca.
X-wing wychynął spomiędzy chmur. Mężczyzna dostrzegł Rey, która prześlizgnęła
się po maszynie i zajęła wolne miejsce pilota.
Zaklął pod nosem. Myśliwiec był
sterowany przez niewielkiego droida i musiał czekać na nią, przygotowany
zawczasu.
Wyłączył miecz i ruszył w stronę
własnego statku. Domyślał się, że jego ludzie zobaczą oddalającą się do Miasta
Chmur jednostkę. Chciał mieć pewność, że dołożą wszelkich starań, żeby
zniszczyć niewielki statek. Nie mógł pozwolić jej uciec.
Nie zdążył jednak dojść do swojej
maszyny. Wielką platformą wstrząsnął gwałtowny wybuch.
Jak mógł się nie zorientować?
Czuł, że spada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz