Rakata Prime
34 ABY
Uderzenie Mocy wyrwało go z
głębokiego snu. Zerwał się na nogi. Instynktownie wyciągnął broń i uruchomił
ją, gotów do walki z każdym zagrożeniem, które pojawi się w zasięgu wzroku.
Minęła chwila, zanim zorientował się, że nikt nie atakuje, a ogromne pokłady
energii, które poczuł, pochodziły od Loke.
Spojrzał na łóżko.
Pamiętał, że była przy nim, kiedy zaczął przysypiać nad papierami. Teraz jednak
zniknęła. Wszystkie raporty zostały starannie złożone w pomniejsze stosy i
ulokowane na szafce nocnej. Po niej nie było śladu.
Przymknął oczy, starając
się ją odnaleźć. Wiedział, że jest blisko. Chciał zrozumieć, co zmusiło ją do
uwolnienia takiej Mocy, która byłaby w stanie przywołać zmarłych zza grobu.
Odnalazł ją w jej własnych
komnatach. Widział przez łączącą ich więź, jak siedzi na podłodze i montuje
przy srebrzystej rękojeści ostatnie elementy miecza świetlnego.
A to mała żmija, przebiegło
mu przez myśl.
Kiedy spotkali się
popołudniu, przyznała się do wizyty u Huxa. Najwyraźniej jednak postanowiła
pominąć ten fragment dnia, który poświęciła na spotkanie z młodą panią inżynier
celem odebrania od niej materiałów potrzebnych do konstrukcji nowej broni.
Wyłączył własny miecz,
który nadal, jak ostatni idiota, trzymał w ręku. Wsadził broń za pas swojej
szaty i opuścił komnaty.
Nie mając najmniejszej
ochoty na zamykanie się w ciasnej windzie, ruszył klatką schodową. Pokonanie
dwóch pięter zajęło mu niewiele czasu.
W momencie, gdy wpadł jak
burza do kwater Loke, dziewczyna dalej siedziała na podłodze. Dzierżąc pincetę,
próbowała ulokować jakiś drobny element w środku rękojeści. Jej twarz wyrażała
najwyższe skupienie i był gotów uznać, że nawet nie zauważyła jego pojawienia
się.
- Trochę mnie poniosło –
powiedziała cicho w pewnym momencie. – Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
- Loke, zapewniam cię, nie
tylko ja to poczułem. Prawdopodobnie zerwałaś na nogi wszystkich znajdujących
się w Świątyni.
- Ups – nawet nie próbowała
zabarwić swojego głosu skruchą.
- Dlaczego mi nie
powiedziałaś, że budujesz miecz?
- Nie wiem.
Chciał już coś powiedzieć,
gdy dotarło do niego, że przez ten cały czas nawet na chwilę nie podniosła
wzroku znad swojej pracy. Postanowił wykazać się niespotykaną jak na siebie
cierpliwością i usiadł na fotelu przy niewielkim biurku, czekając aż skończy.
- Zrobione! –
Zakomunikowała w końcu, wstając.
Chwyciła długą rękojeść i
uruchomiła broń. Blask jasnego światła, pochodzący z podwójnego ostrza, zalał
ciemne pomieszczenie. Twarz Loke pojaśniała od padających na nią białych
promieni.
Patrzył zszokowany na jej
broń. Dlaczego u licha jej nowy dwustronny miecz miał białe ostrza? Co to
oznaczało?
Próbował ze wszystkich sił
wytężyć swoją pamięć. Czy słyszał kiedykolwiek o osobach, noszących broń
wytworzoną z kryształów Kyber, które przybrałyby właśnie taki kolor?
- Czemu ten miecz jest
biały? – Nie mógł dłużej powstrzymywać się od zadania tego pytania.
- Ponieważ w końcu
zrozumiałam.
- Co takiego niby?
Ostrza znikły, a w pokoju
ponownie zaległ przyjemny półmrok.
- Zrozumiałam, że nie mogę
się wyrzec żadnej ze stron. Zarówno użytkownicy Ciemnej Strony jak i Jasnej
Strony mieli swoje racje. Mylili się też w wielu rzeczach. Ja zawsze starałam
się odnaleźć ścieżkę pomiędzy dwiema stronami odwiecznego konfliktu. Kiedy przebywałam
w mojej samotni, w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że to nonsens. Nie ważne
jest to, jakich technik używasz dla osiągnięcia swojego celu. Nie ważne jest,
jaki kodeks wyznajesz. Liczy się tylko to, jakim człowiekiem jesteś. Moc jest
tylko środkiem, który możesz wykorzystać w drodze do celu. Moc jest też czymś
wspaniałym i nie można się ograniczać. Trzeba akceptować ją całą. Trzeba chcieć
poznać ją całą i wszystkie jej tajemnice. Nie tylko te, które odnoszą się do
jednej strony.
- Pitolisz głupoty, wiesz?
- Kiedyś zrozumiesz.
Cóż, jak na razie rozumiał
tylko tyle, że się zgadzają, iż się nie zgadzają.
- Może… Chodź, jak już
skończyłaś, idziemy spać.
Chwycił ją za ramię i
pociągnął za sobą.
- Mam własne łóżko, wiesz?
- Dzisiaj śpisz w moim.
Z całą pewnością nie
powiedziałby tego na głos, jednak kiedy Moc wyrwała go ze snu, a jej nie było
obok, wystraszył się. Wiedział, że nie ma dla niej bezpieczniejszego miejsca
niż Rakata Prime, a jednak świadomość, że gdzieś zniknęła i coś się dzieje, nie
przypadła mu do gustu.
- Generalnie od dzisiaj
śpisz ze mną. Wystarczy mi tego, że przez pół dnia będziesz się szlajać z Huxem
nie wiadomo gdzie.
Czuł, że świdruje jego
plecy wzrokiem. Nie odezwała się jednak, co przyjął z pewną ulgą. Nie miał
ochoty się jej tłumaczyć.
***
Obudził się jako pierwszy.
To było coś nowego. Z ich dwójki to Loke zazwyczaj zachowywała się, jak na
rannego ptaszka przystało. Rozumiał, że poprzedni dzień był dla niej męczący, a
osłabiona przez ostatnie dwa lata kondycja nie ułatwiała jej funkcjonowania w
nowej rzeczywistości.
Leżała na swojej połowie
łóżka, skulona w kłębek, przykryta po czubek głowy ciepłym kocem. Wyciągnął
dłoń i odgarnął z drobnej twarz pojedyncze kosmyki włosów. Zmarszczyła nos,
wyczuwając jego gest. Uśmiechnął się pod nosem.
Starając się jej nie
zbudzić, wstał z łóżka. Zgarnął ze sobą ubranie i udał się w stronę łazienki
celem dopełnienia codziennego, porannego rytuału.
Kiedy po pół godzinie
znalazł się w salonie, odkrył, że na niewielkiej ławie, już czekało przygotowane
dla nich śniadanie.
- Co tak ładnie pachnie?
Loke pojawiła się w
drzwiach sypialni. Miała na sobie jedynie dużo za dużą bluzkę, którą znalazła w
jego szafie. Była boso. Jej włosy sterczały zabawnie we wszystkich kierunkach.
Widząc, jak przeciera zaspane oczy wierzchem dłoni, miał wrażenie, że nadal
znajdowała się jeszcze w innym świecie.
Wyciągnął w jej stronę
kubek z ciemnym, energetyzującym płynem, który przyjęła z wdzięcznością.
Opadła na jeden z foteli.
Przez moment trzymała oburącz naczynie z gorącą kawą, ciesząc się jej aromatem.
Dochodziła do siebie po godzinach głębokiego snu.
W końcu podniosła na niego
oczy.
- Pamiętasz, co dzisiaj
musimy zrobić? – zapytała pomiędzy kolejnymi siorbnięciami.
- Nie.
Nie pamiętał. Kiedy
rozmawiali dzień wcześniej, a ona mówiła mu o tych wszystkich zagadnieniach
wymagających jego uwagi, po prostu posłusznie kiwał głową. Jego myśli w tym
czasie znajdowały się… cóż, może nie w innym miejscu, ale z całą pewnością w
innej rzeczywistości. Jeśli chodziło o plany i wszelkie przedsięwzięcia,
postanowił jej zaufać. Dodatkowo wyszedł z założenia, że jeśli będzie musiał
się gdzieś zjawić i coś zrobić, to Loke z pewnością mu o tym przypomni.
Kobieta westchnęła, jakby
właśnie takiego obrotu sprawy się spodziewała. Odstawiła kubek na blat i
przystąpiła do starannego wybierania elementów składowych własnego śniadania.
- Naprawdę nic ci w głowie
nie świta?
- Nie.
- Może jednak powinnam
poprzestać na omawianiu raportów tylko z Armiatagem, skro mnie nie słuchasz?
Już chciał coś powiedzieć,
jednak dostrzegł wpatrzone w niego oczy, błyszczące rozbawieniem.
- To jakie są plany na
dzisiaj, sekretarko?
Kromka pieczywa trafiła go
idealnie w sam środek czoła.
- Nazwij mnie tak jeszcze
raz, to popamiętasz.
Wstała od stołu i ruszyła w
kierunku gabinetu. Już myślał, że poważnie się na niego obraziła, kiedy
wróciła, trzymając w dłoni niewielki tablet.
- Dzisiaj musisz się
spotkać z Zarą. Chce ci przedstawić dwóch uczniów, których uważa za gotowych do
zakończenia szkolenia. Później… - Przesunęła palcem po powierzchni urządzenia.
– Później ja mam spotkanie z Huxem, a ty zaczynasz się poważnie zastanawiać nad
tym, jak przedstawisz swoje plany na spotkaniu Dowództwa. Przypominam, że już
jutro wszyscy zaczną się pojawiać na Rakta Prime. Spotkanie odbędzie się
najdalej pojutrze z samego rana. – Odłożyła tablet na ławę i ponownie usiadła
do stołu. – Właśnie! Upewnij się, że Anuka Tobe dostanie w trakcie tego
spotkania tyle czasu, ile będzie potrzebować. Wczoraj widziałam jeden z jej
wynalazków. Powinieneś koniecznie zwrócić uwagę na to, co ma ci do pokazania.
No i jak on mógł jej nie
nazywać swoją sekretarką, skoro ewidentnie organizowała się lepiej od niego i
doskonale wiedziała, gdzie powinien się pojawić, na co zwrócić uwagę i z kim
porozmawiać?
Zaczął się zastanawiać nad
tym, czy gdyby jej tutaj nie było, to poradziłby sobie z tym wszystkim, co go
czekało.
***
Loża Najwyższego Przywódcy,
znajdująca się w centralnym punkcie nad Areną, była doskonale znanym mu
miejscem. Kiedy zasiadł na zdobionym krześle i zacisnął dłonie na misternie
rzeźbionych podłokietnikach, czuł, że znajduje się we właściwym miejscu.
Loke usiadła obok niego.
Emanowała dumą i pewnością siebie. Spokojnie toczyła wzrokiem po Arenie,
czekając na moment, aż na ubitej ziemi pojawi się Zara ze swoimi uczniami.
Nie musieli długo czekać.
Przyobleczona w czarne szaty kobieta wyszła na środek, prowadząc ze sobą dwóch
uczniów. Cała trójka stanęła zwrócona w stronę loży i upadła na jedno kolano
oddając pokłon swojemu Mistrzowi.
- Mistrzu – zaczęła Zara. –
Dzisiaj chciałabym ci przedstawić naszych dwóch najzdolniejszych adeptów.
Zaprezentują oni przed tobą umiejętności nabyte w ostatnich latach. Oto Taze i
Ore Ren.
Taze, starszy z dwójki
mężczyzn, nie grzeszył wzrostem. Nosił krótko obcięte kasztanowe włosy. Mocna
sylwetka świadczyła dobitnie o tym, że nie zaniedbywał ćwiczeń fizycznych.
Kiedy Kylo sięgnął w jego stronę swoją Mocą, wyczuł silne emocje wirujące we
wnętrzu mężczyzny. Niepewność, złość, chęć pokazania się od jak najlepszej strony
w trakcie przygotowanego dla niego testu. Był też siła. Ogromna wewnętrzna
siła, która ukształtowana, mogła stać się bronią budzącą postrach wśród wrogów
Najwyższego Porządku i wrogów Zakonu.
Drugi z mężczyzn, Ore, był
wyższy, jednak znacznie drobniejszej budowy. Jego blond włosy były nieco
dłuższe i sięgały uszu. Twarz miała tak delikatne rysy, iż wydawała się niemal
kobieca. Stał spokojnie. Nie dało się od niego wyczuć żadnych silnych emocji.
Kylo zastanawiał się, czy mężczyzna się ich wyzbył, czy też tak skutecznie
tłamsi je w sobie.
- Uczniowie – przemówił do
nich Kylo. – Dzisiaj dzień waszej próby. Aby udowodnić swoją siłę i
umiejętności, zmierzycie się z Loke Ren.
- Co? – wyrwało się
siedzącej obok Loke. – Nie taki był plan.
- Wiem, ale go zmieniłem.
Popatrzył na uczniów,
którzy wymienili zdezorientowane spojrzenia. Najpewniej spodziewali się, że
będą musieli zawalczyć przeciwko sobie, a zwycięzca zostanie okrzyknięty nowym
Mistrzem. Kylo uznał jednak, że potyczka z osobą, którą się doskonale zna, nie
będzie dość wymagająca. Postanowił ich postawić przed nowym wyzwaniem, jakim
była walka z Loke.
Nie dawał młodzikom dużych
szans na wygraną. Spodziewał się, że jego przyjaciółka pokona ich obu. Chciał
jednak zobaczyć, jak odnajdują się w nowej sytuacji i jak poradzą sobie z
niecodziennym wyzwaniem. On sam miał już okazję nie raz się przekonać o tym, że
życie i walka na froncie rzuca pod nogi wyzwania, których nikt się nie
spodziewał. Skoro chciał zaangażować członków Zakonu w walkę przeciwko Ruchowi
Oporu, musiał upewnić się, że nie wpadną oni w panikę, kiedy nadejdzie
konieczność zmierzenia się z nieznanym.
- Idź – zwrócił się do
Loke. – Tylko proszę, spróbuj ich nie zabić.
- Ha. Ha. Ha. Nieśmieszne!
Kobieta podniosła się z
krzesła i podeszła do barierek. Jednym skokiem pokonała przeszkodę i wylądowała
na piachu areny.
Zara, która postanowiła nie
zajmować stanowiska w sprawie nowego testu, ruszyła w stronę Loke, trzymając w
dłoni wyciągnięty miecz świetlny.
- Nie trzeba. – Loke
powstrzymała ją gestem dłoni. – Już mam własny.
Starsza Mistrzyni skinęła
głową.
Loke zrzuciła z ramion
wierzchnią warstwę swojej szaty, pozostając w koszuli i prostych spodniach.
Najwyraźniej nie chciała, żeby cokolwiek krępowało jej ruchu. Wyciągnęła miecz,
jednak nie pokazała ostrza. Spokojnym wzrokiem zlustrowała młodzików.
- Zatem, który pierwszy?
***
Patrzyła spokojnie, jak
młodzi wojownicy wymieniają się spojrzeniami. Nie wiedziała, który zdecyduje
się na podjęcie wyzwania jako pierwszy. Bardziej obstawiała tego niższego,
który buzował emocjami. Dobrze… łatwiejszy na początek.
Użytkownicy Ciemnej Strony
byli w stanie czerpać siłę z emocji, które targały ich wnętrzem. Loke, nauczona
doświadczeniem, wiedziała jednak, że często ci, którzy chcieli wykorzystać
złość, strach, ból i niepewność, zatracali się w tych uczuciach, zamiast
przejąć nad nimi kontrolę. W pewnym momencie wstępowali w ten etap walki, który
pozwalał jej czytać w nich jak w otwartej księdze. Brak samodyscypliny i
doświadczenia w prawdziwych potyczkach powodował, że było ich łatwo
sprowokować. Utrata równowagi była najczęstszym powodem, przez który zaczynali
popełniać błędy.
Ci spokojni, opanowani,
trzymający wszystkie emocje we własnym wnętrzu byli często znacznie
groźniejszymi przeciwnikami. I nie chodziło tutaj nawet o poziom wewnętrznej
Mocy. Po prostu nie dawali się wyprowadzić z równowagi, wybić z raz złapanego
rytmu. Każdy ich ruch był skalkulowany na osiągnięcie zamierzonego efektu.
Dostrzeganie błędów przeciwnika przychodziło im z większą łatwością, a myśli i
plany pozostawały w ukryciu.
W końcu decyzja została
podjęta. Zgodnie z przewidywaniami Loke, Ore wycofał się z placu.
Nie padł żaden znak czy
sygnał. Kiedy tylko stanęli naprzeciwko siebie, dla obojga było jasne, że
pojedynek właśnie się zaczął. Ruszyli powolnym krokiem.
Loke stawiała swoje stopy
nieregularnie. Chociaż starała się zataczać okrąg, by ciągle trzymać dystans od
swojego przeciwnika, robiła co jakiś czas krok w przód, tył lub stronę
przeciwną do kierunku swojego ruchu, żeby sprawdzić reakcję Taze. Młody
mężczyzna wyciągnął swój miecz i uruchomił ostrze. Ona dalej trzymała swoją
broń nieaktywną. Nie miała zamiaru sięgać po nią tak długo, jak nie będzie to
konieczne.
W pewnym momencie Taze
zaatakował. Pozwoliła mu na wyprowadzenie kilku szybkich ciosów, których
unikała. Nieustanie sondowała przy tym jego umysł, czując narastającą złość.
Mężczyzna zadał kolejny
cios. Przy okazji posłał w jej stronę uderzenie Mocy, starając się wytrącić ją
z równowagi. To było sprytne zagranie. Prawdopodobnie trafiłby ją, gdyby pustą
dłonią nie zasłoniła się przed mieczem, odbijając go przy pomocy własnej Mocy.
Musiała przyznać, że przeciwnik właśnie zyskał w jej oczach. Chociaż był
większy i silniejszy od niej, nie próbował wykorzystać swojej fizycznej
przewagi. Po krótkim teście, jaki jej zapewnił, słusznie ocenił, że przez
większość czasu jej przeciwników stanowiły osoby o fizis potężniejszej niż jej
własna. Umiała z takimi walczyć. Trzeba było więc podejść do zagadnienia
zupełnie inaczej.
Uruchomiła jedno z ostrzy
swojej broni i natarła na przeciwnika. Miecze zabuczały, ścierając się raz za
razem w walce. Przeciwnik złościł się coraz bardziej. Raz za razem próbował ją
również atakować mentalnie. Czuła, że moment, w którym będzie dość
rozkojarzony, nadchodzi coraz szybciej.
W końcu spróbował
zaatakować z góry. Kiedy uniósł broń, rzuciła się do przodu. Przetoczyła się po
piasku areny. Kiedy jej miecz znajdował się na odpowiedniej wysokości,
uruchomiła drugie ostrze. Biała klinga przesunęła się po ubraniu przeciwnika,
przepalając materiał i pozostawiając po sobie bolesne oparzenie. Cofnęła miecz,
zanim wszedł w ciało chłopaka.
Wstała i spojrzała na
swojego przeciwnika. Kipiał złością i bólem. Wiedział już, że przegrał. Gdyby
chciała, mogła w tym momencie zakończyć jego życie.
Chociaż zaczął dobrze
pojedynek, to się zdekoncentrował. Dodatkowo można mu było zarzucić, że dłuższa
od standardowej rękojeść nie zwróciła jego uwagi.
- Lekcja na dzisiaj –
odezwała się Zara ze swojego miejsca na uboczu Areny. – Zawsze spodziewaj się
niespodziewanego. Zawiodłeś mnie, Taze. Powinieneś przewidzieć, że ten miecz ma
drugie ostrze.
- Jesteś silny – Loke
popatrzyła w ciemne oczy pokonanego. – Bardzo silny. Ta złość, którą czujesz,
może jeszcze cię wzmocnić. Musisz jednak nad nią zapanować do końca.
Taze skłonił się w
odpowiedzi. Próbując nie okazywać bólu, o który musiało go przyprawić
poparzenie, odszedł z areny, ustępując miejsca drugiemu wojownikowi.
Ore, kiedy stanął
naprzeciwko Loke, nadal był spokojny. Uruchomił swój miecz i cały taniec zaczął
się od nowa.
Poznawszy dokładnie
przeciwnika, młodszy z uczniów postanowił podejść do pojedynku zupełnie
inaczej. Chociaż obie bronie były gotowe do walki, pierwszy atak, który
wyprowadził, był mentalny. Loke czuła, jak chłopak napiera na jej wewnętrzne
osłony, starając się przebić do jej umysłu. Nie pozwoliła mu na to. Sparowała
atak. Chociaż pojawiła się w jej głowie kusząca wizja, nie uległa jej i nie
kontratakowała. Wiedziała, że nie ma to sensu. Nie w tym momencie.
Krążyli wokół siebie,
czujnie się obserwując. Raz po raz kolejne uderzenia Mocy trafiały w nią z
coraz większą siłą. Nie odpowiadała na te ataki, skupiając się jedynie na ich
zniwelowaniu.
W końcu mężczyzna podniósł
dłoń. Strzeliły z niej błękitne błyskawice. Loke podniosła rękę. Wyładowanie
musnęło jej rękawicę. Prowadzone przez chłopaka wiązki próbowały spopielić jej
ciało. Otworzyła się na obcą Moc i zaczęła absorbować ją do środka. Patrzyła,
jak chłopak otwiera oczy w wyrazie zdziwienia. Przerwał atak.
Zacisnęła pięść. Kiedy ją
otworzyła, na jej dłoni znajdowała się mała, wirująca kula czystej energii.
Cisnęła nią w przeciwnika.
Zasłonił się mieczem. Kula
trafiła w ostrze. Rozbłysk potężnego wyładowania na krótką chwilę oślepił
walczących. Loke zamrugała szybko, starając się przywrócić ostrość widzenia.
Zdała sobie sprawę z tego, że na skutek przegrzania wybuchem, miecz chłopaka
się wyłączył. Na jakiś czas jego broń była zupełnie bezużyteczna.
Wybuch złości był wyraźny
lecz krótki. Chłopak wciągnął w siebie negatywną emocję i zaczął czerpać z niej
siłę.
Tajfun, który uderzył w
Loke, był tak silny, że dziewczyna upadła na kolana, nie mogąc zachować
pionowej postawy. Próbowała osłonić się przed kolejnymi falami czystej Mocy.
Nie potrafiła jednak. Czuła, jak kolejne ataki rozbijają się o jej ciało,
pozostawiając na nim bolesny ślad swojej obecności.
Cóż, to był pojedynek na
zupełnie innym poziomie.
Podniosła w górę rękę,
wysyłając swoją Moc naprzeciw Mocy przeciwnika. Przez moment siłowali się,
jednak żadne z nich nie potrafiło uzyskać znaczącej przewagi.
Postanowiła sięgnąć po
ostateczność.
Podniosła drugą rękę.
Między jej palcami przeskoczyła delikatna błyskawica. Nagle znikąd pod nogami
jej wroga buchnęły płomienie. Chłopak zdekoncentrował się na tyle, że przebiła
się przez ścianę jego Mocy i zaatakowała. Wróg runął w tył. Nieprzytomne ciało
zadrgało, wijąc się na piasku.
Loke zaparła się rękoma o
ziemię. Próbowała nie upaść. Doskonale zdawała sobie sprawę, że gdyby to była
prawdziwa walka, wygrałby ją ten, kto nie byłby sam. Dziewczyna była tak
osłabiona, że nie dałaby rady wykończyć przeciwnika ani osłonić się przed
jakimkolwiek kolejnym atakiem.
Siła Kylo spłynęła na nią
niespodziewanie, pozwalając odzyskać władzę nad ciałem. Podniosła się ciężko,
dziękując mu za to, że dał jej szansę na opuszczenie areny o własnych siłach i
uniknięcie kompromitacji, jakiej była bliska.
Młody wojownik zaskoczył
ją. Chociaż miał mniejszy potencjał od swojego towarzysza, doskonale przyswoił
sobie wszystkie nauki Zary i to stało się jego mocną stroną. Loke czuła, że
rzeczą, jaka uratowała ją w tym starciu, było jej własne doświadczenie.
Kylo zszedł na Arenę po
skończonej walce. Stanął tuż obok rudowłosej i spokojnie zlustrował pozostałą
trójkę.
Zara właśnie próbowała
ocucić nieprzytomnego ucznia.
- Świetna robota, Zaro. To
był imponujący pokaz.
Kobieta skinęła lekko
głową, nie przerywając swoich zabiegów.
- Ore dostanie tytuł
Mistrza. Niedługo dostanie odpowiednie rozkazy. A ty – przeniósł wzrok na Taze.
– Ty od dzisiaj będziesz się uczyć ode mnie.
Decyzja Kylo po raz kolejny
tego dnia zaskoczyła Loke. Dlaczego chciał uczyć tego chłopaka? Młody
ewidentnie był silny, posiadał ogromne pokłady Mocy, jednak nie potrafił
jeszcze nad nią panować. Czyżby Kylo miał nadzieję, że młody nauczy się czerpać
z tej furii w ten dziki i nieokiełznany sposób, tak jak on to robił?
Mimowolnie pomyślała o
Huxie, który z całą pewnością, jeśli dojdzie do ruchów wojska, będzie znajdował
się tam, gdzie Kylo i jego nowy uczeń. Zaczynała współczuć Generałowi.
Sprzątanie po jednym furiacie to zupełnie inna sprawa, niż sprzątanie po dwóch.
- Dziękuję za tę szansę,
Mistrzu – chłopak skłonił się w pokornym ukłonie.
- Poślę po ciebie –
zapewnił chłopaka Kylo. – Loke, idziemy.
Przywołała do siebie miecz,
który nadal leżał na posadzce Areny. Bez słowa, nie oglądając się za siebie,
opuściła pomieszczenie. Chociaż miała się jeszcze spotkać tego dnia z Huxem,
nie miała pojęcia, czy znajdzie w sobie dość sił na wysłuchanie kolejnego wykładu
o ekonomii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz